Przed obecnym sezonem nikt nie spodziewał się aż takiej eksplozji formy 23-letniego napastnika. Tym bardziej, że w pierwszym sezonie po przyjściu do Borussii Dortmund Lewandowski nie grał regularnie. Za gwiazdę ekipy z Signal-Iduna Park robił starszy o 4 lata od Polaka Lucas Barrios i wydawało się, że nie ma takiej możliwości, żeby wygryźć Paragwajczyka ze składu. Gdy w meczach Borussii błyszczał także Japończyk Shinji Kagawa, Polak tylko przyglądał się poczynaniom kolegów z ławki rezerwowych. Łącznie w poprzednim sezonie wchodził z ławki aż 18-krotnie. Co więcej - zanim dostąpił zaszczytu wyjścia w pierwszym składzie drużyny Juergena Kloppa, aż 13 razy zmieniał boiskowych kolegów w końcówkach meczów. Nieregularna gra nie przeszkodziła mu jednak w strzeleniu 8 goli dla Borussii i dołożeniu sporej "cegiełki" do zdobycia tytułu mistrza Niemiec przez BVB. Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Sfrustrowany Lucas Barrios "grzeje ławę", a trener Klopp właśnie od Lewandowskiego rozpoczyna ustalanie składu drużyny na mecze Bundesligi, po dobrych meczach tuląc go, niczym rodzonego syna. "Plecy" Polaka na liście najlepszych strzelców oglądają takie gwiazdy futbolu jak Raul, Claudio Pizarro, czy Marco Reus. Więcej goli od "Lewego", który trafił do siatki rywali 14-krotnie strzelili tylko Mario Gomez (16) i Klaas-Jan Huntelaar (15 trafień). Patrząc na te nazwiska trzeba powiedzieć to na głos: od dawna żaden polski napastnik w Bundeslidze nie znajdował się w tak doborowym towarzystwie. "Myślę, że Polska przed Euro 2012 nie jest na straconej pozycji. Robert Lewandowski to największy polski talent od 20 lat" - ocenił były niemiecki piłkarz, Manni Burgmüller. Eksgwiazdor Borussi, dotychczas raczej krytyczny wobec Polaka, tym razem w wywiadzie dla magazynu "11 Freunde" znalazł też kilka ciepłych słów pod adresem 23-latka. I mimo, że wytknął mu nieskuteczność, to jednocześnie zachwycał się genialnym golem Roberta strzelonym HSV, kiedy to ośmieszył dwóch obrońców oraz bramkarza i z łatwością skierował piłkę do siatki rywali. Tych ciepłych słów rzecz jasna jest o wiele więcej. Największym komplementem dla każdego piłkarza jest zainteresowanie innych klubów. Borussia ani myśli o sprzedaży swojego najskuteczniejszego strzelca, lecz Lewandowski w zeszłym roku łączony był z przenosinami do Valencii i Liverpoolu, zaś ostatnio w niemieckiej prasie pojawiły się spekulacje o zainteresowaniu samego Bayernu Monachium. Bawarczycy szybko zdementowali te plotki, ale faktem jest, że "Lewy" w świadomości kibiców i dziennikarzy nie funkcjonuje już jako rezerwowy piłkarz z kraju Europy Wschodniej. On stał się prawdziwą gwiazdą. Jego szacowana piłkarska wartość, to według portalu "Transfermarkt" 12 milionów euro, ale jeśli Polak podtrzyma rewelacyjną skuteczność (gol co 108 minut) a po sezonie zabłyśnie podczas mistrzostw Europy, jego cena może podskoczyć. Nawet do kosmicznych 20 milionów euro. Sam Robert Lewandowski wydaje się twardo stąpać po ziemi, nie wykazując objawów "sodówki". W rozmowie z "Super Expressem" odpowiadając na wyzwanie Jana Furtoka przyznał, że marzy mu się gol strzelony "kombinerkami" (przewrotka, albo nożyce) i w ogóle, to chce jeszcze nastrzelać całe mnóstwo bramek, ale celem nadrzędnym wciąż pozostaje to, żeby Borussia zakończyła rozgrywki na wyższym miejscu w tabeli, niż Bayern Monachium. A gdy już sezon Bundesligi dobiegnie końca, "Lewy" stanie przed kolejnym ważnym zadaniem. To na niego, jako na największą gwiazdę drużyny, skierowane będą oczy milionów kibiców "Biało-czerwonych". Czy Robert udźwignie presję? Czy utrzyma formę i zostanie objawieniem Euro 2012? Choć to trochę irracjonalne, mocno na to liczymy. Bo przecież często bywa tak, że największe sukcesy rodzą się w bólach.