Partner merytoryczny: Eleven Sports

Turcy spalili się ze wstydu, kibice mieli dosyć. Gigantom już nikt tego nie odbierze

Portugalscy piłkarze szybko wynagrodzili kibicom chwile stresu, które ci przeżyli podczas pierwszego spotkania "Nawigatorów" na Euro 2024. Po nerwowym spotkaniu z Czechami, tym razem Cristiano Ronaldo i spółka bez większych problemów rozprawili się z Turkami, zapewniając sobie zarazem triumf w grupie F. Niżej notowany zespół najadł się wstydu w pierwszej połowie, gdy wpadł kuriozalny samobój. Piłkarze schodzili na przerwę w akompaniamencie głośnych gwizdów. Nie spowodowały one nagłej poprawy gry.

Reprezentacja Portugalii
Reprezentacja Portugalii/Ina Fassbender/AFP

W sobotnie popołudnie w Dortmundzie któraś z ekip w końcu musiała po raz pierwszy stracić punkty na Euro 2024. Oba zespoły zwyciężyły na otwarcie turnieju i to nie bez problemów. Minimalnie większej ilości strachu najedli się Portugalczycy. Mistrzowie Starego Kontynentu z 2016 roku na pół godziny przed ostatnim gwizdkiem sędziego w konfrontacji z Czechami przegrywali 0:1, ale dzięki piorunującej końcówce zdołali odwrócili losy potyczki. Zwycięska bramka padła dopiero w doliczonym czasie gry. Potem rozpoczęło się czyste szaleństwo na punkcie Cristiano Rolando. Na boisko wtargnął nawet jeden z niesfornych kibiców, dając pole do popisu ochroniarzom. Dobrze zbudowani panowie szybko powalili fana na murawę, o czym donosił nasz wysłannik, Wojciech Górski.

Kuriozalny samobój Turków. Po gwizdku kończącym połowę dostali „nagrodę”

22 czerwca gra Turków od pierwszych minut charakteryzowała się ogromną nerwowością, podczas gdy Portugalczycy spokojnie budowali akcje i co jakiś czas kąsali niżej notowaną ekipę. Starania podopiecznych Roberta Martineza przyniosły oczekiwany skutek tuż po upływie dwudziestu minut gry. Piłkę w polu karnym przeciwników otrzymał Bernardo Silva. Gracz Manchesteru City długo się nie zastanawiał, uderzył w kierunku bramki i bez problemu pokonał Altaya Bayindira. Turecki golkiper przykry moment przeżył również parę minut później. 26-latek nie porozumiał się z Sametem Akaydinem. Obrońca chciał wycofać piłkę, lecz problem w tym, że między słupkami nie było bramkarza i futbolówka zatrzepotała w siatce.

Podczas Euro 2024 oglądaliśmy już mnóstwo samobójów, jednak ten z Dortmundu zdecydowanie przebił wszystkie poprzednie. Ze wstydu spalili się nie tylko piłkarze, ale też licznie zgromadzeni kibice. Gdy zawodnicy schodzili na przerwę, na domowym obiekcie Borussii Dortmund zrobiło się przeraźliwie głośno. Nie były to okrzyki radości, a niekończące się gwizdy. Fani oczekiwali natychmiastowej poprawy w drugiej połowie i choćby bramki honorowej, po której internet zapomniałby o "swojaku" Sameta Akaydina.

Portugalczycy się nie zatrzymali. Już nikt ich nie wyprzedzi

Zamiast odrabiania start przez Turków, w drugich czterdziestu pięciu minutach imponującą grę kontynuowali Portugalczycy. W końcu na boisku swoją obecność zaakcentował Cristiano Ronaldo. Kapitan "Nawigatorów" otrzymał doskonałe długie podanie, pognał do przodu, ale zamiast uderzać na siłę zagrał bardzo mądrze wprost pod nogi Bruno Fernandesa. Ten nie miał większych problemów z tym, żeby wyprowadzić mistrzów Europy z 2016 roku na trzybramkowe prowadzenie. Już wtedy stało się jasne, że o wielkiej sensacji w sobotnie popołudnie nie ma mowy.

Gracze Roberto Martineza dzięki zwycięstwu zapewnili sobie awans do 1/8 finału z pierwszego miejsca w grupie. Turcy o przepustkę do dalszej fazy turnieju powalczą z Czechami. Nie należy też zapominać o Gruzinach. Przed debiutantami na mistrzostwach Europy jednak pojedynek z Portugalią, której pokonanie graniczy z cudem. Chociaż kto wie, może selekcjoner rodem z Hiszpanii da szansę rezerwowym i niespodzianka stanie się faktem.

Hubert Hurkacz - Alexander Zverev. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Piłkarze reprezentacji Portugalii/HALIL SAGIRKAYA / ANADOLU/AFP
Radość reprezentantów Portugalii/AFP
Reprezentacja Portugalii (pierwszy z prawej Cristiano Ronaldo) cieszy się z gola przeciw Czechom w Lidze Narodów, dwa miesiące przed mundialem 2022/AFP/Michal CIZEK/AFP
INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem