Maciej Słomiński, INTERIA: Anglia jest w finale mistrzostw Europy, a ilu zawodników "Trzech Lwów" umieściłby pan w najlepszej "11" turnieju? Kevin Blackwell, dyrektor techniczny Lechii Gdańsk: - Na chwilę obecną żadnego. Nasi piłkarze dopiero w półfinale z Holandią zaczęli pokazywać grę rodem z Premier League. Wiemy jak szybcy i błyskotliwi mogą być Phil Foden i Bukayo Saka, tymczasem na tym Euro w ogóle tego nie pokazywali. Do tej pory oglądając zespół angielski ogarniała mnie frustracja, świetni piłkarze grali na zaciągniętym hamulcu ręcznym, pierwsze co robili to patrzyli do tyłu i tam podawali piłkę. Jeśli tak grałaby Lechia Gdańsk, dla której pracuję, byłbym załamany. Dopiero w fazie pucharowej zaczęły się emocje, a mecze Anglii w grupie były doskonałym lekiem na bezsenność. Gdyby nie przewrotka Jude’a Bellinghama w 95. minucie meczu ze Słowacją w 1/8 finału, nie byłoby Anglii w turnieju. - Jude Bellingham nie ma dobrego turnieju, chociaż i tak widać przebłyski tego jak doskonały to piłkarz. To przecież dziecko jeszcze, ledwo co skończył 21 lat, dopiero co wygrał Ligę Mistrzów z Realem Madryt. Finał tych rozgrywek był 1 czerwca, dwa tygodnie przed rozpoczęciem Euro 2024. Zmęczenie długim sezonie na pewno też ma wpływ na to, że widzimy drużynę Anglii ostrożną. Jaki jest odbiór występu "Trzech Lwów" w Anglii?- - Mieszany. Wiele osób nie jest zadowolonych ze sposobu w jaki gramy, Gareth Southgate jest bardzo krytykowany. To nie jest szybki, atrakcyjny, ofensywny futbol, który znamy z Premier League. To nie zmienia faktu, że zainteresowanie jest fenomenalne, mecz z Holandią oglądało w telewizji prawie 30 milionów widzów. Do Berlina wybiera się 100 tysięcy kibiców, mimo że zostało dla nich przeznaczonych jedynie 20 tysięcy biletów. Oni chcą opowiedzieć wnukom, że tam byli, gdy Anglia zdobyła puchar. "Trzy Lwy" mają mnóstwo talentu, a Premier League to najlepsza liga świata. Czy to wina selekcjonera, że Anglicy grają tak ostrożnie? Gareth Southgate proponuje futbol nie aktywny, a reaktywny. - W piłce nożnej każdy może mieć opinię i to jest w wspaniałe. Każdy kibic, trener, piłkarz może się wypowiedzieć na temat dowolnej drużyny, ale trzeba pamiętać o jednym - czy krytykując wiemy co dzieje się w środku drużyny - klubowej czy narodowej? To jak w tym turnieju prezentuje się drużyna angielska idzie na konto Southgate’a, widocznie taki jest plan, że najważniejsze jest skuteczne funkcjonowanie defensywy i to się udało znakomicie. Myślę jednak, że w takim meczu jest finał mistrzostw Europy, Anglia może wreszcie wyzwolić swój potencjał ofensywny. Jestem w futbolu już bardzo długo i słyszę, że zawodnicy chcą pressować wyżej i grać bardziej ofensywnie. Czy zna pan zawodników angielskich, którzy mogą w niedzielę sięgnąć po złoto? - Byłem przy tym, gdy Kyle Walker startował do wielkiej kariery w Sheffield United. Gdy Ollie Watkins był w Exeter, dwukrotnie byliśmy bliscy sprowadzenia go do Cardiff City. Wielu tych piłkarzy widziałem z bliska, gdy prowadziłem zespoły w Premier League i Championship. Jak zatem będzie wyglądał niedzielny finał? - W mojej ocenie Hiszpania to najlepszy zespół tego turnieju - mocne podania, dobre poruszanie się, zawodnicy świetni technicznie. Oglądanie tej drużyny to czysta przyjemność. Podczas treningów podpowiadam zawodnikom Lechii niektóre rozwiązania. Wołam niezwykle utalentowanego Iwana Żelizko i pytam - widziałeś co w tej sytuacji robi Rodri? Genialny zawodnik. Czy to znaczy, że Hiszpania jest faworytem? - Powiedziałbym, że szanse są idealnie wyrównane - 50/50. Anglia nie gra dobrze, nie pokazuje potencjału, ale i tak dotarła do finału. Mam przeczucie, że w niedzielę może wreszcie uwolnić swą ofensywę. Jeśli będzie miała swój dzień Anglia może pokonać każdego rywala. Sęk w tym, że mając Hiszpania w formie jest