Polska Agencja Prasowa: Od prawie roku regularnie występuje pan w reprezentacji Polski. Był pan pewny powołania do kadry na mistrzostwa Europy? Jakub Wawrzyniak.: - Tak, choć mimo to oglądałem w telewizji koncert, w trakcie którego trener Franciszek Smuda ogłosił listę kadrowiczów. Fajna uroczystość, coś wyjątkowego. Gdy wymieniono moje nazwisko, ucieszyłem się, ale spokojnie do tego podchodziłem. Nie denerwowałem się, nie zaciskałem pięści. Jak wspomniałem, byłem pewny. Jak się okazuje, w Polsce raczej nie ma dla pana konkurencji... - Krąży taka opinia, ale chciałbym ją sprostować. Jest przecież Mariusz Magiera z Górnika Zabrze. W mojej opinii miał świetny sezon. Doceniam jego klasę i rolę, jaką pełni w drużynie. Jest również Tomek Lisowski z Korony Kielce. Mówiąc, że nie mam konkurencji, wykazałbym się brakiem szacunku dla rywali. Na pewno nie ma pan konkurencji w kadrze. Wśród powołanych jest tylko wracający po ciężkiej kontuzji Sebastian Boenisch z Werderu Brema. Na liście rezerwowej brakuje lewego obrońcy. Jak pan czuje się w na tej pozycji? Kiedyś - jeszcze w Świcie Nowy Dwór czy Widzewie Łódź - był pan piłkarzem bardzo ofensywnym. - Bardzo dobrze, nie mam żadnych problemów. Tu nawet nie chodzi o oswajanie się z tą rolą. Po prostu od lat jestem lewym obrońcą, już dawno przywykłem.Trzy dni po zakończeniu rozgrywek polskiej ekstraklasy połowa kadry rozpoczęła udział w obozie regeneracyjnym w Turcji, po którym bezpośrednio zaczniecie przygotowania w Austrii. Zdoła pan utrzymać formę po ciężkim sezonie, w którym Legia grała długo również w Lidze Europejskiej? - Wydaje mi się, że nie będzie żadnego problemu. Mówiąc w skrócie, pójdziemy - z tygodniową przerwą - takim samym "ciągiem" jak wcześniej. Zachowany będzie podobny rytm meczowy i treningowy.Pan - jako jeden z zaledwie kilku piłkarzy w kadrze Smudy - wystąpił na Euro 2008 i może porównać tamtą i obecną reprezentację. Zrobiliśmy krok do przodu?- Na pewno mamy młodszą drużynę. Jeśli popatrzymy tylko przez pryzmat wieku, to również niedoświadczoną. Natomiast nie przypominam sobie w historii polskiej piłki sytuacji, gdy trzech kadrowiczów odgrywało aż tak ważną rolę w wielkim klubie z silnej ligi. Mam oczywiście na myśli zawodników Borussii Dortmund. To duży atut i pozytywne porównanie z kadrą z Euro 2008.Pana pozycja w reprezentacji też jest inna niż wówczas.- Mam nadzieję, że te mistrzostwa będą dla mnie wyjątkowe. Poprzednio moja rola wyglądała podobnie jak teraz Rafała Wolskiego, który dzięki dobrej grze w Legii właśnie wchodzi do reprezentacji. Jechałem do Austrii, nie mając wcześniej praktycznie żadnego wpływu na to, że zagraliśmy w tamtych mistrzostwach. Dzisiaj rozpoczynam Euro jako piłkarz, który - mam nadzieję - będzie współdecydował o ewentualnym sukcesie reprezentacji.Rafał Wolski cieszy się, że będzie pan na zgrupowaniu w Austrii. Liczy na wsparcie starszego kolegi z Legii, zwłaszcza na początku.- Postaram się nim zaopiekować, jeżeli tak można powiedzieć. To bardzo dobry piłkarz. Powiedziałem mu, że ma coś, czego ja nigdy nie miałem i już się nie nauczę. To swoboda w operowaniu piłką, która u niego jest na bardzo wysokim poziomie. Rafał jest nowicjuszem w kadrze. Jeśli w hotelu w Austrii będą "dwójki", to nawet zaproponuję mu, byśmy zamieszkali w jednym pokoju. Te pierwsze dni będą dla niego bardzo ważne. Wprowadzę go w ten zespół, aby czuł się swobodnie.Wspomniał pan o trzech piłkarzach Borussii. Świetna ostatnio gra Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, a także teoretycznie najłatwiejsza grupa na Euro 2012 powodują, że oczekiwania mediów i kibiców wobec są ogromne. To nie przeszkadza?- Absolutnie nie. Oczekiwania muszą być bardzo duże, a piłkarze muszą być tego świadomi. W sposób wręcz namacalny powinniśmy poczuć, czego się od nas żąda. Gramy na własnym podwórku. Bardzo bym chciał, aby 8 czerwca o godzinie 20 - po meczu z Grecji - nastąpił w Polsce przełom, jeśli chodzi o futbol. Żeby ta data była kojarzona z wielkim sukcesem. Aby ludzie wychodzili na ulice i wspólnie świętowali do białego rana. Zrobię wszystko, aby tak było.Skoro mówimy o meczu z Grecją, to ma pan za sobą występy w Panathinaikosie Ateny. Zgodzi się pan, że reprezentacja Hellady, choć ciągle wyrównana i doświadczona, nie jest już tak groźna jak kilka lat temu?- O tej drużynie ciągle mówimy przez pryzmat ogromnego sukcesu w 2004 roku, gdy zdobyła mistrzostwo Europy. Ale to wciąż bardzo wymagający przeciwnik, innych nie ma w tym turnieju. Grecy wywalczyli awans, bo wygrali swoją grupę eliminacyjną. To pokazuje, że trzeba do nich podejść z szacunkiem. Zresztą my nie mamy powodów, żeby kogokolwiek lekceważyć. Nie jesteśmy absolutnie potęgą. Dopiero pracujemy na to, aby być solidną, silną europejską reprezentacją.Rozmawiał Maciej Białek