Leo mówił dużo, często podniesionym głosem. - Wczoraj byłem bohaterem, a dzisiaj jestem kawałkiem g... - grzmiał. - W tym kraju wszystko jest czarne, albo białe. Nie ma szarości. Cóż, jestem tutaj gościem i muszę to zaakceptować - stwierdził. Leo często wracał do nieszczęsnego spotkania ze Słowenią. - Przez dwadzieścia minut graliśmy dobrze, a druga połowa była słaba. Dlaczego, jakie wnioski wyciągnął pan z tego spotkania? - dopytywano. - Drużyna obejrzała wspólnie to spotkanie, mocno nad nim popracowaliśmy, ale o wnioskach nie będę mówił. To już historia, trzeba patrzeć w przyszłość - uciął. Mimo to Holender tłumaczył się, dlaczego preferuje grę jedynym napastnikiem. - Może być ich pięciu i co to da?! - pytał retorycznie. - Na boisku musi być podział ról. Są ludzie odpowiedzialni za odbiór piłki, za jej rozegranie i za strzelanie bramek. Muszą być odpowiednie proporcje - analizował. - Przecież Wisła czy Legia też grają jednym napastnikiem. Taki jest współczesny futbol - wyjaśnił. Selekcjoner Orłów zapowiedział, że przeprowadzi kilka zmian w składzie. Jakie? Zobaczycie jutro - odparł wymijająco. Czy zagra Smolarek? Zobaczycie jutro - przekomarzał się z dziennikarzami. - Czy zaatakujemy od pierwszej minuty? - brzmiało kolejne pytanie. - Oczywiście, tak samo jak w meczu ze Słowenią - zapewnił. Widać było, że Leo już otrząsnął się po ostatnich niepowodzeniach. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Był wesoły, rezolutny, w czasie treningu co chwilę pokrzykiwał na piłkarzy. - Przecież jeszcze nic nie jest przesądzone - stwierdził. - Nasz grupa jest bardzo wyrównana. Na razie tylko zremisowaliśmy jeden mecz. Taką samą atmosferę przeżywałem już dwa lata temu po porażce z Finlandią. Cóż, takie jest życie trenera - dodał. Nasi reprezentanci do San Marino dotarli w południe czarterowym samolotem, który wylądował w pobliskim Rimini. Zawodnicy na treningu sprawiali wrażenie bardzo zmobilizowanych. - Na pewno nie udzielę wywiadu - rzucił reporterowi telewizji Ebi Smolarek, który ma szansę zagrać od pierwszej minuty. Na pewno w bramce pojawi się Łukasz Fabiański. W defensywie nie można spodziewać się rewolucji, bo też Leo nie ma tam zbyt wielkiego pola manewru. Za to niewykluczone, że parę napastników stworzą Smolarek i Marek Saganowski. Wiele będzie zależało od postawy naszych skrzydłowych - Jakuba Błaszczykowskiego i Jacka Krzynówka. Nie wiadomo, czy Polacy będą mogli liczyć w San Marino na doping. Na razie przyjechało tutaj czterech kibiców z Białegostoku. - Jeździmy na wyjazdy, bo w Polsce trudno o bilety - wyjaśnił jeden z nich. Moda na kibicowanie biało-czerwonym nieco osłabła. Może po ewentualnej środowej wygranej zła karta naszej reprezentacji się odwróci? Grzegorz Wojtowicz, San Marino