Reprezentacje Słowacji i Ukrainy mierzyły się w piątek w meczu drugiej kolejki fazy grupowej Euro 2024. Ewentualne zwycięstwo gospodarzy zagwarantowałoby im awans, z kolei tylko komplet punktów mógł przywrócić "do życia" gości. Piorunujący start Słowaków, motorem napędowym były gracz Ekstraklasy Nie będzie przesadą, jeśli określimy reprezentację Słowacji jako jedną z największych pozytywnych niespodzianek początku Euro 2024. Nasi sąsiedzi zasłużenie - choć nie bez dozy szczęścia - pokonali wyżej notowanych Belgów i znacznie ułatwili sobie dalszą walkę o awans z grupy E. Chociaż w piątek to Ukraińcy byli "na musiku", początek meczu zupełnie tego nie pokazał. Słowacy zdominowali swoich rywali w trakcie pierwszego kwadransa, a ich liderem był znany z polskich boisk Lukas Haraslin. A w 17. minucie było już 1:0. Podopieczni trenera Calzony sprytnie rozegrali wyrzut z autu. Piłka trafiła do rzeczonego Haraslina, a ten bez namysłu dośrodkował w pole karne. Tam czyhał już Ivan Schranz, który wygrał pojedynek z Ołeksandrem Zinczenko i głową otworzył wynik. Ukraińcy przez długi czas nie mogli się otrząsnąć. W końcówce pierwszej połowy prezentowali się już jednak znacznie lepiej. W 34. minucie po składnej akcji w słupek trafił Ołeksandr Tymczyk. Ukraińcy przebudzili się po przerwie Podopieczni selekcjonera Rebrowa po zmianie stron kontynuowali progres. Lepsza gra szybko przyniosła owoce. W 54. minucie przeprowadzili długi atak pozycyjny. Futbolówka wreszcie trafiła na lewą stronę, gdzie Zinczenko odpłacił się za błąd przy trafieniu na 0:1. Defensor Arsenalu zagrał płasko w pole karne, a Mykoła Szaparenko uderzył bez namysłu i doprowadził do remisu. Nie był to koniec popisów Ukraińców, którzy z akcji na akcję łapali coraz lepszy rytm. Dopięli swego w 80. minucie. Szaparenko do bramki dołożył efektowną asystę, gdy odnalazł długim podaniem Romana Jaremczuka. Gracz Valencii CF świetnie "skleił" futbolówkę w polu karnym, po czym posłał ją obok interweniującego Martina Dubravki. Ten wynik zupełnie odmienia sytuację w grupie E. Na ten moment w najgorszej sytuacji są ci, którzy przed startem turnieju byli murowanymi faworytami do awansu, czyli Belgowie. Jeśli w sobotę pokonają Rumunów, wszystkie cztery drużyny będą mieli na koncie po trzy oczka. *** Oto nasz raport specjalny, bądź na bieżąco: EURO 2024.