Meteorolodzy faktycznie zapowiadali, że podczas weekendowych spotkań przez Niemcy mogą przejść gwałtowne burze oraz nawałnice. Kiedy jednak rozpoczynało się spotkanie Niemiec z Danią, niewiele na to wskazywało. Przez pierwsze pół godziny pogoda była idealna do gry, ale nagle sytuacja zmieniła się w mgnieniu oka. Niebieskie niebo zakryła ciemna chmura, która sprawiła, że można było się poczuć, jakby nagle zapadł zmrok. Pogodowy armagedon. Sędzia przerwał mecz w Dortmundzie Wkrótce dołączyły do niej kolejne rzeczy - rozszalał się wiatr, a z nieba runęła ulewa. Gdy dołączyły do niej pioruny i huki burzy, sędzia zdecydował się przerwać spotkanie i zaprosił piłkarzy do szatni. Arbiter podjął znakomitą decyzję. Piłkarze boisko opuścili chwilę przed tym, jak rozpętało się piekło. Nagłe opady deszczu jeszcze bardziej nabrały na sile, a kibice, którzy nie mieli szczęścia siedzieć pod dachem, natychmiast zmokli do cna. Do tego sytuację wzmogły rynny, przez które woda z impetem spływała z dachu na kibiców. Część z nich rozpierzchła się w popłochu, ale niektórzy z duńskich fanów wykorzystywali darmową fontannę, tańcząc pod jej kroplami. To spotkało się z żywiołową reakcją reszty tłumu. Piłkarze na boisko wrócili dopiero po upływie około 20 minut. Zanim jednak wrócili do gry, przeszli krótką rozgrzewkę, by nie nabawić się kontuzji. Ostatecznie mecz udało się wznowić po blisko pół godzinnej przerwie. Z Signal Iduna Park w Dortmundzie Wojciech Górski, Interia