Przed rozpoczęciem środowego meczu wiadomo było dwie rzeczy. Po pierwsze, że Portugalia, niezależnie od wyniku, zajmie pierwsze miejsce w grupie F, natomiast Gruzja musiała wygrać spotkanie, aby liczyć na ewentualny awans. Obaj trenerzy podeszli więc do tego spotkania w odmienny sposób. Roberto Martinez zmienił praktycznie całą jedenastkę, w porównaniu do poprzedniego pojedynku zostawiając tylko bramkarza Diogo Costę i napastnika Cristiana Ronalda. Natomiast Willy Sagnol wystawił wszystko, co miał najlepszego, bo wiedział, że musi grać o trzy punkty. I jego podopieczni bardzo szybko zaczęli realizować ten plan. Błąd Antonia Silvy i spokój Chwiczy Kwarachelii w polu karnym W drugiej minucie fatalny błąd popełnił Antonio Silva. Obrońca zagrywał w poprzek boiska, podając do Georges'a Mikautadze. Ten ruszył z piłką na bramkę rywala, a potem zagrał na lewą stronę do Chwiczy Kwaracchelii. Gwiazdor SSC Napoli wpadł w pole karne goniony przez wracającego A. Silvę, ale zdążył uderzyć przy drugim rogu. W ekipie Gruzji wybuchła szalona radość, bowiem taki wynik dawał im w tym momencie awans do fazy pucharowej. Asysta w wykonaniu Mikautadzego oznacza, że został on pierwszym piłkarzem od Garetha Bale'a z Euro 2016, który w trzech meczach grupowych miał albo bramkę, albo decydujące podanie. Tak zły początek wprowadził pewną nerwowość w ekipie faworyzowanej Portugalii, która miała problemy, żeby zagrozić bramce przeciwników. Sygnał do zmiany dał oczywiście Cristiano Ronaldo, który w 16. minucie przymierzył z rzutu wolnego i choć piłka leciała w środek bramki, to Giorgi Mamardaszwili miał pewne kłopoty, ale wybił ją na rzut rożny. Z kolei w 28. minucie, po kolejnym stałym fragmencie, tym razie rzucie rożnym, CR7 walczył w polu karnym z Luką Loczoszwilim. Gruzin cały czas trzymał Portugalczyka za koszulkę, ten w końcu się przewrócił, a akcję zakończył strzałem w boczną siatkę A. Silva. Tymczasem kapitan Portugalczyków protestował, ale nic nie wskórał, za to sędzia Sandro Schärer pokazał mu żółty kartonik. Ta sytuacja mocno siedziała w głowie Cristiana Ronalda, ponieważ jeszcze schodząc do szatni wyrażał swoje niezadowolenie pracą arbitrów. Tuż po wznowieniu Portugalia miała okazję na wyrównanie, jednak uderzenie z bliska CR7 zostało przyblokowane i piłka przeleciała ponad poprzeczką. Georges Mikautadze przeszedł do historii finałów Euro Gruzini jednak także próbowali się "odgryzać" i w 53. minucie w pole karne szarżował Loczoszwili, który został kopnięty przez A. Silvę, ale sędzia Schärer pierwotnie nakazał grać dalej. Podopieczni Martineza prowadzili akcję, wymieniali podania, w końcu na strzał zdecydował się Diogo Dalot, piłka leciała tuż przy słupku, ale Mamardaszwili zdołał sparować piłkę. Wtedy jednak szwajcarski arbiter wrócił do sytuacji sprzed chwili. Najpierw słuchał, co mają mu do powiedzenia sędziowie VAR, a potem sam poszedł zobaczyć zdarzenie dotyczące Loczoszwilego i A. Silvy. I po chwili nie miał już wątpliwości, wskazał na "wapno". Do rzutu karnego podszedł Mikautadze i uderzył przy słupku, a Diogo Costa, choć wyczuł jego intencje, nie zdołał odbić piłki. Gruziński zawodnik tym samym został dziewiątym graczem, który strzelił gola w każdym z trzech meczów grupowych podczas finałów mistrzostw Europy i w tym momencie jest liderem klasyfikacji strzelców Euro 2024. W 65. minucie murawę stadionu w Gelsenkirchen opuścił Cristiano Ronaldo, który nie był zadowolony z rozwoju wypadków. Zmiennicy nic jednak nie wskórali i sensacja stała się faktem. To było pierwsze zwycięstwo Gruzji w finałach mistrzostw Europy, w których ten zespół przecież debiutuje. Te trzy punkty zapewniły podopiecznym Sagnola trzecie miejsce w grupie F i awans do 1/8 finału. Portugalia pozostała na pierwszej pozycji, ale na pewno nie takiego występu w środę spodziewali się jej kibice czy trener Martinez.