Była pierwsza kolejka sezonu 2022/23. Spojrzałem w obsady komentatorskie: na przywitanie z ligą trafił mi się mecz Wolfsburga z Werderem Brema. Całkiem ciekawie. Pierwsi mieli pucharowe aspiracje pod wodzą właśnie zatrudnionego Niko Kovaca, drudzy - przed chwilą awansowali do Bundesligi. To im trzeba było poświęcić sporo czasu, by zapoznać się z nową drużyną. W oczy od razu rzucał się duet napastników. Niclas Fuellkrug i Marvin Ducksch. Pierwszy z nich na zapleczu Bundesligi zdobył 19 bramek, drugi - 21. W ciemno można było zakładać, że duet snajperów ma być najgroźniejszą bronią Werderu, po tym jak walnie przyczynił się do ich awansu do Bundesligi. Trudno spodziewać było się jednak wielkich fajerwerków - obaj byli już nie najmłodsi (odpowiednio 29 i 28 lat), obaj po przejściach, obaj w przeszłości odbili się od Bundesligi. Szczerze? Większe nadzieje robiłem sobie po nieco młodszym Marvinie Duckschu, wychowanku Borussii Dortmund, który do drużyny pukał, gdy jej snajperem był jeszcze Robert Lewandowski. W tej rywalizacji z góry był skazany na porażkę. Niclas Fuellkrug strzela jak najęty To jednak Fuellkrug błysnął jako pierwszy. W 21. minucie pięknie przymierzył zza pola karnego, otwierając bundesligowy dorobek Werderu. W kolejnym meczu, ze Stuttgartem, trafił znowu. Z Borussią Dortmund skończył mecz bez gola, ale następnego dołożył w 4. kolejce z Eintrachtem. W kolejnej zdobył dwie bramki przeciwko Bochum. O blisko 30-letnim snajperze zaczynało być w Niemczech głośno. Zaczęto przypominać jego historię - nagle przypomniano sobie, że Fuellkrug swego czasu faktycznie uchodził za utalentowanego napastnika. Karierę wyhamowały jednak kontuzje, gracz wiele czasu spędzał w lekarskich gabinetach, a na boiskach kursował między 1. a 2. Bundesligą. Nie zawsze błyszczał skutecznością. Na początku listopada Fuellkrug miał już na koncie 10 bramek i prowadził w klasyfikacji strzelców Bundesligi. Za rogiem czaił się mundial w Katarze. Niemcy mieli ogromny problem z obsadą pozycji napastnika, ale na 30-latka, szwędającego się do tej pory między Hannoverem, Nuernbergiem a Werderem, patrzono nieufnie. Jak na jednorazową eksplozję formy, ciekawostkę, w stylu naszego Grzegorza Piechny. Trudno było upatrywać w nim zbawcy niemieckiej kadry. Nieufność w reprezentacji. Fuellkrug nadal strzela Hansi Flick naprawdę miał jednak problem, by wystawić na "dziewiątce" kogoś, kto gwarantowałby zdobywanie bramek. Tuż przed mundialem nieśmiało zaprosił więc blisko 30-letniego napastnika na jego pierwsze zgrupowanie reprezentacji. W sparingowym debiucie w kadrze Fuellkrug zameldował się z golem (dając wygraną 1-0 nad Omanem), ale Flick cały czas postrzegał wystawianie go od pierwszej minuty jako zbyt duże ryzyko. Brakowało zaufania, że Fuellkrug faktycznie jest piłkarzem na tak wysokim poziomie, by partnerować Thomasowi Muellerowi, czy Leroyowi Sane. Rozpoczął się mundial, a w meczu z Japonią napastnik otrzymał od Flicka tylko 11 minut. Z Hiszpanią 20 minut - tyle wystarczyło, by "Fuelle" zdobył bramkę i uratował "Die Mannschaft" remis 1:1. Mimo tego kluczowe spotkanie z Kostaryką znów rozpoczął na ławce i wszedł dopiero na końcowe pół godziny. Niemcy w tym meczu sensacyjnie przegrywali nawet 1:2, ale Fuellkrug zaliczył asystę, a później sam zdobył bramkę, ratując wygraną. Ta jednak na niewiele