Jak zastąpić kontuzjowanego Xavera Schlagera? To było jedno z głównych pytań, jakie przy wyborze składu zadawał sobie Ralf Rangnick. Selekcjoner Austriaków postawił w środku pola na kolegę Schlagera z Lipska, a więc Nicolasa Siewalda oraz Floriana Grillitscha. Oznaczało to, że trwał przy pomyśle ustawienia na bokach pomocy Marcela Sabitzera oraz Konrada Laimera, w teorii graczy środka pola. Redbullowa Austria Rangnicka To ustawienie nie było oczywiście przypadkowe. Obaj znakomicie funkcjonują w pressingu, są bardzo wybiegani, mobilni i obdarzeni mocnym zmysłem taktycznym. A gdy Austria miała piłkę, schodzili do naturalnie do środka, tworząc przewagę w tej strefie oraz otwierając boczne korytarze dla ofensywnych wejść obrońców. Wówczas Mwene oraz Posch pełnili właściwie rolę skrzydłowych, a Seiwald lub Grillitsch ubezpieczali drużynę jako trzeci środkowi obrońcy. Drugi z nich gra zresztą właśnie na tej pozycji w TSG Hoffenheim, ustawiony tak przez Pellegrino Matarazzo. To pierwsza lekcja, jaką przed meczem z Francją mogą wyciągnąć "Biało-Czerwoni". Szybkość Francuzów. Theo, Mbappe i Dembele Francuzi zaś na boisko wyszli bez Oliviera Girouda, a z Marcusem Thuramem i Kylianem Mbappe rotującymi między lewym skrzydłem a środkiem ataku. Po lewej stroni ustawiony był także Theo Hernandez, którego szybkość, tak jak błyskawiczne sprinty Mbappe, sprawiały problem Austriakom na początku spotkania. Gracze Rangnicka kilkukrotnie ratowali się faulami. To jednak po drugiej stronie, za faule na Ousmanie Dembele, żółte kartki obejrzeli austriaccy obrońcy - Maximilian Woeber, a później Mwene. Lewa strona potrafiła zaś przedrzeć się w pole karne: najpierw płaskie uderzenie po składnej akcji oddał Mbappe, a później nikt nie zamknął dogrania Hernandeza wzdłuż bramki. Wymarzona okazja Baumgartnera i pechowy samobój Kłopoty Austrii trwały około 20 minut. Po tym czasie to zespół Rangnicka wskoczył naprawdę na wysokie obroty. Długimi chwilami Austrii udawało się utrzymywać przy piłce na połowie rywala, nie dopuszczając go pod swoją bramkę. W końcu gracze w czerwonych strojach wypracowali wymarzoną okazję. W 36. minucie środkiem przedarł się Grillitsch i podał do ustawionego - nie wiadomo dlaczego - na lewej stronie Michaela Gregoritscha. Wysoki napastnik dośrodkował, a Sabitzer natychmiast zgrał piłkę do niepilnowanego Baumgartnera. Ten miał przed sobą tylko wychodzącego z bramki Mike'a Maignana. I to właśnie francuski golkiper wyszedł z tego starcia zwycięsko. Znamy piłkarskie porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach. W kolejnej akcji Mbappe zmienił więc stronę, przeszedł na prawo, wpadł dryblingiem w pole karne i dośrodkował spod linii końcowej. Woeber nieszczęśliwie odbił piłkę głową, kierując ją do własnej bramki. Niespodziewany samobój sprawił, że Austria przegrywała do przerwy 0:1. Krew Griezmanna, pudło Mbappe Druga część spotkania rozpoczęła się od niebezpiecznej sytuacji, w której ucierpiał Antoine Griezmann. Francuski pomocnik z impetem wpadł na bandy reklamowe, uderzając w nie głową. Z jego skroni trysnęła krew, a na domiar złego, opatrunek nie chciał się trzymać na miejscu. Austriacy ruszyli, by odrabiać straty, ale to Francja po dziesięciu minutach od wznowienia gry była bliska podwyższenia prowadzenia. Kevin Danso popełnił błąd, ścigając się z Mbappe i francuski snajper pognał sam na bramkę Austriaków. Miał doskonałą okazję, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem uderzył tylko obok bramki. Sam nie mógł pewnie uwierzyć, jak to spudłował. Rywale "Trójkolorowych" zareagowali na to potrójną zmianą, a później szarżą Sabitzera, który wpadł między obrońców i przewrócił się w polu karnym. Sędzia nie zamierzał jednak podyktować rzutu karnego. Austria musiała się otworzyć, z czego Francja chętnie korzystała. Podopieczni Didiera Deschampsa przerzucili się na szybkie ataki, po których najpierw Griezmann był bliski zamknięcia dogrania z lewej strony, a później golkiper obronił dobitkę Kounde. Groźnie po jednej z akcji uderzał też Dembele. Im bliżej było końca meczu, tym mocniej nacierali Austriacy. Francuzi w końcówce starali się ochronić korzystny wynik już wszystkimi sposobami. Kylian Mbappe, przedłużający grę leżeniem na boisku, został niemiłosiernie wygwizdany przez publiczność. Doliczony czas gry wszyscy obecni na stadionie oglądali już na stojąco. Francuzi dopięli swego i dowieźli jednobramkowe prowadzenie do końca spotkania. Kilkoma akcjami pokazali, że tutaj też będą jednym z głównych faworytów do końcowego triumfu. Ale Austria absolutnie nie ma się czego wstydzić. A Polacy, przed piątkowym meczem, mają powody do niepokoju. Z Duesseldorfu Wojciech Górski, Interia