Polscy kibice nie są raczej przyzwyczajeni do sytuacji, by - o ile nie grają z gospodarzami - byli w mniejszości liczebnej podczas meczu dużego turnieju. Owszem, do Kataru na mundial w 2022 roku nie pojechało ich zbyt wielu, mniej niż fanów meksykańskich czy argentyńskich. Jednakże Euro 2024 odbywało się blisko, tuż za polską granicą. Problem w tym, że holenderską też. Hamburg zalała fala kilkudziesięciu tysięcy Holendrów. Stąd do granicy Holandii jest 250 km, mniej niż z Poznania do Warszawy. Fani z Holandii mogą przyjechać w zasadzie na jedno popołudnie. Dla Polaków to dalsza wyprawa, aczkolwiek z Polski na mecz do Hamburga ruszał specjalny pociąg. Za 237 zł w dwie strony można było dojechać z Warszawy przez Poznań do Hamburga właśnie, aczkolwiek niewielu polskich kibiców o tym wiedziało. Nie było w nim ścisku. Polscy fani wybierali raczej samochody, mimo poważnych problemów z parkowaniem w Hamburgu i pod Volksparkstadionem. Przyjechało ich sporo, a jednak mniej niż Holendrów. Ci zalali strefę kibica, potem okolice hamburskiego stadionu, wreszcie trybuny. To jednak jedna z największych grup, jakie zjechały na Euro 2024. Może nie tak potężna jak Szkoci w Monachium, ale jednak bardzo liczna. Niezwykłe było to, że tak wielu Holendrów założyło na siebie koszulki reprezentacji Holandii, których trudno nie rozpoznać - te z Euro 1988, które ich zespół wygrał. Na plecach - nazwiska Gullit, van Basten, Rijkaard. To triumf jednej z najwspanialszych drużyn, jakie kiedykolwiek Mistrzostwa Europy wygrały. Widać było, że fani z Holandii nawiązują do tamtych wydarzeń sprzed 36 lat. My na razie nie mamy do czego i kibice polscy nie mieli jak na to odpowiedzieć.. Namacalne sukcesy polskiego futbolu skończyły się wcześniej, w 1982 roku i dotyczyły mundiali. Nigdy Mistrzostw Europy. Ryk, jaki wydali z siebie fani holenderscy podczas wyjścia na rozgrzewkę ich piłkarzy był potężny. Hity z Męskiego Grania czy "Akademii Pana Kleksa", które puszczano polskim kibicom przed meczem nie miały takiej mocy. "Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie" zabrzmiało cokolwiek zwodniczo. Polscy fani rozlali się na niemal połowie stadionu w Hamburgu, ale Holendrzy zwartą, pomarańczową grupą prezentowali się bardziej jako jedność. Gdy jednak zabrzmiało najpierw "Wilhelmus van Nassouwe"w wykonaniu tysiące holenderskich gardeł, Polacy zdołali odpowiedzieć mocno "Jeszcze Polska nie zginęła". Nie pozostali tu dłużni. Pierwszy pojedynek na Euro 2024 rozegrał się na gardła. Radosław Nawrot, Hamburg