O deszczu pochwał, jaki spłynął z ust Wojciecha Szczęsnego na Damiena Perquisa, obrońca Sochaux dowie się pewnie dopiero z prasy po powrocie do Francji. Bardzo dziwna jest ta polska drużyna, mówiąca wieloma różnymi językami. Dziennikarze czekający w strefie wywiadów czują się jak żywcem wciśnięci w biblijną opowieść o Wieży Babel. Nie o jedność narodową w drużynie idzie jednak gra, ale o zwycięstwa na Euro 2012. Wielki budowniczy Franciszek Smuda jest świadomy, że nie ma czynnika integrującego lepiej, niż sukces. Jeśli dotrze z zespołem, co najmniej do ćwierćfinału cel uświęci wybrane przez niego środki.Perquis był odkryciem meczu z Portugalczykami, radził sobie z Nanim i Ronaldo dając na 100 dni przed Euro mocny argument optymistom. Pesymiści odpowiedzą im zaraz, że jedna jaskółka nie czyni wiosny, a gracz Sochaux w skali światowej to obrońca zupełnie przeciętny. Tylko na polskim bezrybiu wydaje się kimś więcej. Jego partner ze środka obrony Marcin Wasilewski? "Toż to najlepszy kandydat na narodowego bohatera" - powiedzą jedni przypominając potrzaskaną w drobny mak kość piszczelową, miesiące heroicznej walki o powrót na boisko, a także niezłomny charakter obrońcy Anderlechtu. "Wszystko zgoda" - odpowiedzą inni. "Uznajemy jego wielkie serce, ale w piłkę gra się nogami, którymi obrońca krawata sobie raczej nie zawiąże. Sam Smuda w swoich rubasznych żartach pyta Wasilewskiego,: kiedy posmaruje swoje buty grubszą warstwą kleju? Ktoś, komu piłka sprawia takie kłopoty, miałby być gwiazdą mistrzostw Europy? "Wojciech Szczęsny potwierdził klasę broniąc kilka strzałów Cristiano Ronaldo" - zauważą optymiści. A przecież przed meczem wyznał, że na myśl o kanonadzie w wykonaniu najdroższego gracza na świecie, trzęsą mu się łydki. Pesymiści powiedzą, że ze stu milionów, które warte są nogi gwiazdy Realu Madryt, na Stadionie Narodowym zobaczyliśmy nie więcej niż 10. I że w ogóle gracze Paulo Bento się nie przemęczali, więc ten bezbramkowy remis z szóstą drużyną świata nie świadczy o niczym."A stałe fragmenty gry"? - zapytają pesymiści. Przecież rzuty wolne wykonywane przez Kubę Błaszczykowskiego, były źródłem zagrożenia pod bramką Szczęsnego. To prawda, ale Smuda podkreśla, że praca nad tym elementem wciąż jest przed drużyną. Podobnie mówili zresztą Paweł Janas i Leo Beenhakker, co nie uchroniło reprezentacji Polski od kompromitujących występów na mundialu w Niemczech i Euro 2008. Rzuty wolne i rożne to podstawowa broń dla wszystkich, ale szczególnie drużyn grających siłowy futbol."Piszczek był wreszcie w kadrze bliższy Piszczkowi z Borussi Dortmund" - powiedzą jedni. Nie tylko powstrzymał Ronaldo, ale też pchał polskie ataki pod bramkę Patricio. Pesymiści w twarz się im zaśmieją. Przecież to wciąż tylko cień gracza z Dortmundu. Schematów wypracowanych przez trio z Borussii wciąż nie daje się przenieść żywcem do reprezentacji Polski.Dużym rozczarowaniem we wczorajszym meczu była postawa Kuby Błaszczykowskiego. Kapitan kuriozalnie wykonywał stałe fragmenty, wikłał się w bezproduktywne dryblingi tracąc siły niepotrzebnie. Z jego pracy wynikło dla drużyny niezbyt wiele dobrego. "Ale jego forma w Borussii jest wreszcie wielka, a pozycja silna jak nigdy" - powiedzą optymiści. Pesymiści przypomną im tylko, że niemiecki