najlepszym zespołem narodowym na świecie. Kiedyś dawno temu, ton futbolowi nadawały turnieje mistrzowskie, dziś kuźnią nowych rozwiązań taktycznych są rozgrywki klubowe - ligowe i międzynarodowe. - Każde mistrzostwa przynoszą nowe trendy - trójka z tyłu, piątka z tyłu itd. Patrząc globalnie, obecnie na fali jest futbol ofensywny i wysoki pressing. Kalkulacja jest karana - w finale poprzednich mistrzostw Europa, Anglia zdobyła bramkę w 3. minucie i potem przez ponad 80 minut stała na własnej połowie - wiemy jak to się skończyło, puchar zdobyli Włosi. Selekcjonerzy nie mają czasu, aby wprowadzić swój system w drużynie narodowej, dlatego wiele reprezentacji skupia się na obronie i grze z kontrataku. Futbol zmienił się, gdy powszechny stał się wysoki pressing - to zaczęła robić FC Barcelona. Dziś już nie zobaczysz krótkiego podania od bramkarza do środkowego pomocnika, który nie niepokojony przez nikogo biegnie do środkowej linii. Wysoki pressing nawet w polu karnym rywala uczynił futbol bardziej ekscytującym, jest więcej sytuacji podbramkowych, więcej się dzieje. To jest moja filozofia futbolu, staram się to wpajać moim zawodnikom. Będziecie tak grali w Ekstraklasie z Lechią Gdańsk? Konkurencja będzie zupełnie inna niż w I lidze. - Gdy będzie możliwość będziemy pressować, gdy nie - wycofamy się niżej. Mamy szacunek dla rywali, ale nie padniemy przed nimi na kolana i nie zmienimy naszej filozofii gry. Musimy pozostać sobą, a jednocześnie zaadaptować do nowych rozgrywek. Mam 65 lat, ale nie mogę się już doczekać startu rozgrywek Ekstraklasy. Pojawiły się głosy, że Euro 2024 to nudny turniej. - Było kilka świetnych, niezapomnianych meczów w fazie grupowej, wiele bramek padło w doliczonym czasie gry, było sporo zwrotów akcji. W fazie pucharowej każdy błąd może być na wagę odpadnięcia z turnieju, nie rzucasz od razu wszystkich kart na stół, tak to nie działa, dlatego dominuje ostrożność. Obojętnie jakim wynikiem skończy się finał ja zapamiętam Euro 2024 jako bardzo ciekawy turniej. Kiedyś w latach 80. XX wieku i wcześniej była to gra na skrzydło, dośrodkowanie i potężny napastnik przepychał się z obrońcami - "kick and rush". Dziś Anglicy trzymają piłkę na ziemi. Kiedy angielski futbol się zmienił? Czy stało się to pod wpływem napływu graczy z kontynentu do Premier League? - Wcześniej. W połowie lat 80. trener Howard Wilkinson, pracując dla FA zmienił kompletnie system szkolenia. Przy każdym klubie została powołana akademia piłkarska. Federacja zaczęła wymagać, aby kluby posiadały określoną liczbę boisk, wykwalikowanych trenerów. Dziś zbieramy owoce tego programu - kluby niemieckie, które zawsze słynęły ze szkolenia pozyskują młodych zawodników z Anglii jak Jadon Sancho czy Jude Bellingham. "Trzy Lwy" w czwartym kolejnym turnieju są w czołowej czwórce, to nie jest przypadek. Jaki jest sekret angielskiego systemu szkolenia? - Klubowe akademie, które są licencjonowane przez federację. Kryteria są coraz mocniej śrubowane, a kluczem jest edukacja. Najważniejsi są dobrze wydedukowani trenerzy, to działa na zasadzie piramidy - nie chodzi o trenerów stricte piłkarskich, są trenerzy od motoryki, fizjolodzy, to stało się dziedziną naukę. Wykształceni brytyjscy specjaliści pracują w zawodowych ligach USA, w Azji, wszędzie. Anglia wymyśliła futbol. - Gdy podróżuję po świecie to widzę, że inne narody chcą kopiować Premier League, która jest wzorem dla wszystkich. Stadiony, otoczka, telewizja, kibice - wszystko wzięło się z Anglii. Muszę przyznać, że to kopiowanie idzie bardzo dobrze, także tutaj w Polsce. Mecz derbowy Lechii z Arką Gdynia mógłby się odbyć w dowolnym zakątku świata i każdy zbierałby szczękę z podłogi. Lechia Gdańsk, dla której pan pracuje nie ma ostatnio dobrej prasy, zaległości finansowe, wąska kadra zawodnicza, a liga tuż-tuż. - Nie jestem