Informacja o tym, że kibice albańscy i chorwaccy na trybunach podczas meczu obrażali Serbów, wypłynęła na bieżąco. Federacja strony w tym wypadku pokrzywdzonej od razu stanowczo dała do zrozumienia, że nie będzie tolerować takich incydentów i zagroziła wycofaniem się z Euro 2024. To, że kibice na trybunach czy poza nimi posługują się bardzo kontrowersyjnymi hasłami, nie jest niczym nowym i właściwie trudno podjąć z tym skuteczną walkę w dłuższej perspektywie. Oczywiście, kary na kluby czy federacje są regularnie nakładane, ale nie da się założyć, że przynoszą one efekt w postaci zaniechań skandalicznych zachowań fanów w przyszłości. Gorzej, jeśli skandaliczne i nawołujące do nienawiści hasła wykorzystują sami piłkarze. Tym bardziej jeśli robią to z wysokości murawy przy użyciu megafonu, niemalże prowadząc "doping" dla swoich kibiców. Taka właśnie sytuacja miała miejsce po spotkaniu Albanii z Chorwacją zakończonym remisem 2:2. Piłkarz przez megafon krzyczał skandaliczne hasła na stadionie. Oberwało się nie tylko Serbii Po zakończeniu meczu w Hamburgu jeden z piłkarzy, a konkretnie Mirlind Daku postanowił przejąć megafon i podejść do trybuny zajętej przez albańskich kibiców. Następnie zachęcał ich do wykrzykiwania haseł uderzających nie tylko w Serbię, ale również w Macedonię Północną (dawniej Macedonia). - J**ać Macedonię i Serbię - krzyczał z kibicami reprezentant Albanii. Na reakcję macedońskiej federacji piłkarskiej nie trzeba było czekać zbyt długo. Wystosowała ona oświadczenie, w którym wzywa Mirlinda Daku do oficjalnych przeprosin. Po dwóch kolejkach reprezentacja Albanii ma na koncie jeden punkt, a jej awans do fazy pucharowej Euro 2024 wciąż jest możliwy. W ostatnim spotkaniu zmierzy się ona z Hiszpanią, która po zwycięstwie nad Włochami ma komplet "oczek" i zapewniony awans w 1/8 finału.