Maciej Słomiński, INTERIA: Rozmawialiśmy tuż przed rozpoczęciem Euro 2024 wiele sobie obiecując. Jak pan ocenia ten turniej i czy oglądał go pan bardziej jako trener czy jako kibic? Tomasz Kaczmarek, asystent trenera w NAC Breda: - Mistrzostwa Europy oglądałem przede wszystkim jako kibic. Pod względem trenerskim to Euro nie było ciekawe. Trzy, maksymalnie cztery reprezentacje grały taktycznie na wysokim poziomie - zaliczyłbym do nich drużyny Hiszpanii, Niemiec i Austrii oraz do pewnego momentu, szczególnie w fazie grupowej Szwajcarii. Charakterystyczne dla tych mistrzostw, było to, że zespoły teoretycznie indywidualnie najlepsze, grały bardzo nudną piłkę, nastawioną stricte na wynik. Mam na myśli Anglię, Francję i Portugalię, które mają niesamowity potencjał i głębię składu - ich mecze oglądało się trudno, w grze było zero aktywności, to była piłka reaktywna. Te zespoły czekały nisko na własnej połowie, czyhając na błąd przeciwnika albo na jakiś indywidualny moment swoich zawodników. W ich meczach było mało intensywności i fajnych momentów. Anglia zagrała pierwszą dobrą połowę dopiero w półfinale. Dużo lepiej oglądało się zespoły słabsze piłkarsko. Zgadzam się, że kolorytu dodały Euro te drużyny teoretycznie słabsze: Albania, Gruzja, Turcja, które grały odważnie nie mając nic do stracenia. - Turcję bym z tego grona wyłączył, to drużyna która ma wielu dobrych zawodników i bardzo dobrego trenera w osobie Vicenzo Montelli. Mieli również wielkie wsparcie kibiców, grając praktycznie u siebie. Słowacja i Słowenia często się mylą kibicom, a obie te reprezentacje zagrałby dobry turniej. Czyli jako trener niewiele pan z tego turnieju wyciągnął. Piłkarzom ciężko wspiąć się na wyżyny po tak długim i wyczerpującym sezonie ligowym. To już nie czasy, gdy drużyna narodowa zbierała się zimą w Wiśle u trenera Piechniczka i przez dwa miesiące biegała po górach. - Na pewno kalendarz jest dziś bardzo wymagający, z drugiej strony jest przykład reprezentacji Niemiec i Juliana Nagelsmanna. Ten selekcjoner od kiedy objął kadrę zdążył zrobić trzy krótkie zgrupowania i był w stanie taktycznie dobrze przygotować zespół do mistrzostw. Czasu zawsze w piłce nożnej jest za mało, pytanie brzmi: Jak dużo masz odwagi? Czy Hiszpania wygrała to Euro zasłużenie? - Hiszpania grała na najwyższym poziomie sportowym, wcale nie mając najlepszych zawodników indywidualnie. Możemy mówić, że było dużo nudy, ale prawda jest taka, że patrząc na Hiszpanię serce się radowało. To jest zespół techniczny i taktycznie inteligentny. Mają wszystko, umieją atakować i bronić. Sercem tego zespołu jest Rodri, z którym był ostatnio wywiad w brytyjskiej gazecie "Guardian", w którym mówił o detalach zespołu złotych medalistów. Powiedział jedno fascynujące zdanie: reprezentacja Hiszpanii z piłką gra jak duży zespół, czyli odwaga, wiara w siebie i swoje możliwości a bez piłki jak mały zespół, czyli solidarność, wspólna praca i konsekwencja w pogoni za piłką. Wszystko, czego potrzebują małe zespoły, żeby w ogóle mieć szanse. Zespołowość Hiszpanii powinna być inspiracją dla wszystkich, jak powinna wyglądać piłka, jak powinno się grać, trenować. Jak na tym tle wypadła reprezentacja Polski? Z jednej strony