tu od wczoraj, wiem z jakimi problemami klub się zmaga. Przeżywałem to w przeszłości, były opóźnienia finansowe w Luton Town czy w Bury. Nawet w wielkim Leeds United zmagaliśmy się z tymi problemami. Mam doświadczenie jak radzić sobie w takiej sytuacji, jak rozmawiać z zawodnikami, aby nie tracili koncentracji na pracy i byli gotowi na rywalizację. Życie sportowca to wyzwanie, nie inaczej jest teraz. Jestem tu aby pomóc naszej młodej drużynie. Potrzebujemy jednego czy dwóch zawodników więcej. Raczej pięciu. - Nie obraziłbym się. Pracowaliśmy bardzo solidnie podczas zgrupowania, przyznam szczerze że myślałem, że jesteśmy w stanie wycisnąć z zawodników jeszcze więcej, ale niestety nasza kadra nie jest szeroka i nie chcemy dodatkowo ryzykować. Zawodnicy Lechii Gdańsk doznali sporo kontuzji podczas tego okresu przygotowawczego. - Nieprawda. Riki Kapić naciągnął mięsień łydki podczas testów. Jedyny uraz w Lechii Gdańsk to Tomas Bobcek, to się nie stało podczas treningu, wrócił na posiłek i wówczas poczuł, że coś jest nie tak. Słowak będzie z powrotem szybciej niż zapowiadano. Od poniedziałku Luis Fernandez wraca do zajęć na trawie, tak samo wspomniany Kapić, Conrado wystąpił w ostatnim sparingu, Bohdan Wiunnyk już trenuje. Gdy poprzednio rozmawialiśmy mówił pan o ofercie z USA, jednak zdecydował się pan zostać w Lechii Gdańsk pomimo jej problemów. - To była łatwa decyzja, bardzo dobrze czuję się w Gdańsku, gdyby auta jeździły po drugiej stronie ulicy byłoby identycznie jak w domu. Mało jest w Europie lepszych miejsc do pracy. Plus oczywiście ludzie - to jaką relację mam z młodymi zawodnikami Lechii jest na wagę złota. Nie mogłem ich zostawić. Teraz potrzeba nam stabilizacji, aby rzeczy o których mówi Paolo Urfer zadziały się w kolejnych tygodniach. Po sezonie 2023/24 został wymieniony sztab medyczny, jak pana rodakom Kevinowi Paxtonowi i Jordanowi Wardowi podoba się w Gdańsku? - Chciałem wyjaśnić jedną rzecz - ci panowie nie są w Lechii Gdańsk ponieważ to moi rodacy, a dlatego że ich kompetencje są na pożądanym poziomie. Przede wszystkim chcemy pozyskiwać polskich piłkarzy i trenerów, przykładem jest Mariusz Szymkiewicz, który jest odpowiedzialny za motorykę. Był już w Lechii wcześniej, to świetny fachowiec i dlatego dostał tę pracę. Rozmawiałem z Hiszpanem i dwoma Anglikami, jednak tę pracę dostał Polak, bo był najlepszy. Nie potrzebujemy osób, które będą w klubie od 9 do 17, chcemy takich którzy są gotowi pracować dla Lechii od 9 do 21, tylko tak coś zbudujemy. Jordan Ward, którego nie znałem wcześniej, w tej chwili (rozmawialiśmy w piątkowy wieczór - przyp. red.) jest na stadionie przy Traugutta, by pracować z Rikim Kapiciem. Nawet nie był w domu, przyjechał prosto ze sparingu z Wisłą Płock. Potrzebujemy intensywności od zawodników, od trenerów i wszystkich osób w klubie. Czy decyzja o zmianach w sztabie była trudna? - Bardzo, zwłaszcza że np. Robert Dominiak pracował dla klubu bardzo długo. To było trudne ogłosić te decyzje tuż po zakończeniu sezonu, gdy wszyscy dosłownie fruwali w chmurach po awansie. Życie składa się z decyzji, przyglądałem się z bliska funkcjonowaniu klubu, nie podjąłem decyzji z dnia na dzień. Nie chcieliśmy wylać dziecka z kąpielą. Jaki jest cel Lechii Gdańsk w Ekstraklasie? - Dziś muszę się uchylić od odpowiedzi na to pytanie. Kształt zespołu może być zupełnie inny za kilka tygodniu. Poprzedni sezon był znakomitą nauczką dla wszystkich - drużyna, która miała się dopiero uczyć siebie nawzajem zmiotła konkurencję z planszy. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć jak ci młodzi chłopcy poradzą sobie w Ekstraklasie. Nie znam tej ligi, mówiono mi tylko, że spotkanie Wisły Kraków z Lechią (3-4) byłoby hitem również na najwyższym szczeblu rozgrywek. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA