198 goli zdobył dla Barcelony i jest na trzecim miejscu w historycznej klasyfikacji strzelców katalońskiego klubu. O ile Leo Messi (672 bramki) spędził w pierwszej drużynie z Camp Nou 17 sezonów, a zdobywca 230 goli Cesar Rodriguez 13, Urugwajczyk zaledwie sześć, prezentując nadzwyczajną skuteczność. Cztery razy był mistrzem Hiszpanii, cztery razy wygrał Puchar Króla. Był gwiazdą legendarnej drużyny Luisa Enrique, która w 2015 roku sięgnęła po pięć trofeów w tym ostatni w historii klubu triumf w Lidze Mistrzów. Atletico - Barcelona 2-0. Suarez jako kozioł ofiarny W stosunkowo krótkim czasie Suarez został legendą na Camp Nou. Odpłacał się klubowi za zaufanie - Barcelona wykupiła go z Liverpoolu, gdy był zdyskwalifikowany za ugryzienie Włocha Giorgio Chielliniego podczas mundialu w Brazylii. Razem z Messim i Neymarem stworzyli atak marzeń. Z Argentyńczykiem połączyła go przyjaźń. Kiedy latem 2020 roku zadzwonił telefon, Suarez odebrał go bez obaw. Barcelona miała za sobą fatalny sezon spuentowany porażką 2-8 w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Bayernem. Urugwajczyk zdobył gola w tamtym spotkaniu, ale razem z Messim i resztą zespołu przeżył koszmar. Jego kontrakt z Barceloną wygasał jednak za dwa lata. Był pewny, że dostanie szansę rehabilitacji. Dzwonił Ronald Koeman - nowy trener Barcelony, który powiedział Suarezowi, że nie widzi dla niego miejsca w drużynie. Urugwajczyk poczuł się upokorzony, jakby zrobiono z niego kozła ofiarnego. Do Atletico odchodził ze łzami w oczach, wściekły na Koemana i ówczesnych prezesów. Barca oddawała go za darmo, zobowiązując się, że będzie płacić część jego wynagrodzenia. Atletico - Barcelona 2-0. Zemsta Suareza Tak zaczęła się historia słodkiej piłkarskiej zemsty. Luis Suarez został z marszu podstawowym napastnikiem zespołu z Madrytu. Jego 19 goli zapewniło Atletico tytuł mistrzowski. Barcelona jeszcze z Messim zakończyła rozgrywki na trzecim miejscu. Nie wystarczyło. Minął rok z okładem, a Urugwajczyk wciąż głęboko przeżywa mecze z Katalończykami. Kocha klub z Camp Nou, ale nienawidzi ludzi, którzy go skrzywdzili. Wczoraj w hicie ligi hiszpańskiej był gwiazdą wieczoru. Asystował przy bramce Lemara, a tuż przed przerwą sam pokonał Marca-Andre ter Stegena. Atletico wygrało 2-0, pogrążając rywala i jego trenera. Dni Koemana na Camp Nou są policzone. Po zdobyciu bramki Urugwajczyk nie świętował z szacunku do byłego klubu. Wykonał nawet gest przeprosin. Potem jednak przyłożył rękę do ucha jakby odbierał telefon. Media odczytały to jako oczywistą aluzję do rozmowy z Koemanem latem 2020 roku. Dziś to Holender występuje na Camp Nou w roli czarnej owcy. Wyniki, tabelę i terminarz Primera Division znajdziesz tutajPo meczu Suarez stanął dumnie przed kamerami hiszpańskiej telewizji. Wyjaśnił, że gest był nic nie znaczącym żartem, że tak umówił się z dziećmi przed meczem. - Cieszynka miała pokazać ludziom, że wciąż mam ten sam numer i nadal używam telefonu - powiedział. Zapytany, czy chodzi o Koemana odpowiedział: - Nie, zupełnie nie. Ale jeśli chce wziąć to do siebie... Dariusz Wołowski