Po pierwszym meczu mistrzostw Europy w Niemczech bardzo wiele uwagi poświęcono oczywiście reprezentacji Juliana Nagelsmanna, która zagrała świetnie w piłkę i kompletnie zdominowała swojego rywala. Szkoci nie mieli zupełnie nic do powiedzenia, nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Manuela Neuera, a mimo tego gola strzelili. Pomóc w tym musiał jednak obrońca gospodarzy, a więc Antonio Ruediger, który "znakomitym" strzałem głową pokonał swojego kolegę z drużyny. To już oficjalne, FC Barcelona ogłasza polski transfer. Już nie tylko Lewandowski Drugim aspektem niewątpliwie było sędziowanie. Clement Turpin nie zebrał za ten pojedynek zbyt wysokich not. Wielokrotnie francuskiego arbitra w kluczowych sytuacjach ratował system VAR. Tak było, gdy po jednym z zagrań w polu karnym Szkocji upadł Ilkay Gundogan. Środkowy pomocnik FC Barcelona zwijał się z bólu i nie można było mu się dziwić. Został bardzo brutalnie potraktowany przez Ryana Porteousa, ale sędzia faulu nie widział, co musiało być wręcz szokujące. Dwa mecze zawieszenie. UEFA bez litości Obrońca reprezentacji Szkocji bowiem dopuścił się niezwykle brutalnego faulu, wykonując tzw. sanki obiema nogami i trafiając w kostkę Niemca. Arbiter do podjęcia słusznej decyzji potrzebował jednak podejść do monitora i obejrzeć sytuację. Wystarczyła mu zaledwie chwila i wrócił na murawę, kierując się w stronę defensora Szkocji. Porteous błyskawicznie obejrzał czerwoną, a Francuz wskazał także oczywiście na rzut karny, którego na gola zamienił Kai Havertz. Cristiano Ronaldo zaraz zacznie Euro 2024, a to nie koniec. Co za wieści Pozostały pytania o zdrowie Gundogana, ale jak się okazuje, Niemcowi o dziwo, nic poważnego się nie stało i to jest najbardziej pozytywna informacja po całym tym zajściu. Nie ma takich jednak dla defensora reprezentacji Szkocji. Według portugalskich dziennikarzy bowiem UEFA zdecydowała się na pierwsze w tym turnieju mistrzostw Europy zawieszenie. 25-latek nie zagra w żadnym meczu fazy grupowej i do jedenastki będzie mógł wrócić dopiero w przypadku ewentualnego awansu do fazy pucharowej. Na to się jednak, jak na razie nie zapowiada. Po pierwszym meczu sytuacja Szkocji jest tragiczna. Zespół prowadzony przez Steve'a Clarka ma na swoim koncie oczywiście zero punktów, ale także ujemny bilans bramkowy na poziomie aż -4, co jest wynikiem fatalnym. Przed Szkotami jeszcze rywalizacja ze Szwajcarią oraz Węgrami. Obie te ekipy na papierze wydają się być mocniejsze od wyspiarzy. *** Zobacz także nasz raport specjalny i bądź na bieżąco: Euro 2024