nie było wstydu, z drugiej odpadliśmy jako pierwsi z tego turnieju. - Najlepsza rzecz, jaka się udała selekcjonerowi Michałowi Probierzowi to stworzenie bardzo dobrej atmosfery wokół kadry. W końcu znalazł się trener, który zrozumiał, że reprezentacja to jest zespół wszystkich Polaków, który musi być blisko kibiców, otwarty na media, bo kadra narodowa to co innego niż klub. Selekcjoner stworzył fundament, a zawodnikom było łatwiej funkcjonować. Trener wykorzystał swoje doświadczenie i to się sprawdziło. To na plus, a co na minus? - Duża liczba kontuzji przed pierwszym meczem. To wymaga bardzo głębokiej analizy, bo tym sobie zabraliśmy szansę na to, żeby osiągnąć więcej. To jest coś obok czego nie można przejść obojętnie, to jest bardzo poważny temat. Druga rzecz na minus to druga połowa meczu z Austrią, to była kluczowa połowa w tym turnieju. Podoba mi się ogólny pomysł tej reprezentacji, żeby grać odważniej, żeby było na boisku więcej zawodników technicznych, ofensywnych. Fakty są takie, że mieliśmy bardzo trudną grupę. - Jakby ten turniej w wykonaniu Polaków podsumować jednym zdaniem to powiedziałbym: bez wstydu i bez szału. Po poprzednich turniejach Polacy wracali rozczarowani brakiem wyników, fatalną formą komunikacji i wszystkimi negatywnymi rzeczami dookoła reprezentacji. Z Niemiec nikt raczej nie wracał ze złymi uczuciami, jest jakiś optymizm. Optymizm bierze się stąd, że ta kadra ma dzisiaj twarz 19-letniego Kacpra Urbańskiego i niewiele starszych Nicoli Zalewskiego i Jakub Kiwiora. Można mieć nadzieję na przyszłość. - Musimy wymagać od siebie, żeby więcej Polaków grało w Lidze Mistrzów. Musimy lepiej kształcić, musimy lepiej edukować, bo potencjał sportowy w Polsce, która jest bardzo dużym krajem jest ogromny. Nie możemy czuć zadowolenia jeśli odpadamy jako pierwsi. Musimy być w stanie sportowo dojść do poziomu takich krajów jak Austria czy Szwajcaria - to nie są mocarstwa w piłce nożnej. Jak wyglądały te mistrzostwa z bliska? Jak blisko było Niemcom do tej narodowej euforii, która stała się ich udziałem w 2006 r.? - Prawie całe mistrzostwa spędziłem w Kolonii, udało mi się być na meczu Hiszpanii z Gruzją, obserwowałem to wielkie święto piłki nożnej z bliska. Myślę, że Niemcom zabrakło wygranej w ćwierćfinale, żeby euforia weszła na tamten poziom. 18 lat temu był półfinał, a teraz gospodarze skończyli grę o szczebel niżej. Uważam, że Nagelsmann jako trener dużo z tego zespołu wyciągnął, ale niestety w kluczowym meczu nie udało się wskoczyć na najwyższy poziom zjednoczenia narodu. Jak przebiega pana aklimatyzacja w NAC Breda? Z klubem związał się Kacper Kostorz, są te fantastyczne koszulki na cześć bohaterów z dywizji pancernej gen. Stanisława Maczka, którzy wyzwolili miasto. - Mówi się, że Breda to NAC, a NAC to Breda. Ten klub jest bardzo moco zakorzeniony w mieście. Jestem dumny, że mogę być częścią klubu z Bredy i że Polacy są tu darzeni tak olbrzymim szacunkiem. Na każdym kroku podkreśla się jak bardzo wdzięczni Holendrzy są Polakom za wyzwolenie. Proszę mi na koniec rozmowy powiedzieć najlepszą według pana "11" Euro 2024. - Maignan - Carvajal, Akanji, Calafiori, Kadioglu - Rodri, Kroos - Yamal, Olmo, Williams - Musiala.