Wtorkowy mecz Polaków z Francuzami pokazał, dlaczego Roberta Lewandowskiego nie powinniśmy lekką ręką wypychać z kadry, stawiając mu zarzut, że w drużynę narodową wnosi mniej niż w zespoły klubowe. Lewandowski pokazał moc, Francuzi to doceniają. I wciąż widzą coś, co nam zaczyna umykać Już sama obecność napastnika FC Barcelona na boisku sprawia, że obrońcy rywali pieczołowicie zaczynają go pilnować, a w związku z tym inni piłkarze mają więcej miejsca aby napędzić akcje i samemu rozwinąć skrzydła. Oczywiście w takim scenariuszu wymagane jest także absolutne poświęcenie ze strony "Lewego", musi zostawić na murawie trochę zdrowia i wielokrotnie wchodzić w kontrakt z przeciwnikiem, który zawsze niesie ryzyko odniesienia urazu. To właśnie problemy mięśniowe sprawiły, że nasz najlepszy napastnik od falstartu rozpoczął mistrzostwa Starego Kontynentu na niemieckich boiskach. W dwóch pierwszych meczach rozegrał tylko 30 minut, wchodząc w 60. minucie na plac gry w drugim spotkaniu z Austrią. Zastąpił Szczęsnego i został bohaterem. A po meczu przemówił. "Wynik idzie w świat" Przeciwko "Trójkolorowym" Polak wyszedł na szpicy z owiniętym bandażem prawym udem od pierwszej minuty. I prędko widać było, choć w tym meczu nie brakowało też przestojów czy oddania pola rywalom, zwłaszcza na początku drugiej połowy, że ma zamiar walczyć ze wszystkich sił. Był obecny w wielu sektorach boiska, wielokrotnie wracał się w pobliże własnego pola karnego, a gdy otrzymywał podanie stojąc tyłem do bramki, potrafił utrzymać się przy piłce, podaniem uruchomić kolegę lub dać się sfaulować. Jasny apel Kamila Grosickiego, Michał Probierz natychmiast reaguje. Już zapowiedział rozmowy 36-letni Lewandowski też nie oszuka czasu i już widać, że prawdopodobnie najlepsze lata w karierze ma już za sobą, ale ciągle stanowi wielką jakość. Tymczasem przez mocniejsze różowe okulary po spotkaniu zakończonym remisem 1:1, w którym na gola Kyliana Mbappe Polak także odpowiedział bramką z rzutu karnego, patrzy francuski dziennik "Le Figaro". Dziennik zwraca uwagę na wielką trudność, z którą radził sobie "Lewy", a mianowicie przez 90 minut musiał mierzyć się z dwoma mocnymi i szybkimi obrońcami Williamem Salibą i Dayotem Upamecano. - Jednak gdy jesteś 35-letnim Robertem Lewandowskim, przyzwyczajonym do znoszenia takich przeciwności, to nie przeraża cię to - dodaje "Le Figaro". Dziennik zauważa, że Lewandowski "cały czas był w walce" i "nie przestawał rzucać wyzwania" dwójce Francuzów oraz podkreśla "przebiegłość" jego gry. Ponadto to Lewandowski w pierwszej części meczu oddał niebezpieczny strzał głową na bramkę Mike'a Maignana, a przede wszystkim wyrównał rezultat spotkania, wykonując "z zimną krwią" karny po pierwszej nieudanej próbie. AG / awl/ sab/