Berlin - to tutaj spoglądają dziś oczy całego piłkarskiego świata. Do stolicy Niemiec ściągnęły tłumy kibiców z Hiszpanii oraz Niemiec. Jak powiedziała nam spora część z nich, na miejsce przybyli jeszcze wczoraj lub dopiero w niedzielny poranek. Niektórzy z nich nie mają nawet biletów na mecz, lecz nie ma to dla nich wielkiego znaczenia. Chcą po prostu zebrać się razem, by dobrze się bawić i wyczekiwać triumfu swojej drużyny. Zaskakująca decyzja Niemców. Kuriozalny widok. Chodzi o Lewandowskiego Pierwsze głośne grupy kibiców dało się spotkać tuż pod samą Bramą Brandenburską, przy alei Unter den Linden. Obie strony zajęły miejsca na stojących obok siebie skwerkach, bawiąc się i śpiewając. W repertuarze Anglików znalazły się między innymi przyśpiewki chwalące skrzydłowego Arsenalu - Bukayo Sakę czy słynna piosenka "Three Lions" mówiąca o tym, że "futbol wraca do domu". Zwłaszcza w obozie fanów "Synów Albionu" alkohol lał się litami czy wręcz hektolitrami. Nietrudno było zostać nim oblanym, bowiem Wyspiarze ochoczo wstrzeliwali w powietrze "piwne salwy". Korzystali na tym miejscowi sprzedawcy, handlując w terenie browarami, które chłodziły się w plastikowych skrzyniach napełnionych zimną wodą. Tuż obok leżały sterty rozbitych butelek. Służby sprzątające będą miały tej nocy pełne ręce roboty. To dlatego Marciniak nie poprowadzi finału. Łukasz Gikiewicz ujawnia. "Wiem z dobrego źródła" Finał Euro 2024: Hiszpania - Anglia. Kibice obu reprezentacji opanowali Berlin "Wyskokowe trunki" spożywali także - choć jakby w mniejszych ilościach - Hiszpanie, stacjonujący tuż obok. Oni także w swoich przyśpiewkach celebrowali skrzydłowego swojej reprezentacji - Lamine'a Yamala, który w sobotę świętował 17. urodziny. A także wyrażali dumę ze swojej narodowości, powtarzając tekst "Yo soy espanol". Co ciekawe, w pewnym momencie przerwali doping i zaczęli obrażać... premiera Hiszpanii Pedro Sancheza, używając słów powszechnie uważanych za wulgarne. Zabawa trwała najlepsze także w znajdującej się po drugiej stronie Bramy Brandenburskiej strefie kibica. Tam doszło między innymi do "pokojowego zwarcia" obu stron, które urządziły sobie istny pojedynek na doping. Hiszpanie przedstawili także ciekawy transparent, postulując o przyznanie obrońcy Realu Madryt Daniemu Cravajalowi Złotej Piłki. Użyli do tego sprytnej gry słów, nieco przekręcając nazwisko defensora na "Cabrajal". "Cabra" w języku hiszpańskim to "koza" - po angielsku "goat". I właśnie tym ostatnim mianem nazywa się często najwybitniejszych sportowców danej dyscypliny (od "greatest of all time"). Komunikat UEFA, a potem takie słowa. Sensacyjne wyznanie bohatera Anglików I kibice Hiszpanii, i Anglii są niezłomni, stawiając jednoznacznie na triumf swojej reprezentacji. Mistrz Europy może być jednak tylko jeden. A kto nim zostanie? O tym przekonamy się już dziś wieczorem na Stadionie Olimpijskim. Z Berlina - Tomasz Brożek