- Rozpoczęliśmy spotkanie od straty gola i w konfrontacji z tak wymagającym rywalem ciężko było się po takim ciosie podnieść. Starałem się coś zmienić, wprowadziłem ofensywnych zawodników, ale nie byliśmy w stanie dotrzymać kroku rywalom. Poza tym mieliśmy dwóch zawodników na rozegraniu, a Hiszpanie grali trójką i dlatego mieli przewagę w środku pola - dodał Trapattoni. Po dwóch przegranych Irlandczycy stracili szansę na awans do ćwierćfinału, niemniej włoski szkoleniowiec nie traktuje startu na tych mistrzostwach jako porażki swojego zespołu. - Dla nas sukcesem było zakwalifikowanie się do finałowej "16" i udział w mistrzostwach po 24 latach przerwy. Mecze towarzyskie, a nawet te rozgrywane w eliminacjach różnią się od tych toczonych na największych imprezach. Podejrzewam, że na tym poziomie z tak klasową drużyną jak Hiszpania ci zawodnicy mogą już nie zagrać - przyznał 73-letni szkoleniowiec. Trapattoni stwierdził też, że nadal chciałby pracować z reprezentacją z "Zielonej Wyspy". "To kibice swoim zachowaniem odpowiedzieli na pytanie, czy powinienem zostać. Zachowywali się wspaniale i nawet kiedy przegrywaliśmy 0:3 i 0:4, dopingowali drużynę. Nasi fani udowodnili, że zawsze gotowi są wspierać piłkarzy, a ja jestem dumny, że mogę być częścią tego zespołu" - zapewnił najstarszy trener podczas UEFA Euro 2012. W ostatnim spotkaniu Irlandczycy zagrają w poniedziałek w Poznaniu z Włochami, ale Trapattoni zapowiada, że nie potraktuje swoich rodaków ulgowo. - Jeszcze nie wiem, w jakim składzie wystąpimy w tym meczu. Być może dokonam kilku zmian, co nie znaczy, że zamierzamy podarować rywalom trzy punkty. Każdy z tych zawodników jest częścią zespołu i wiem, że na każdego z nich mogę liczyć. Nie wierzę również w jakiś układ w konfrontacji Hiszpanii z Chorwacją - podsumował Giovanni Trapattoni. Piątkowy trening Irlandczyków na Stadionie Miejskim w Gdyni nie był zbyt intensywny. Zwłaszcza starsi zawodnicy, którzy zagrali przeciwko Hiszpanii, zostali potraktowani ulgowo. Podczas kiedy ich koledzy ćwiczyli akcje oskrzydlające, Robbie Keane, Damien Duff, Richard Dunne, Stephen Ward i Jyhn O'Shea przyglądali się tym zagraniom z boku, a kiedy trener Trapattoni zarządził gierkę na dwa dotknięcia piłki na małym boisku, ale na duże bramki, udali się do szatni.