W tym ćwierćfinale rywalizowały dwie drużyny, które Barcelonie nie kojarzą się najlepiej. Obie pokonały ją bowiem w rozgrywkach ligowych w pierwszej połowie bieżącego sezonu. Porażka z Osasuną wynikała w dużej mierze z eksperymentalnego składu, który na tamten mecz wystawił Hansi Flick. Z Realem Sociedad natomiast Barcelona przegrała 0:1 po wielkiej kontrowersji - wcześniej VAR niesłusznie anulował gola Roberta Lewandowskiego, ponieważ technologia... pomyliła buty piłkarzy w momencie podania i oceniła błędnie, że Polak znajdował się na pozycji spalonej. Walka w ćwierćfinale o upragniony awans między Realem Sociedad San Sebastian a Osasuną miała być zacięta, jednak bardzo szybko rozstrzygnęła się na korzyść ekipy z Kraju Basków. Już w 31. minucie podopieczni Imanola Alguacila prowadzili 2:0 po golach Barrenetxei i Mendeza. Przy obu trafieniach asystował znany z występów dla reprezentacji Hiszpanii Mikel Oyarzabal. Osasuna z pewnością miałaby jeszcze szansę na dokonanie "remontady", czyli odwrócenie losów meczu. W 35. minucie stało się jednak coś, co całkowicie pogrzebało jej szansę na podjęcie walki na Anoeta. Real przegrał w Barcelonie i rozpętał wojnę. Grożą sądem po skandalu. "Stracili rozum" Brutalny faul, kopnął go jak Bruce Lee. Real Sociedad w półfinale Copa del Rey Alejandro Catena dopuścił się brutalnego faulu na Braisie Mendezie, który chwilę wcześniej strzelił gola na 2:0. Piłkarz Osasuny ciosem w stylu Bruce'a Lee kopnął piłkarza Realu Sociedad w plecy, będąc całkowicie poza zasięgiem piłki. Co ciekawe, sędzia prowadzący to spotkanie początkowo nie wyrzucił Cateny z boiska. Dopiero interwencja VAR sprawiła, że Mario Melero Lopez sięgnął po czerwoną kartkę. Wielu kibiców na Anoeta nie widziało jednak tego zajścia na żywo, ponieważ w tym momencie robili "Poznań", czyli rodzaj dopingu rozsławiony przez kibiców Lecha. Charakteryzuje się on tym, że kibice są odwróceni od tego, co dzieje się na murawie. Mecz zakończył się zwycięstwem Realu Sociedad 2:0. Po czerwonej kartce Cateny nie padła już żadna bramka. W drugiej połowie tempo gry było już o wiele wolniejsze. Drużyna z San Sebastian chciała jak najniższym nakładem sił dowieźć prowadzenie do końca. Obie drużyny wypracowały sobie bardzo niski współczynnik goli oczekiwanych - mniejsze niż 0.40. Możliwe więc, że Robert Lewandowski i spółka znów będą mieli okazję zmierzyć się z Realem Sociedad i zrewanżować się mu za ostatnią porażkę? O tym jednak zdecyduje losowanie par półfinałowych, które odbędzie się w środę 12 lutego. Najpierw jednak FC Barcelona musi pokonać Valencia CF i awansować do półfinału Pucharu Króla.