Do tej pory rzadko mieliśmy takie sytuacje, by polscy kibice jechali na jakiś mecz dużej imprezy piłkarskiej chociaż nie mają biletów. No chyba z nadzieją, że je kupią od koników pod stadionem. Jednakże takiego obyczaju jak u Szkotów czy Holendrów, by pojechać z premedytacją bez biletu tylko po to, by bez wchodzenia na stadion poczuć atmosferę wielkiej imprezy, Polacy dotąd nie praktykowali. Teraz jest zmiana. Po Berlinie krąży tak wielu polskich fanów, że jest ludzką niemożliwością, aby wszyscy mieli bilety i weszli na mecz Polski z Austrią.Wielu z nich urządziło sobie weekendową wycieczkę do Berlina, by przy okazji poczuć klimat, obejrzeć mecz w strefie kibica albo w berlińskich knajpkach. To rzadkość i nowość, ale zrozumiała, bo takiego meczu jeszcze w dziejach polskiej piłki nie było. Duża impreza piłkarska u sąsiadów Polski Niemcy są jednym z trzech naszych obecnych sąsiadów, którzy organizowali takie imprezy - mundial albo mistrzostwa Europy - obok Rosji (mundial 2018) i Ukrainy (Euro 2012 wraz z nami). Tu odbyły się mistrzostwa świata w 2006 roku (bo w 1974 toku Niemcy Zachodnie nie były naszym sąsiadem, jedynie NRD) oraz tegoroczne Euro (bo w 1988 roku również RFN sąsiadem nie był). To zatem najbliższe nam miejsca, gdzie grać może polska drużyna, ale Berlin pod tym względem przebija wszystko. W 2006 roku Polacy występowali w trzech meczach grupowych znacznie dalej na zachód - odpowiednio w Gelsenkirchen (mecz z Ekwadorem), Dortmundzie (z Niemcami) i Hanowerze, gdzie obecnie mają bazę polscy piłkarze (wtedy starcie z Kostaryką). Dodajmy, że w 1974 roku kadra Kazimierza Górskiego grała w Stuttgarcie, Frankfurcie nad Menem i Monachium, jeszcze dalej od Polski. W czasie Euro 2012 polscy gracze nie występowali na ukraińskich stadionach, jedynie w Warszawie i Wrocławiu, gdyż rywalizację skończyli na fazie grupowej. Podobnie podczas mistrzostw świata w Rosji nie mieli okazji grać w Kaliningradzie (Królewcu), co byłoby rekordem. Ich mecze gościły Moskwa, Kazań i Wołgograd. Inaczej mówiąc, Berlin jest absolutnym rekordzistą pod względem bliskiej odległości od polskich granic i pod tym względem przydzielenie Polsce meczu z Austrią właśnie tutaj to dar niebios, niezwykła manna dla kibiców, których nie stać logistycznie czy finansowo na wyprawę w głąb Niemiec. Taka okazja trafia się rzadko. Dość powiedzieć, że ze Świecka do Berlina jest 106 km, a z Cedyni - jeszcze mniej, raptem 80 km. Dla fanów z Gorzowa, Zielonej Góry, Szczecina, Poznania i okolic to absolutna gratka. 80 km z polskiej granicy pod Cedynią do Berlina to rekord absolutny. To bliżej niż z Poznania do Warszawy, ba, bliżej niż z Warszawy do Łodzi czy Białegostoku. Kiedy Polacy grali w 2008 roku w Wiedniu, zresztą także z Austrią, wówczas do polskiej granicy w Kotlinie Kłodzkiej albo w okolicach Istebnej czy Cieszyna mieliśmy około 300 km. To niebo a ziemia w porównaniu z Berlinem. Już pod tym względem mecz Polski z Austrią przechodzi zatem do historii polskiej piłki. *** Oto nasz raport specjalny, bądź na bieżąco: EURO 2024. Radosław Nawrot, Berlin