Nie ma co się oszukiwać - mecze piłkarskiej reprezentacji Polski z kadrą Niemiec "grzeją" nie tylko dlatego, że "Die Mannschaft" to - przynajmniej z reguły - bardzo mocna ekipa, ale swoje robi tu też całe tło historyczne związane ze stosunkami obu krajów na przestrzeni dziejów. Tak samo mecze Anglików z Francuzami mają w sobie więcej "pieprzu" przez wielowiekową rywalizację obu tych państw. W 2006 roku, podczas jednego z mundiali, jedną z wyróżniających się potyczek fazy grupowej był mecz między Portugalią i Angolą - dawnym państwem kolonizującym i dawną kolonią. Podtekstów nie braknie też na Euro 2024 - podczas spotkania Włochy - Albania. 19 minut i Niemcy przeszli do historii. Niebywały scenariusz na Euro 2024 Albania, Włochy i dziejowa zawierucha Albania ma za sobą wieki niełatwej historii - o pierwszej państwowości albańskiej można było mówić już w średniowieczu, ale potem przez stulecia kraj ten znajdował się pod obcymi władzami - a przede wszystkim tą turecką. W 1912 roku udało się proklamować niepodległość, ale na dobrą sprawę taki stan rzeczy potrwał mniej niż trzy dekady. W kwietniu 1939 roku siły faszystowskich Włoch zajęły Albanię, która już od dłuższego czasu tak czy inaczej znajdowała się pod silnymi politycznymi wpływami Italii. Wówczas jednak, na kilka miesięcy przed atakiem Niemiec, Słowacji i ZSRR na Polskę i początkiem II wojny światowej, relatywnie niewielkie królestwo ostatecznie stało się protektoratem, formalnie pod rządami włoskiego króla Wiktora Emanuela III. Kolejna zmiana sytuacji nastąpiła już w trakcie i po II WŚ. No ale historia wciąż rezonuje, a nawet nabiera nowych odcieni. "Przez dziesięciolecia nasz półwysep stanowił dla Albanii horyzont lepszego świata. A Tirana była trochę jak filia: oglądają tam nasze programy, korzystają z naszych produktów, mówią lub przynajmniej rozumieją nasz język. Centrum stolicy zbudowali niemal w całości Włosi. Nawet stadion im. Qemala Stafy, będący zwyczajową siedzibą 'Orłów', jest wytworem faszyzmu Mussoliniego: kamień węgielny położył Galeazzo Ciano w 1939 roku, a architekt Gerardo Bozio zbudował obiekt na obraz i podobieństwo Stadio Olimpico w Rzymie" - pisał w listopadzie 2014 roku dla "Il Fatto Quotidiano" Lorenzo Vendemiale, co pewnie po drugiej stronie Adriatyku niekoniecznie musiało zostać przyjęte przesadnie dobrze. Zależnie, jak interpretować ten ton. Autor pisał jednak także o kompleksie wyższości ze strony Włochów wobec "sąsiadów" zza morza, podejmując jednocześnie kwestię migracji na Półwysep Apeniński - Albańczycy to bowiem druga największa grupa imigrantów w Italii zaraz po Rumunach. Te wszystkie rozważania nie były jednak przypadkowe, bowiem dokładnie 18 listopada 2014 roku Włochy i Albania zagrały ze sobą po raz pierwszy w historii. Dosyć późno. Szał radości Niemców, show w Monachium. Tak padł pierwszy gol Euro 2024 [WIDEO] Euro 2024 szansą dla Albanii. "Orły" ze słabym bilansem przeciwko Włochom Był to sparing rozegrany na Stadio Luigi Ferraris w Genui, który przyniósł tylko jedno trafienie, w zasadzie już w końcowej fazie spotkania - w 82. minucie dla "Squadra Azzurra" gola zdobył Stefano Okaka i była to co ciekawe jego jedyna bramka w narodowych barwach - później w kadrze zagrał jeszcze w czterech meczach na przestrzeni sześciu lat. Drugi mecz towarzyski obie ekipy rozegrały niemal dokładnie osiem lat później - 16 listopada 2022 roku Włosi zdołali się nieco bardziej rozkręcić, bo wygrali 3:1 po dwóch golach Grifo i jednym Di Lorenzo. Honorowe trafienie dla "Czerwono-Czarnych" zanotował Ardian Ismajli. O punkty "Orły" z Włochami walczyły tylko dwa razy, podczas eliminacji do MŚ 2018 - najpierw w Palermo drużyna z Półwyspu Apenińskiego wygrała 2:0 (De Rossi, Immobile), a następnie w rewanżu w Szkodrze zwyciężyła 1:0 (Candreva). Cztery mecze, cztery porażki Albańczyków. Euro 2024 będzie doskonałą okazją na przełamanie kiepskiej passy, ale... zadanie wydaje się tu trudniejsze niż kiedykolwiek, pomimo naprawdę udanych eliminacji ze strony podopiecznych Sylvinho, którzy awansowali bezpośrednio na turniej m.in. kosztem Polski. O tym nie trzeba jednak nikomu w kraju nad Wisłą przypominać...