Obie ekipy, które zmierzyły się dziś na Veltins-Arena, dawniej znanej jako Arena AufSchalke w Gelsenkirchen, w fazie grupowej odniosły zaledwie po jednym zwycięstwie. O ile Słowacy, wobec których nie było przed Euro 2024 większych oczekiwań, sensacyjnie pokonali Belgię, tak zaledwie jedna wygrana Anglików (1-0 nad Serbią), była traktowana jako spore rozczarowanie. "Synowie Albionu" wyszli jednak z grupy i trafili do korzystnej drabinki turnieju. W fazie play-off mieli uwolnić drzemiący w nich potencjał. Drużyna z Harrym Kanem na szpicy, a Judem Bellinghamem, Philem Fodenem i Bukayo Saką za jego plecami cały czas grała jednak jak na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Słaby początek Anglików, choć okazję miał Trippier Najlepszy dowód na to, że Anglicy źle weszli w mecz? Dwie żółte kartki obejrzane zaledwie w ciągu 7 minut. Najpierw obejrzał ją stoper Marc Guehi, a po chwili - i to za faul w polu karnym rywala - Kobie Mainoo. Słowacy za to prezentowali się bez kompleksów. Już w 5. minucie przeprowadzili pierwszą groźną akcją. Lewym skrzydłem świetnie zabrał się znany z gry dla Lechii Gdańsk Lukas Haraslin, zagrywając na obieg do Davida Hancki. Obrońca Feyenoordu zagrał mocno wzdłuż bramki, a piłka minimalnie minęła słupek bramki Jordana Pickforda. Anglicy mogli odpowiedzieć chwilę później, gdy najlepszą okazję w pierwszej połowie dla zespołu Garetha Southgate’a zmarnował Kieran Trippier. Ustawiony na lewej obronie zawodnik dostał fantastyczne podanie do Bellinghama, ale mając ogrom czasu posłał piłkę w kosmos. W kolejnej akcji znów groźnie zaatakowali Słowacy. Ponownie ze świetnej strony pokazał się Haraslin, wpadając w pole karne. Wydawało się, że będzie miał przed sobą tylko Pickforda, lecz z jak spod ziemi wyrósł tam Guehi, blokując strzał skrzydłowego wślizgiem. Po chwili zamieszania Anglikom udało się wybić piłkę. Sensacyjny gol Słowaków! Trzecia bramka Schranza w turnieju Tak szczęśliwie nie udało się obronić im jednak w 25. minucie. Słowacki napastnik David Strelec znakomicie opanował piłkę pod polem karnym przeciwnika, wyciągając za sobą obrońcę. Za jego plecy wbiegł Ivan Schranz, a Strelec obsłużył go doskonałym podaniem. Schranza tuż przed oddaniem strzału zahaczył jeszcze Guehi, ale nie udało się wybić mu z rytmu przeciwnika. 30-latek uderzył z bliskiej odległości, wyprowadzając Słowację na sensacyjne prowadzenie! Dla Schranza była to już trzecia bramka na tym turnieju. W klasyfikacji najlepszych strzelców zrównał się z Jamalem Musialą i Georgesem Mikautadze. Po straconym golu Anglicy zdecydowali się zmienić ustawienie, przechodząc głównie na grę trzema defensorami. Kieran Trippier ustawiał się wysoko na lewej stronie jako wahadłowy, Saka zajmował podobną pozycję na prawej. Nie zmieniło się jednak jedno. Anglicy wciąż grali wolno, ślamazarnie i niedokładnie. Gdy schodzili na przerwę, wciąż z wynikiem 0:1, żegnały ich gwizdy przeważających na trybunach sympatyków "Synów Albionu". Foden na spalonym. Wyrównanie było blisko Być może ta dosadna reakcja kibiców podziałała na piłkarzy Southgate'a motywująco, bowiem już pięć minut po zmianie stron udało im się skierować piłkę do bramki Słowaków. Harry Kane zagrał na lewo do Trippiera, który podał na pustą bramkę do wbiegającego Phila Fodena. Problem w tym, że zawodnik Manchesteru City w momencie podania był na spalonym! Gol nie mógł zostać uznany. W kolejnej akcji angielscy fani mogli dostać zawału serca. Pickford prawie został zaskoczony strzałem z połowy boiska. A raczej, został zaskoczony, lecz piłka przeleciała ostatecznie obok bramki. W dalszych minutach gry obraz nie ulegał szczególnej zmianie. Anglicy mieli piłkę, starali się zagrozić przeciwnikowi, ale zazwyczaj brakowało im pomysłu, jak tego dokonać. Dopiero w 78. minucie dobrą okazję po dośrodkowaniu z rzutu wolnego miał strzelający głową Harry Kane. Uderzył obok bramki. Dwie minuty później zza pola karnego znakomicie uderzył Declan Rice. Trafił w słupek! Wyrównanie znów było o krok. Bellingham z przewrotki! Cudowny gol w 95. minucie Do 90. minuty Gareth Southgate zdecydował się tylko na dwie zmiany. Trzeciej dokonał już w doliczonym czasie gry. Wydawało się, że Anglikom nie starczy już go, by doprowadzić do remisu. Że będą bić głową w mur do samego końca. Powiem szczerze, w tym momencie miałem już nawet gotowy tekst, o tym, że Anglicy żegnają się z turniejem. A jednak, musiałem skasować te akapity. W piątej minucie doliczonego czasu Anglicy mieli wrzut z autu z boku pola karnego. Piłkę przedłużył głową Guehi, a Jude Bellingham złożył się do strzału przewrotką. Uderzył doskonale! Piłka wpadła do bramki! To cudowne trafienie, niemal w ostatniej akcji, doprowadziło do dogrywki. Co ciekawe, było to... pierwsze celne uderzenie Anglików w tym spotkaniu. 51 sekund dogrywki i kolejny gol! Stracony w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry gol wyraźnie podłamał Słowaków, których od ćwierćfinału Euro 2024 dzieliło tak niewiele. Na tyle, że w 51. sekundzie dogrywki stracili kolejną bramkę! Anglicy natychmiast poszli za ciosem i już w pierwszej minucie po wznowieniu gry objęli prowadzenie. Niezbyt widoczny wcześniej Harry Kane tym razem znakomicie odnalazł się w szesnastce i wykorzystał fakt, że bramkarz nie zdążył wrócić między słupki po wypiąstkowaniu dośrodkowania. Drużyna Southgate'a prowadziła 2:1! Piłkarze ze Słowacji nie złożyli broni i w ostatniej akcji pierwszej części dogrywki byli bliscy doprowadzenia do remisu. Mocne podanie wzdłuż bramki zamknął Peter Pekarik, lecz nie zdołał skierować mocno uderzonej piłki do bramki. Ostatecznie to Anglicy wywalczyli zwycięstwo 2:1, dające im awans do ćwierćfinału Euro 2024. W nim zmierzą się ze Szwajcarią. Słowacy byli niezwykle blisko sprawienia ogromnej sensacji. Z Gelsenkirchen Wojciech Górski, Interia