Jak ustalił Mariusz Piekarski, poszczególne oddziały policji na Stadionie Narodowym nie mają ze sobą kontaktu. Policyjne radiotelefony nie działają na płycie stadionu. Funkcjonariusze nie mają też ze sobą kontaktu w tunelach prowadzących na płytę i na klatkach schodowych. Nie ma również łączności między różnymi poziomami obiektu. To może oznaczać, że policyjni dowódcy w specjalnym pokoju dowodzenia nie będą mogli dysponować oddziałami i wezwać oddziałów wsparcia. Tym samym policja nie może wydać pozytywnej opinii. Nie ma też pomysłu, jak problem rozwiązać. Testy wypadły bowiem negatywnie już po dostawieniu dodatkowego sprzętu, o który prosiła policja. Wczoraj zapowiedziano, że ostateczna decyzja w sprawie sobotniego meczu o Superpuchar pomiędzy warszawską Legią i Wisłą Kraków zapadnie dopiero w piątek w południe. Podejmie ją Samorządowe Kolegium Odwoławcze, w oparciu o opinię policji. Dziś do Kolegium wpłynęło pismo od organizatora o przyspieszenie decyzji ws. meczu. Jak tłumaczy spółka Ekstraklasa SA, chodzi o to, by nie trzymać kibiców, piłkarzy i trenerów w niepewności. Odpowiedź SKO jest jednak negatywna. Kolegium zapowiada, że nie przyspieszy jednak decyzji. Prezes SKO twierdzi, że wyznaczając posiedzenie na piątek już maksymalnie przyspieszył sprawę, bo mógł czekać do poniedziałku. Po drugie, jak mówi Tomasz Podlejski, celowo wyznaczył rozprawę na piątek - by dać szansę Ekstraklasie na zdobycie nowych opinii, które pozwolą wydać zgodę na mecz. - Przedłożyć wszelkie materiały, dowody, dokumenty, które zdaniem organizatora będą mogły pomóc w rozstrzygnięciu sprawy przez Kolegium - mówi Podlejski. Kłopoty ze Stadionem Narodowym trwają nie od dzisiaj. Najpierw kilkukrotnie przesuwano termin oddania obiektu do użytku. Na finiszu, tuż przed wielką imprezą otwarcia, pojawiły się problemy z płytą główną, która w trakcie budowy została przeprojektowana i na kilka dni przed inauguracyjnym koncertem wciąż nie była gotowa. Negatywną opinię w sprawie organizacji imprezy wydała wtedy straż pożarna, przez co swojej zgody nie wydał również stołeczny ratusz. Ostatecznie imprezę zorganizowano w planowanym terminie, ale zgoda na nią pojawiła się dopiero na kilkadziesiąt godzin przed "godziną zero".