Kibice rumuńscy zalali Monachium przed meczem z Ukrainą. To druga taka inwazja w tym mieście w ciągu czterech dni, bo przecież w piątek, w związku z meczem otwarcia Mistrzostw Europy między Niemcami a Szkocją miasto zostało zapełnione dziesiątkami tysięcy kibiców szkockich. Teraz przyjechali Rumuni, którzy zaskoczyli wszystkich. Także dokonali wielkiej inwazji na Monachium. Przed meczem dochodziło do wielu aktów kurtuazji. Rumuni okazywali wsparcie Ukraińcom i zachowywali się wobec nich życzliwie, dlatego incydent przed meczem z pewnością nie był podyktowany złą wolę i niechęcią. To nieporozumienie. Niemniej doszło do niego. Ważny mecz i ważny hymn dla Ukrainy Ukraina gra na pierwszym dużym turnieju piłkarskim od inwazji rosyjskiej z lutego 2002 roku. Nie było jej na mundialu w Katarze, teraz więc przybyła, by się pokazać światu. Jak podkreślają Ukraińcy, to ważne, by świat ich widział. Rosji nie ma, jest wykluczona, a Ukraina istnieje i walczy. Stąd ten pierwszy hymn, jaki wybrzmiał podczas Euro 2024 w meczu z Rumunami w Monachium miał ogromne znaczenie. Widać było przejęcie na twarzach śpiewających go ukraińskich piłkarzy. A na początku - konsternację. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że gdy piłkarze stawali do hymnów, fani z Rumunii rozpoczynali śpiew i zabawę. Nie zdążyli wyhamować i ich wrzaski oraz tańce naszły na pieśń Ukraińców. Reszta stadionu zaczęła wyć i gwizdać, wtedy Rumuni połapali się, że niechcący zakłócili ważny hymn rywali. Zamilkli bardzo szybko i reszta narodowej pieśni wybrzmiała już bez zakłóceń. Radosław Nawrot, Monachium