Hamburg ma za sobą już dwa pierwsze mecze mistrzostw Europy. W niedzielę reprezentacja Polski przegrała tam 1:2, a przed meczem doszło do groźnego incydentu. W dzielnicy St. Pauli jeden z fanatyków - choć ani nie "Biało-Czerwonych", ani nie "Oranje" - pojawił się w okolicy strefy kibica z kilofem w ręku. W jego plecaku znaleziono także "koktajl Mołotowa". Policjanci postrzelili go jednym z sześciu oddanych strzałów. Te pierwsze były ostrzegawcze, wcześniej próbowano powstrzymać jego agresję gazem pieprzowym. Środa była drugim dniem meczowym Euro w najliczniejszym po Berlinie niemieckim mieście. Po raz kolejny doszło do groźnego zdarzenia, choć tym razem niezwiązanym z czempionatem kontynentu. Podczas gdy służby koncentrowały się na zabezpieczeniu startującego o 15:00 spotkania Chorwacji z Albanią, to o 14:00 otrzymały wezwanie o osobie, która zabarykadowała się z nożem w bloku mieszkalnym przy ulicy Kleiner Schaeferkamp. Niebezpieczny incydent w Hamburgu. 59-latek groził wybuchem Według informacji "Bilda" 59-letni mężczyzna miał grozić wysadzeniem budynku w powietrze. Na miejscu pojawili się policjanci (także ze specjalnego oddziału zadaniowego), ratownicy medyczni i strażacy. Ci ostatni mieli sprawdzać, czy w mieszkaniu znajduje się przyłącze gazowe. Jak przekazali dziennikarze wspomnianego dziennika, krewni 59-latka mieli skontaktować się z funkcjonariuszami i przekazać, że znajduje się on w złym stanie psychicznym. Co najważniejsze, akcja służb powiodła się. Mężczyzna został obezwładniony i wyprowadzony boso do radiowozu, po czym przewieziony na komisariat. Kontekst jego działania wciąż nie jest znany - śledztwo trwa.