Międzynarodowy Komitet Olimpijski niejako uchylił furtkę dla Rosjan i Białorusinów, decydując o dopuszczeniu ich do startów na arenach międzynarodowych, lecz po spełnieniu pewnych warunków. Wśród nich są konieczność występów pod neutralną flagą, bez możliwości wysłuchania hymnu państwowego. Z kolei całkowitym zakazem rywalizacji mają być objęci ci sportowcy, którzy jawnie popierają wojnę w Ukrainie i rosyjskie służby. Postawienie sprawy w taki sposób już od miesięcy wywołuje w Moskwie wściekłość. Rosjanie zżymają się na rzekome niesprawiedliwość i dyskryminację. Irytacji nie kryje m.in. dwukrotny mistrz olimpijski w hokeju na lodzie, Wiaczesław Fietisow. Z kolei Jelena Wialbe, prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego, "groziła" swoim rodakom, że jeśli przystaną na zalecenia MKOl-u, mogą pożegnać się z finansowaniem od państwa. "Jestem za tym, żeby każdy sam decydował. Ale jednocześnie jestem głęboko przekonana, że 99,99 procent rosyjskich sportowców, w odpowiedzi na wymóg wypełnienia oświadczenia o odmowie i startowania bez flagi i hymnu, odpowie 'nie'. [W przeciwnym razie] dla mnie ten ktoś będzie zdrajcą i nie otrzyma żadnej pomocy" - przestrzegała. Następny atak medialnej furii Rosjanie przypuszczają teraz, po wykluczeniu z ruchu olimpijskiego Międzynarodowego Stowarzyszenie Boksu (IBA), którego prezydentem jest powiązany z Władimirem Putinem Rosjanin Umar Kremlow. To precedens, bowiem żaden inny organ nie został wcześniej wydalony przez MKOl. Współpraca między oboma federacjami została zawieszona w 2019 roku ze względu na liczne skandale korupcyjne, a teraz napisano kolejny rozdział tej historii. Wcześniej IBA odmówiła zastosowania się do przepisów o startach Rosjan i Białorusinów pod neutralnymi barwami. Sekretarz generalna Rosyjskiej Federacji Bokserskiej Tatiana Kirijenko, podczas konferencji prasowej w TASS, określiła decyzję MKOl-u jako "upolitycznioną". "Wyrażamy nasz sprzeciw wobec tej decyzji. Wpływa ona nie tylko na interesy rosyjskich bokserów, ale także na interesy wszystkich pięściarzy na świecie. MKOl popełnia tragiczny błąd, pokazując polityczny charakter decyzji" - grzmiała. Kolejny policzek dla Rosjan. Śledztwo Ukrainy przyniosło efekt Tatiana Kirijenko kompletnie się nie hamuje. Bez cienia żenady stawia bezczelne żądania Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu absolutnie nie jest teraz w pozycji, z której można stawiać żądania. Kompletnie nie przeszkadza to jednak Tatianie Kirijenko w wysuwaniu roszczeń. Sprzeciwia się udziałowi rosyjskich pięściarzy pod neutralną flagą w zawodach na arenie światowej. "Uważamy udział rosyjskich bokserów w międzynarodowych zawodach na warunkach o charakterze politycznym za absolutnie niedopuszczalny. Tym samym rosyjscy bokserzy są gotowi startować w międzynarodowych zawodach na równych zasadach z bokserami z innych krajów, startującymi pod ich symbolami państwowymi" - zarzeka się. Dodaje, że Rosyjska Federacja Bokserska jest "przeciwna podpisywaniu jakichkolwiek deklaracji", których wymaga MKOl. "Nie zamierzamy rezygnować z naszej ojczyzny i apelujemy do wszystkich, aby niczego nie podpisywali. Wystąpimy tylko pod flagą i hymnem kraju" - buńczucznie zapowiada. Z kolei Nikołaj Wałujew, były mistrz świata w boksie, deputowany do Dumy Państwowej, powtarza starą śpiewkę o domniemanej dyskryminacji. O komentarz poproszono także kapitana rosyjskiej drużyny bokserskiej. Muslim Gadżimagomedow wypowiedział się krótko. "Nie zgadzamy się z decyzją MKOl, trenujemy dzień i noc" - uciął. Kilka miesięcy temu, z inicjatywy Stanów Zjednoczonych i w odpowiedzi na kontrowersje wokół IBA, powołano organizację World Boxing, która ma utrzymać boks jako sport olimpijski. Do USA i WB dołączyły inne kraje: Kanada, Polska, Szwajcaria, Holandia, Wielka Brytania, Irlandia, Czechy i Szwecja. Rosjanie poczuli się upokorzeni. Skandaliczne groźby, do Paryża chcą wjechać czołgami