Mecz 1/8 finału pomiędzy Niemcami a Danią nie przyniósł kibicom tak jednostronnego widowiska jak to z godziny 18:00 w wykonaniu Włoch i Szwajcarii. Mecz był przerywany z powodu burzy, ale oprócz wyładowań atmosferycznych w okolicach stadionu w Dortmundzie, piłkarskiego napięcia nie zabrakło także na samej murawie. Już w 4. minucie podopieczni Juliana Nagelsmanna wyszli na prowadzenie, które szybko jednak zostało "wycofane" przez arbitrów. Nico Schlotterbeck dobrze wykorzystał głową dośrodkowanie z rzutu rożnego, ale sędziowie słusznie zauważyli, że Joshua Kimmich popełnił faul w ataku, wyraźnie wyblokowując jednego z przeciwników. Kolejne ważne decyzje arbitra głównego Michaela Olivera zapadły w pierwszym kwadransie drugiej połowy. W 50. minucie Joachim Andersen wyprowadził Danię na prowadzenie 1:0, ale po analizie VAR-u trafienie nie zostało zaliczone z powodu niewielkiego spalonego. Niemcy - Dania: Andersen sprokurował rzut karny. Chwilę wcześniej nie uznano jego gola Środkowy obrońca angielskiego Crystal Palace przez kilka chwil był w piłkarskim niebie, by niespełna 120 sekund później trafić do "piekła". Sprokurował rzut karny, blokując delikatnie ręką dośrodkowanie Niemców. Po raz kolejny potwierdziło się, jak przewrotna jest piłka można. Początkowo Oliver nie wskazał na jedenasty metr, ale zrobił to dokonaniu analizy na ekranie. Te trzy sytuacje pokazały, jak całkowicie inny przebieg mógłby mieć ten mecz we wcześniejszych "czasach" futbolu bez wideoweryfikacji. W 91. minucie Niemcy za sprawą Floriana Wirtza trafili na 3:0, ale po raz kolejny do gry "wkroczyli" sędziowie VAR, zauważając minimalnego spalonego gracza Bayeru Leverkusen. To był festiwal nieuznanych trafień, ale dwa zaliczone wystarczyły Niemcom do uzyskania awansu do ćwierćfinału. Relację pomeczową można przeczytać pod tym linkiem.