Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polscy kibice nie zawiedli. Efekt był piorunujący

Wydawało się, że skoro Polska już odpadła i ostatni mecz na Euro 2024 nie ma już znaczenia dla układu tabeli, to wielu polskich fanów zrezygnuje z wizyty w Dortmundzie, najdalej położonym od kraju mieście Euro 2024, w którym biało-czerwoni grali. Mówiono o tym, że polscy fani mogą oddawać bilety, rezygnować. Nic podobnego się nie stało. Walcząca o awans i wygranie grupy Francja wcale nie miała nad Polakami przewagi na trybunach.

Polscy kibice na Euro 2024
Polscy kibice na Euro 2024/Kieran McManus/Shutterstock/East News

Polska zagrała z Holandią w Hamburgu i przegrała 1:2. Tam polskim kibicom trudno było zdobyć prze4wagę liczebna nad holenderskimi, którzy do Hamburga mieli bardzo blisko. Stworzyli ogromną, pomarańczową masę zarówno poza stadionem, jak i na nim. Nawet wtedy jednak polskich fanów przyjechało sporo, ponad 25 tysięcy było na stadionie. Jeszcze bardziej imponujący był pod tym względem wyjazd na drugi mecz do Berlina, z Austrią.

Nigdy wcześniej żaden mecz dużej imprezy mistrzowskiej nie odbywał się tak blisko Polski. Z okolic Cedyni do Berlina jest zaledwie 80 km - to absolutny rekord w dziejach polskiej reprezentacji i jej gier na turniejach. I na tym spotkaniu zjawiło się rekordowo wiele, po przeszło 35 tysięcy polskich fanów. Przebili tym wyjazdy do Gelsenkirchen na mundial w 2006 roku czy tez do Wiednia na Euro 2008.

Polscy kibice oglądają mecz Polska - Austria/Beata Zawrzel/REPORTER/East News

No ale Polska wtedy w Berlinie także przegrała, 1:3 z Austrią. W obliczu remisu Francuzów z Holendrami oznaczało to odpadnięcie z mistrzostw już na tym etapie. Ostatni mecz Polaków raz jeszcze okazał się starciem o honor, bez żadnej sportowej stawki. Wydawać się więc mogło, że w takiej sytuacji wielu polskich fanów zrezygnuje z wyjazdu do Dortmundu, który jednak leży najdalej od polskich granic, dalej niż Berlin czy Hamburg. Mówiło się o polskich kibicach, którzy mogą chcieć sprzedawać bilety itd.

Polscy kibice jednak zjechali tłumnie na mecz

Nic takiego się jednak na masowa skalę nie wydarzyło. Polscy fani do Dortmundu przybyli tłumnie, wielu z nich miało od dawna zaplanowaną tę wyprawę. I o to Francuzi, którzy do Dortmundu mają dość blisko i zjawili się na meczu licznie, okazali się nie mieć liczebnej przewagi nad fanami z Polski. To było wręcz niesamowite widzieć sporą część stadionu w Dortmundzie, na którym zazwyczaj gra Borussia Dortmund, wypełnioną biało-czerwonymi barwami.

Dla Polaków jednak mecze o honor to jedne z najbardziej obleganych wyjazdów od lat. Tłumy polskich kibiców pojechały przecież na mecz z Kostaryką do Hanoweru w 2006 roku, gdy Polska na mistrzostwach świata w Niemczech nie walczyła już o nic Nawet w Wołgogradzie w 2018 roku, gdzie przecież trudno się dostać i gdzie Polska grała jedynie o honor z Japonią na rosyjskim mundialu, też zjawili się fani.

Może dlatego, że wszystkie te mecze o honor były dotąd dla Polaków wygrane - 3:1 ze Stanami Zjednoczonymi na mundialu w 2002 roku w Korei Południowej, 2:1 z Kostaryką na mundialu w Niemczech i 1:0 z Japonią na rosyjskim mundialu. Teraz biało-czerwoni grali pierwszy w dziejach mecz o honor na Euro i to z najtrudniejszym rywalem, Francją.

Wyjazdom do Dortmundu sprzyjała pogoda. O ile przez większość turnieju było pochmurno, często lało i mieliśmy do czynienia z najchłodniejszym turniejem w dziejach, zupełnie nie letnim, o tyle w poniedziałek pogoda w Niemczech się zmieniło. Zaświeciło słońce, zniknęły chmury i mecz Polski z Francją odbywał się w Dortmundzie przy 28 stopniach Celsjusza.

Radosław Nawrot, Dortmund

Polscy kibice na Euro 2024/Foto Olimpik/Action Plus/Shutter/East News
Łukasz Gikiewicz i Wojciech Górski w Dortmundzie przed meczem Polska - Francja. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV
INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem