"Pele i Maradona mieli farta, że chlałem" - słynne zdanie, a także przykład kariery irlandzkiego geniusza piłki George'a Besta pokazuje jak nieduży jest w gruncie rzeczy dystans z nieba do piekła. Polski obrońca Michał Żewłakow nigdy nie miał problemów ze znalezieniem granicy. Jest przykładem dowodzącym ile warte są w piłce: inteligencja, pracowitość i oddanie sprawie. Żadnych skandali, ani jednego zbędnego słowa, ani jednego fałszywego kroku żyjąc co najmniej 20 lat w środowisku, w którym niejeden zwariował. Profesjonalnie Żewłakow może być wzorem. Od stołecznego Drukarza, przez Marymont, Polonię, Beveren, Mouscron do europejskiej piłki w Anderlechcie i Olympiakosie. W Lidze Mistrzów wystąpił 26 razy, gdy większość kolegów z kadry bezskutecznie marzyła o liźnięciu rozgrywek dla elity. W reprezentacji gra już ponad 11 lat, brał udział we wszystkim, co ją w tym czasie spotkało dobrego: awans na mundiale w 2002 i 2006, oraz Euro 2008. Stawiali na niego Engel, Boniek, Janas, Beenhakker, a Smuda nie widzi nikogo innego, kto pomógłby mu wychować obrońców godnych polskiego Euro. "Reprezentacja jest jak żona, klub jest jak kochanka" - powiedział kiedyś Michał Żewłakow zawsze dochowując wierności narodowym barwom. Mimo wszystko czuję się dziwnie, gdy widzę go w galerii sław polskiej piłki między Grzegorzem Lato (100 meczów) i Kazimierzem Deyną (97). Zbigniew Boniek zagrał w kadrze 80 razy, Włodzimierz Lubański 75, a przecież to są nazwiska, które tworzyły jej wielkość. 99. mecz Michała Żewłakowa, który w europejskiej skali nigdy nie wyrósł ponad przeciętną - jest w gruncie rzeczy dowodem, jak marny był to czas w reprezentacyjnej piłce. Z dziewięciu poważnych meczów prowadzonych przez Smudę, 34-letni piłkarz Ankaragücü Ankara opuścił tylko 135 minut - z powodu kontuzji. W innych biegał zawsze od początku do końca. Jeśli według planów selekcjonera dotrwa do Euro 2012, będzie miał wtedy w reprezentacji ze 120 występów. Rekord absolutny i ani jednego poważniejszego sukcesu! Sam piłkarz niczemu, rzecz jasna, nie jest winien. Przeciwnie: zrobił, co należało do niego. Szokujące jest jednak, że w 40-milionowym kraju nie można znaleźć dwóch środkowych obrońców godnych drużyny zajmującej 56. miejsce w światowym rankingu. Dyskutuj z Darkiem Wołowski na jego blogu!