Kiedy w środę późnym wieczorem Barcelona toczyła heroiczny bój z Granadą o półfinał Pucharu Króla, Paris Saint Germain podejmował Nimes w lidze francuskiej. Ligue 1 jest dla paryskiego giganta wyjątkowo trudna w tym sezonie, po 23 kolejkach zajmuje dopiero trzecią pozycję z 3 pkt straty do Lille. Kto chce destabilizacji Barcelony Nimes to jednak ostatni zespół w tabeli, PSG wygrało gładko 3:0. Strzelec pierwszej bramki Angel di Maria stwierdziło po spotkaniu, że chciałby przedłużyć kontrakt na Parc des Princes, by zagrać w przyszłym sezonie z Leo Messim. Przeprowadzka Messiego z Barcelony wydaje mu się bardzo prawdopodobna. Podtekstów jest co najmniej kilka. Pierwszy, że Di Maria i Messi są przyjaciółmi, od lat grają razem w reprezentacji Argentyny. Drugi, to zbliżający się (16 lutego) pojedynek 1/8 finału Champions League między Barceloną - PSG. Trener Barcy Ronald Koeman zareagował ostro. Uznał, że słowa Di Marii obliczone są na destabilizację jego zespołu przed najważniejszym egzaminem w Lidze Mistrzów. - Uważam to za brak szacunku, by przed tak ważnym spotkaniem tylu ludzi z PSG mówiło o naszym piłkarzu - powiedział Holender. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Kilkanaście minut wcześniej jego drużyna dokonała rzeczy ważnej, a zdaniem katalońskich mediów wręcz heroicznej. Do 88. minuty ćwierćfinału Pucharu Króla z Granadą Katalończycy przegrywali 0:2. Zdołali jednak wyrównać i doprowadzić do dogrywki, w której zmogli gospodarzy 5:3. I są w półfinale. Messi odegrał kluczową rolę, choć tym razem nie zdobył gola. Wykonał jednak dwa kluczowe podania w końcówce meczu. Bez nich Barcelona odpadłaby już z Pucharu Hiszpanii. Przyszłość sześciokrotnego laureata Złotej Piłki jest jednak bardzo skomplikowana i niepewna. Latem 2020 roku chciał odejść z Barcelony, ale zatrzymano go tam niemal siłą. Nie zdecydował się na proces z klubem, więc został. W czerwcu 2021 roku wygasa jednak jego kontrakt. Będzie mógł odejść za darmo. Są dwa kluby, które byłyby w stanie udźwignąć jego pensję: PSG i Manchester City - oba finansowane przez szejków: z Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Neymar mówił to co Di Maria dwa miesiące temu Kiedy w listopadzie 2020 roku po zwycięstwie nad Manchesterem United 3:1 w fazie grupowej Ligi Mistrzów pomocnik PSG Neymar ogłosił, że w przyszłym sezonie znów będzie miał przyjemność gry u boku Messiego, nie wiadomo było dokładnie co ma na myśli. Neymar odszedł z Barcelony latem 2017 roku za rekordowe 222 mln euro. Ale jego początki w PSG były trudne. Z czasem pojawiły się informacje, że w Barcelonie było mu znacznie lepiej i chce wrócić. W powrót Brazylijczyka zaangażowany był Messi, prezes Josep Maria Bartomeu obiecał, że zrobi co można w tej sprawie. Ale Neymar w Paryżu został, popadającego w długi klubu z Katalonii nie było stać na jego odzyskanie. W Paryżu Brazylijczyk zarabia 90 mln euro za sezon. A przecież PSG nie pozwoliłoby mu odejść za darmo. Dziś wiadomo, że Neymar przedłuży kontrakt na Parc des Princes. Namawia do pozostania na dłużej także drugą wielką gwiazdę Kyliana Mbappe, który marzy o Realu Madryt. Tyle, że sprowadzenie Francuza to byłby dla Królewskich ekstremalny wydatek. Marzenia marzeniami, ale w Madrycie najwyższe pensje sięgają 15 mln euro za sezon - tyle zarabiają Eden Hazard i Gareth Bale - z obydwu klub ma zresztą minimalny pożytek. Trudno sobie wyobrazić, by Real był w stanie zapłacić Mbappe taką pensję jak PSG. Wracając do Messiego - jego wiąże z Barceloną astronomiczna pensja 138 mln euro za sezon. Z ujawnionego przez dziennik "El Mundo" kontraktu wynika, że Argentyńczyk zarobił na Camp Nou ponad 555 mln euro w cztery lata. Barcelony nie stać już dłużej na taką gażę. Albo Messi zgodzi się na drastyczną obniżkę, na przykład o połowę, albo musi znaleźć innego pracodawcę. Póki co obiecał, że z szacunku dla Barcelony nie będzie podejmował rozmów z innymi klubami. Chce się skupić na grze. Jest jednak wielce prawdopodobne, że za trzy-cztery miesiące pożegna Camp Nou. Barcelona nie ma prezesa - po jesiennej dymisji Bartomeu rządzi nią tymczasowo Carles Tusquets. Nie może jednak podejmować żadnych kluczowych decyzji. Nowy prezes będzie 7 marca, nie wiadomo tylko czy znajdzie argumenty i środki na przedłużenie umowy z najdroższym piłkarzem na świecie. Dariusz Wołowski