geniusz Mario Goetze szykuje się do powrotu na boisko."Jakub Wawrzyniak przestał być wreszcie najgorszy w drużynie Smudy" - cieszą się optymiści. Rzeczywiście obrońca Legii wkłada w walkę masę serca, co w jakimś stopniu rekompensuje jego naturalne kłopoty w panowaniu nad piłką. Tyle, że rywalem i ewentualnym kandydatem na zmiennika Wawrzyniaka jest człowiek, który 1,5 roku nie grał w piłkę. Czy stawianie na Sebastiana Boenischa, to ze strony Smudy akt odwagi, czy desperacji? Pesymiści i optymiści będą mieli w tej kwestii przeciwne zdanie.Wreszcie: Robert Lewandowski. Tu pesymiści i optymiści po raz pierwszy się zgodzą: napastnika o takiej skali talentu nie mieliśmy, co najmniej od czasów srebrnego medalu na igrzyskach w Barcelonie. Gracz Borussii z powodu drobnego urazu nie zagrał z Portugalią, co tylko w całej okazałości pokazało nam, jak jest niezastąpiony. Ireneusz Jeleń kompletnie nie współdziałał z drużyną. Biegał jak na polanie gdzieś pod lasem, aż wreszcie wzruszył nawet twarde serca Portugalczyków dostając rewelacyjne podanie od Nelsona. Jego droga od zera do bohatera nie zakończyła się jednak powodzeniem. Zaplątał się w przekładaniu piłki na swoją słabszą nogę i strzelił niecelnie tracąc zdawało się pewną przepustkę na Euro. Jeszcze gorsze jest może to, że o grze tyłem do bramki napastnik Lille w ogóle nie słyszał. W obronę kolegę wziął sam Lewandowski. "Po co miał strzelać w meczu towarzyskim, niech lepiej strzela na Euro" - powiedział. A więc co? Jest drużyna na mistrzostwa? "Jeeest" - wykrzykną optymiści. Dla nich to, czego dokonał Smuda jest niemal cudem wobec mizerii polskiej piłki. Pesymiści stwierdzą jednak, że nic to ich nie obchodzi, że przy nominacji selekcjoner doskonale znał realia, a mimo to obiecywał sukces. Niech go teraz osiąga, albo zostanie skazany na wygnanie, lub co najmniej pozbawienie praw publicznych.W skórze Smudy nie chcieliby być zapewne nawet realiści. Ci to zawsze mają najgorzej: optymiści traktują ich jak zawistników, pesymiści jak idiotów. Narażają się wszystkim, a przecież naród potrzebuje tego niekończącego się sporu. Nie można wciąż kłócić się wyłącznie o emerytury, służbę zdrowia, czy strajki na kolei. Piłka, piłka jest tym, czym żyją ludzie na 100 dni przed Euro. Wydaliśmy miliardy na stadiony, drogi, lotniska, hotele, ale obronę dumy narodowej wciąż zostawiamy nogom piłkarzy.A propos Stadionu Narodowego w Warszawie. Nawet w kwestii tak niezwykłej budowli optymiści i pesymiści nie mają wspólnego zdania. Ci drudzy zauważają, że jak na niemal 60 tysięcy ludzi na trybunach doping był kiepski, a szowiniści wygwizdywali najdroższego piłkarza świata. Zazdroszczą mu, bo jest piękny i bogaty? Optymiści skontrują, że na meczach drużyn narodowych doping zawsze jest gorzej zorganizowany, niż na spotkaniach klubów. A poza tym nikt się nie bił, nie niszczył stadionu: był spokój i jak na takie zgromadzenie - pełna kultura.Na koniec wypada oddać głos realistom. Z zapytaniem,: co będzie na Euro 2012? Czy Polska osiągnie sukces, czy pogrąży się w lamentach? Realiści nabiorą wody w usta. Co ma się stać, to się stanie, bez względu na to czy okrzykniemy dziś Smudę nieudacznikiem, czy bohaterem. Przedwczesna radość może tylko zaszkodzić, a na zmartwienia czas jeszcze przyjdzie.