Partner merytoryczny: Eleven Sports

Cristiano porównany do dziecka. Psycholog sportu ocenia. "To nie słabość"

W meczu 1/8 finału Euro 2024 ze Słowenią Cristiano Ronaldo zmarnował rzut karny, a potem w przerwie między dogrywkami zalał się łzami. W konkursie jedenastek Portugalia okazała się jednak lepsza i awansowała do ćwierćfinału. – On jest przemotywowany, za bardzo chce i przez to nie potrafi pokazać pełni umiejętności. Trochę zachował się jak dziecko, ale pokazał moc psychiczną i szybko się pozbierał – uważa Bartosz Pietruszewski, psycholog sportu.

Cristiano Ronaldo
Cristiano Ronaldo/RONALD WITTEK/PAP

Andrzej Klemba, Interia: W meczu ze Słowenią Cristiano Ronaldo zmarnował rzut karny, a obrazki zalanego łzami Portugalczyka obiegły świat.

Bartosz Pietruszewski: Jeśli spojrzeć na całokształt występów i postawy Cristiano Ronaldo w tym turnieju, widać jak bardzo mocno mu zależy. W języku psychologii sportu to postawa przemotywowania. On aż za bardzo chce i to powoduje, że jego gra wcale nie jest na jego najwyższym poziomie. To kumuluje w nim ogromne napięcie. Efektem był wybuch płaczu. A przecież to nie był koniec meczu, nie było tak, że Portugalia przez tego karnego odpadła. Wciąż było 0:0, a więc status quo było zachowane. To jednak pokazuje, jakie nim targały ogromne emocje. Zareagował trochę jak małe dziecko.

W konkursie rzutów karnych jednak podjął się zadania i je zrealizował.

- Na podstawie doświadczenia i pracy mentalnej, którą zapewne wcześniej wykonywał, poradził sobie z tą sytuacją. Podszedł do rzutu karnego, wykonał go zadaniowo i pokazał, że wciąż jest liderem tego zespołu. Aczkolwiek gdyby lepiej panował nad emocjami, nie dochodziłoby do takich sytuacji.

Widać było, że mógł liczyć na wsparcie kolegów z drużyny. Pocieszali go m. in. Pepe, Palinha czy Joao Cancelo.

- To na pewno miało duży wpływ. Wiemy, jaką pozycję w futbolu ma Cristiano. Właściwie w każdej drużynie wszystko było budowane wokół niego. Najbardziej to jednak widać w reprezentacji. Na Euro 2024 wszyscy starają się do niego podać. On wykonuje wszystkie rzut wolne i karne. Dostał duże wsparcie od całej drużyny.

Po zmarnowanym rzucie karnym nie wystraszył się i podszedł do jedenastki po dogrywce. To było ważne?

- Tak, zachował pozycję lidera. Pokazał moc psychiczną. To, że się popłakał po zmarnowanym rzucie karnym, nie wynikało z jego słabości. Był przemotywowany. A tym, że jako pierwszy podszedł do jedenastki w konkursie rzutów karnych, zademonstrował, że wciąż jest silny.

Cristiano zawsze był bardzo ambitny. Tym razem wpływ miało to, że to może być ostatni wielki turniej z jego udziałem?

- To może być powód. Wiemy, jakim jest perfekcjonistą. Zawsze szalenie chce wygrywać. Nie odcina kuponów, bo przecież już ma mistrzostwo Europy. Ronaldinho jak dostał "Złotą piłkę", to powiedział, że kolejna już mu niepotrzebna. A Ronaldo chce więcej i więcej.

Może gdyby Cristiano był w stanie oddać koledze rzut wolny lub rzut karny byłoby lepiej?

- On nie potrafi się dzielić. Jest liderem, szefem, który chce być na świeczniku i spijać śmietankę. Kolegów ma raczej do pomocy. Jest Cristiano i reszta. Jak trenerem reprezentacji był Fernando Santos, próbował delikatnie zmniejszać jego rolę. To jednak Ronaldo wciąż o wszystkim decyduje. Wykonuje wszystkie rzuty wolne, strzela karne. Na nim spoczywa presja. Mimo wszystko wyszedł obronną ręką z meczu przeciwko Słowenii. To, że podszedł do tego drugiego rzutu karnego, świadczy o dobrym przygotowaniu mentalnym. Trochę to można porównać do sytuacji Roberta Lewandowskiego w spotkaniu z Francją. Rzut karny został powtórzony i wykazał się psychiczną mocą.

Rozmawiał Andrzej Klemba

Zobacz także nasz raport specjalny i bądź na bieżąco: Euro 2024.

Cristiano Ronaldo/AFP
Cristiano Ronaldo/AFP
Cristiano Ronaldo/AFP/PATRICIA DE MELO MOREIRA//AFP
Ashlyn Krueger - Jessica Pegula. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem