W grudniu 2012 roku włoski dziennik "Tuttosport" przyznał mu nagrodę Golden Boy dla najlepszego młodego piłkarza w Europie. Rok później otrzymał Bravo Award - wyróżnienie dla zawodnika do lat 21, któremu wróży się największą przyszłość. Isco był już gwiazdą mistrzostw Europy do lat 21, na których Hiszpania wzięła złoto. Zainteresowanie wielkich klubów sprawiło, że klauzula odejścia w jego kontrakcie wzrosła do 35 mln euro. Zastrzeżona koszulka Isco W Maladze, w którą miliony zainwestował szejk Abdullah Al Thani, Isco spędził zaledwie dwa sezony. Wystarczyło, by w hołdzie dla jego dokonań, klub zastrzegł koszulkę z numerem 22, czego zakazuje organizacja zarządzająca rozgrywkami Primera Division. 27 czerwca 2013 roku Real Madryt zapłacił za niego 28 mln euro, wygrywając przetarg z Manchesterem City. Wielką karierę wróżył mu legendarny bramkarz Iker Casillas, utrzymując, że w 2015 roku Isco będzie numerem 1 wśród graczy hiszpańskich. Piłkarz miał 21 lat, a już zabłysnął w Lidze Mistrzów, prowadząc Malagę do ćwierćfinału jedyny raz w jej historii. Była o krok od półfinału, ale straciła dwa gole w doliczonym czasie rewanżu z Borussią Dortmund. W tamtym dramatycznym spotkaniu zagrali Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski, który w 40. minucie zdobył wyrównanie dla Borussii. Malaga prowadziła 2:1 do 91. minuty, a do 93. miała awans w garści. Potem przeżyła dramat. To, co nie udało się z Malagą, odrobił z Realem. Isco wygrał Ligę Mistrzów cztery razy, zawsze występując w finale. W latach 2014 i 2016 wchodził z ławki, w latach 2017 i 2018 był w podstawowej jedenastce Królewskich. Jego kariera wyhamowała przy Rafaelu Benitezie, by eksplodować, gdy zmienił go Zinedine Zidane. Isco zdobył gola i zaliczył asystę już w debiucie w Realu - wygranym 2-1 meczu z Betisem na inaugurację sezonu 2013-2014. Miał już wtedy za sobą powołania do pierwszej reprezentacji Hiszpanii. Ale Vicente del Bosque nie zabrał go ani na Euro 2012, ani na mundial do Brazylii dwa lata później, ani na Euro 2016. Dopiero Julen Lopetegui zrobił z Isco centralną postać drużyny narodowej. W sparingu z Argentyną wygranym 6:1 zaliczył hat-trick. Na mundialu w Rosji zagrał wszystkie mecze, zdobył jedną bramkę, ale Hiszpanie odpadli po karnych z gospodarzami w 1/8 finału. Zapaść i co dalej? Zbudowany jak argentyński napastnik Sergio Aguero, z nisko osadzonym środkiem ciężkości ma wszystkie atuty: drybling, strzał, wizję gry. Brakuje mu szybkości, ale nadrabia techniką. W starciu z Manchesterem United o Superpuchar Europy w 2017 roku zdobył zwycięską bramkę na 2-1 i został wybrany na gracza meczu. Niedługo potem poprowadził Królewskich do zwycięstwa 5-1 nad Barceloną w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii. W plebiscycie Złota Piłka zajął 12. pozycję, jedyny hiszpański piłkarz, który go wtedy wyprzedził to kapitan Realu Sergio Ramos. A jednak po jednym z meczów reprezentacji naraził się trenerowi Realu mówiąc, że nie czuje od niego wsparcia. Zaraz po tym Zinedine Zidane wystawił Isco w podstawowym składzie w starciu z Juventusem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Piłkarz nie miał w tym meczu ani jednego niecelnego podania. Za to duży wkład w zdobycie dwóch z trzech goli. W finale LM’2018 w Kijowie zagrał od pierwszej minuty. Jego kariera załamała się po tym jak Zidane podał się do dymisji. Nic się nie zmieniło, gdy wrócił. W ubiegłym sezonie Isco zdobył jedną bramkę w lidze. Tak źle nie było od dziewięciu lat. Teraz 28-letni piłkarz osiągnął dno. Właściwie nie wstaje z ławki. We wtorkowym meczu z Getafe, mimo plagi urazów w Realu, Isco zagrał zaledwie 14 minut. Zdaniem dziennika "Marca" to świadczy o totalnym "rozwodzie" trenera z zawodnikiem. A przecież przyciśnięty do muru Zidane dał zadebiutować w podstawowym składzie Marvinowi - graczowi z drugiej drużyny nazywanej Castilla. Isco ma jeszcze czas, by wrócić na szczyt. Ale już raczej nie w Realu. Być może jest jednak tym typem piłkarza, który dojrzałość i zmierzch osiąga przedwcześnie? Futbol pełny jest historii cudownych dzieci, które skończyły błyszczeć w wieku, w którym powinny zbliżać się do apogeum możliwości. Isco może boczyć się na Zidane’a, ale absolutnie nic mu to nie da. Dariusz Wołowski