się zdała. Niemcy odpadli z mundialu już po fazie grupowej i pytanie, czy z Fuellkrugiem od pierwszej minuty byłoby inaczej, pozostawało otwarte. Zwłaszcza, że od tamtego czasu "Fuelle" w wyjściowym składzie zaczynał wiosenne mecze kadry. Z Peru zdobył 2 gole, z Belgią i Ukrainą po jednym. Nagle okazało się, że ten 30-latek po 7 meczach w kadrze ma na koncie 7 zdobytych bramek. I to strzelonych w dużej mierze w roli dżokera. Najlepszy w karierze sezon Fuellkrug zwieńczył tytułem króla strzelców Bundesligi i transferem do Borusii Dortmund. Z "brzydkich ptaków", jak sam nazywał się w parze z Duckschem, na stare lata wyrósł piękny łabędź. Z 2. Bundesligi do finału Ligi Mistrzów Po transferze do Dortmundu wywalczył miejsce w jedenastce i choć nie strzelił tylu goli, co w Werderze (12 bramek w lidze, 3 w Lidze Mistrzów), zwracano uwagę, jaki wpływ wywiera na grę drużyny. "Fuelle" często brał udział w rozegraniu, co przełożyło się na liczbę asyst. Tych w samej Bundeslidze zanotował 8, biorąc łącznie udział przy 20 golach dla swojego zespołu. Do tego sezon zwieńczył występem w finale Ligi Mistrzów. Zaledwie dwa lata wcześniej grał nie przeciwko Realowi Madryt, a Jahnowi Regensburg i Erzgebirge Aue. W kadrze, przygotowującej się do Euro, długo utrzymywał miejsce w wyjściowym składzie. Jesienią jeszcze grał od pierwszej minuty i strzelał gole USA, Meksykowi i Turcji. Wiosną, już jak zawodnik wchodzący, "ukąsił" Holendrów. Julian Nagelsmann, po przejęciu sterów od Hansiego Flicka, niespodziewanie znów zaczął jednak wykorzystywać Fuellkruga jako dżokera. Na szpicy kolejny raz znalazło się miejsce dla Kaia Havertza, któremu daleko do charakterystyki klasycznej "dziewiątki". Gracz Arsenalu często schodzi na boki i do środka, co podoba się Nagelsmannowi w rozegraniu piłki. Ale gdy potrzeba goli, na boisku znów musi zameldować się Fuellkrug. Niesamowite statystyki Fuellkruga. Gol na wielkim turnieju co 35 minut Ten na drugi wielki turniej pojechał w roli dżokera. Ze Szkocją 27 minut - i oczywiście bramka. Z Węgrami 32 minuty - tym razem bez zdobyczy. Aż w końcu mecz ze Szwajcarią, w którym Niemcom nie szło aż do doliczonego czasu gry. Nagelsmann długo zwlekał z wprowadzeniem Fuellkruga, posyłając przed nim na boisko choćby Maximiliana Beiera, innego z kadrowych "świeżaków", błyszczącego w tym sezonie w Hoffenheim. 21-latek to jednak także nie klasyczna "dziewiątka", a piłkarz bardziej w typie sprintera. Dopiero wejście Fuellkruga, na zaledwie 14 minut, dało Niemcom upragniony remis i zwycięstwo w grupie. 31-latek znów udowodnił, że jest rasowym snajperem - wygrywając walkę o pozycję i zamieniając dośrodkowanie Davida Rauma na gola. Wcześniej strzałów głową Havertz próbował czterokrotnie. Fuellkrugowi do zdobycia bramki wystarczyła jedna próba. Ile znaczy obecność na boisku prawdziwego napastnika. Dziś Fuellkrug jest bohaterem narodowym całych Niemiec. Kto nie kocha takich historii, jak ta? To historia gracza znikąd, który po trzydziestce nagle wdrapał się na futbolowy szczyt. Jest idolem całego kraju. Dziś Fuellkrug ma też na koncie 4 gole w 6 meczach na wielkich turniejach, choć żadnego z nich nie rozpoczynał w wyjściowym składzie. Średnio na dużych imprezach strzela gole co 35 minut. A to statystyka, która naprawdę zwala z nóg. Z Frankfurtu nad Menem Wojciech Górski, Interia