Polska Agencja Prasowa: Już trzy dni po zakończeniu sezonu w polskiej ekstraklasie część reprezentacji, m.in. z panem w składzie, wylatuje do Turcji na zgrupowanie regeneracyjne. Od 16 maja zaczynacie z kolei obóz przygotowawczy w Austrii. Da pan radę wytrzymać fizycznie kolejne tygodnie? Rafał Wolski: - Podobno młody organizm szybko się regeneruje. Mam nadzieję, że w moim przypadku będzie podobnie. Wybrałem taki zawód i nie mogę narzekać. Zresztą gra w piłkę sprawia mi ogromną frajdę, nie przeszkadza mi brak odpoczynku. Jak się pan dowiedział o powołaniu do szerokiej, 26-osobowej kadry na Euro 2012? Z telewizji? - Informacja w telewizji była przypieczętowaniem tego, o czym słyszałem już wcześniej. Miałem sygnały z kadry, że jestem w kręgu zainteresowań selekcjonera. Kilka osób mówiło mi, że mam duże szanse na powołanie. Wprawdzie pod koniec maja trener skreśli jeszcze trzy nazwiska, ale dla mnie już samo powołanie do szerokiej kadry jest wielkim wyróżnieniem. Przecież dopiero pierwszy sezon gram dość regularnie w ekstraklasie.W reprezentacji nie będzie pan czuł się osamotniony. Z Legii powołanie otrzymali również Michał Kucharczyk i etatowy kadrowicz Jakub Wawrzyniak.- To ważne, aby ktoś wprowadził młodego zawodnika, pokierował. Jest również Robert Lewandowski, którego już poznałem i wiem, że mi pomoże.Kto robi na panu największe wrażenie w kadrze? Właśnie napastnik Borussii Dortmund? - Na pewno tak. Został uznany "Piłkarzem Sezonu" w Bundeslidze, zdobył dużo goli, przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Niemiec. To jest chyba zawodnik, od którego w reprezentacji będzie dużo zależeć, który będzie pchał do przodu drużynę.W roku pana urodzenia (1992) mistrzem Europy została Dania, na którą nikt wcześniej nie stawiał. Czy teraz też możemy być świadkami jakiejś sensacji?- Wszyscy mają szansę zdobyć trofeum, na Euro 2012 nie ma słabych zespołów. Każdy z nich posiada w składzie gwiazdy, piłkarzy, którzy mogą sami wygrać mecz. Myślę, że będzie jakiś "czarny koń".A kto jest faworytem? - Hiszpania ma świetnych zawodników, chyba najlepszych na świecie. Na dodatek to bardzo wyrównana drużyna. Wyobraża pan już sobie mecz inauguracyjny z Grecją 8 czerwca? Stadion Narodowy wypełniony po brzegi, doping prawie 60 tysięcy kibiców... - To na razie tylko marzenie. Żeby się spełniło, trzeba ciężko trenować i pokazać trenerowi, że należy mi się szansa. Ma pan prawo marzyć. Nie każdy potrafi strzelać tak efektowne bramki w lidze. Która z nich - według pana - była najładniejsza? - Myślę, że gol z rzutu wolnego w ostatniej kolejce z Koroną Kielce (1-0). Na dodatek dający nam trzy punkty. Akurat Danijelowi (Ljuboi - PAP) w tym dniu nie szło. Zapytałem, czy mogę kopnąć. Pozwolił, no i się udało. Czasami, gdy jest trochę czasu, zostaję po treningach i pracuję nad stałymi fragmentami gry. Został pan uznany "Odkryciem Sezonu" w polskiej ekstraklasie. Ciężko było niespełna 20-letniemu piłkarzowi dźwigać ciężar odpowiedzialności za grę ofensywną Legii? Bo chwilami wyglądało, jakby od pana najwięcej zależało? - O mojej roli bardziej pisano w prasie i internecie. W rzeczywistości było inaczej. Kiedy wchodziłem do szatni, widziałem, że koledzy mnie wspierali. Mogłem liczyć na ich pomoc w trudnych chwilach. Wyniki Legii zależały od całej drużyny. Ma pan ważny kontrakt z Legią. Zostanie pan na Łazienkowskiej? - Jeszcze nic nie osiągnąłem w Legii. Chcę dalej mocno trenować i cieszyć się w następnym roku z mistrzostwa kraju. Lepiej ciężko pracować niż dużo gadać w mediach.