Reprezentacja Anglii miała nadzieję, że w starciu ze Szwajcarami jej gra ulegnie poprawie, co ułatwi awans do półfinału Euro 2024. Ćwierćfinałowe spotkanie z udziałem "Synów Albionu" po raz kolejny było jednak dalekie od zawieszenia w muzeum futbolu. Kolejne personalne zmiany Southgate'a i... niewielki ich efekt Nie można powiedzieć, że Gareth Southgate nie słucha krytyków. Przed sobotnim meczem selekcjoner Anglików mocno namieszał w składzie. Przeszedł na formację z trzema środkowymi obrońcami, do tego przesunął do środka Phila Fodena. Te wszystkie roszady dały jednak w pierwszych 45 minutach mierne wyniki. Co prawda "Synowie Albionu" częściej gościli na wrogiej połowie i wyglądali na bardziej zdecydowanych, niż przeciwko Słowakom, ale to niezwykle nisko zawieszona poprzeczka. Fakty pozostają takie, że przed przerwą nie obejrzeliśmy ani jednego celnego strzału z żadnej ze stron i trudno byłoby wychwycić moment godny zawieszenia oka. Druga połowa Na pierwsze celne uderzenie musieliśmy czekać do 52. minuty. Wówczas Breel Embolo obrócił się w polu karnym i uderzył - wprost w "koszyczek" Jordana Pickforda. Zresztą, pierwszy kwadrans drugiej odsłony był dobry w wykonaniu Szwajcara. Po chwili oddał drugi strzał, a następnie napędził groźną, acz niespuentowaną strzałem, kontrę. A co do Anglików, cóż... Wystarczy rzucić okiem na poniższe nagranie. Wreszcie, na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry, Szwajcarzy dopięli swego. Fabian Schaer zagrał prostopadle do Dana Ndoye. 23-latek natychmiast zagrał wzdłuż bramki. John Stones usiłował reagować, a piłka po obtarciu się od jego stopy trafiła do Embolo, który z bliska pokonał Pickforda. Chyba takiego policzka potrzebowali Anglicy, bo prowadzenie Helwetów utrzymało się tylko przez pięć minut. Po tym czasie z prawej strony zaatakował Bukayo Saka. Gdy rywale spodziewali się dośrodkowania, gwiazda Arsenalu oddała precyzyjny strzał, który zupełnie zaskoczył Yanna Sommera. Ten rezultat utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry, a zwycięzcę miała wyłonić dogrywka. Anglicy nie uniknęli rzutów karnych W trakcie dodatkowej półgodziny widać było, komu bardziej zależy na rozstrzygnięciu spotkania przed serią rzutów karnych. Anglicy przejęli inicjatywę i starali się zdobyć bramkę, ale ani razu realnie nie zagrozili Sommerowi. Uważnie broniący się Szwajcarzy (choć Xherdan Shaqiri był o krok od gola olimpijskiego, gdy piłka po uderzeniu z rzutu rożnego trafiła w spojenie) zdołali doprowadzić do serii rzutów karnych - czyli przekleństwa dla "Synów Albionu". Tym razem faworyci przełamali jednak swoją klątwę. Już w pierwszej serii Jordan Pickford obronił strzał Manuela Akanjiego, co ostatecznie zaowocowało wymęczonym awansem Anglików do półfinału Euro 2024. Wszyscy inni wykonawcy byli bowiem bezbłędni, a kluczową "jedenastkę" ustrzelił Trent Alexander-Arnold. Nie, Anglia bynajmniej nie zachwyciła, a jej gra nie uległa poprawie. Ale wicemistrzowie kontynentu zameldowali się już w półfinale Euro 2024, a przy tym udowodnili, że rzuty karne nie są już ich przekleństwem. Rywali "Synów Albionu" wyłoni spotkanie Holandia - Turcja.