Luis de la Fuente udowodnił swoją wartość, prowadząc reprezentację Hiszpanii do tytułu mistrzów Europy. Jak donieśli jednak dziennikarze "The Washington Post", przyszłość 63-latka wcale nie musi łączyć się z Półwyspem Iberyjskim. De la Fuente w Niemczech przekonał nieprzekonanych Luis de la Fuente nie był faworytem do przejęcia schedy po Luisie Enrique. Dla wielu kibiców, a nawet ekspertów, nie był nawet w szerszym gronie kandydatów do tej posady. Jak się okazało, Luis Rubiales - przynajmniej w tej sprawie - doskonale wiedział, co robi. Doświadczony szkoleniowiec przez niemal dekadę pracował z sukcesami w federacji, odnosząc wielkie sukcesy z kadrami młodzieżowymi. W niedzielę 63-latek odnotował swoistego "hat-tricka". Do mistrzostwa Europy do lat 19 i 21 dołożył bowiem seniorskie trofeum. Nikt nie może pochwalić się takim osiągnięciem. Dziś nikt już nie kwestionuje de la Fuente. Jeszcze przed finałem z Anglikami pojawiły się wieści o nadchodzącej ogromnej podwyżce dla trenera. Federacja dąży do tego, by zatrzymać go u siebie co najmniej do kolejnych mistrzostw Europy, które odbędą się za cztery lata. Nie do wiary. De la Fuente gotowy porzucić posadę w ojczyźnie dla oferty zza oceanu? Wszystko wskazywało na to, że w Hiszpanii rozpocznie się wieloletnie panowanie selekcjonera de la Fuente. Przemawiają za nim wyniki oraz styl gry, od lat pracuje w federacji, a piłkarze ewidentnie skoczyliby za nim w ogień. Tym bardziej szokujące są zatem doniesienia dziennikarzy "The Washington Post". Poprzedni selekcjoner amerykańskiej kadry stracił posadę po tym, jak jego zespół pożegnał się z rozgrywanym w swojej ojczyźnie Copa America tuż po fazie grupowej. Taki ruch byłby szokujący, zwłaszcza, że 63-latek nigdy wcześniej nie opuszczał swojej ojczyzny - ani jako piłkarz, ani jako trener.