- Trzy tygodnie temu Feyenoord zaproponował mi pracę pierwszego trenera drużyny. Odrzuciłem tę ofertę. Następnie 10 dni temu zaproponowano mi, abym pomógł w szkoleniu, ale bez żadnego kontraktu i pieniędzy. Odpowiedziałem im, że muszę zapytać o zgodę prezesa PZPN, który jest moim szefem, bo moją podstawową pracą jest prowadzenie reprezentacji Polski. Przed wylotem do Portugalii spotkałem się z prezesem Lato w cztery oczy, któremu powiedziałem dokładnie to samo. Odpowiedział mi, że pomyśli o tym i porozmawiamy we wtorek w Albufeirze. Oto cała historia, bo ja gram w otwarte karty z PZPN oraz z Feyenoordem. - Dlaczego w wielu wywiadach zaprzeczał Pan, że otrzymał ofertę? - Czasami nie można wszystkiego mówić, przecież ze wszystkim nie będę biegał do mediów. Do tego wielu ludzi manipuluje i przekręca, to co powiedziałem. Jedyną osobą, której muszę mówić wszystko jest prezes PZPN Grzegorz Lato i dokładnie to zrobiłem. Naprawdę nie widzę żadnego problemu, bo znam swój cel, którym jest awans do mundialu. Jedyną rzeczą, która mnie frustruje jest to, że ktoś robi bałagan, a ja muszę później wszystko wyjaśniać.