W T-Mobile Ekstraklasie w sobotę padło dużo goli, w tym takie cudowne, jak ten Wolskiego na 2-0 w meczu Legia - Lechia. Były mecze ciekawe, sukcesy jednych (Bełchatów pokonując ŁKS odbił z dołu tabeli), były też dramaty innych (wspomnianego ŁKS=u, czy Cracovii, która po wygranych derbach poległa w Chorzowie i zakotwiczyła mocniej na ostatnim miejscu). Przy całym szacunku dla naszej ligi, wszystkie jej wydarzenia odeszły w cień wobec hitu Bundesligi Bayern - Borussia (0-1), w którym pierwszoplanowe role odgrywali reprezentanci Polski - Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek. Pokonać "Bawarczyków" na Allianz arenie, to sztuka, która do tej pory w tym sezonie udała się tylko w inauguracji sezonu Borussi Moenchengladbach, gdy maszyneria Juppa Heynckesa nie była jeszcze dostatecznie naoliwiona. Później już "odpaliła", u siebie pokonywała taką potęgę, jak Manchester City, czy rosnące w siłę Napoli, a ligową konkurencję najczęściej gromiła, o czym najboleśniej przekonały się Hamburger SV (5-0) i S.C. Freiburg (7-0). "Lewy" był cierniem w oku obrony Bayernu. Zakładał siatki, wygrywał pojedynki powietrzne, utrzymywał się przy piłce na połowie gospodarzy, dając czas kolegom na podciągnięcie. W kluczowym momencie odebrał piłkę i podaniem do Mario Goetze zaczął akcję, która skończyła się trafieniem do siatki młodego Niemca. Ktoś stwierdzić może, że uznawany za najlepszego prawego obrońcę Bundesligi Piszczek, nie był szczególnie widoczny w ofensywie, ale mając na swej stronie tej klasy dryblera, co Frank Ribery, którego często wspomagał inny specjalista od wygrywania pojedynków - Philippe Lahm, musiał więcej niż zwykle uwagi przywiązywać do działań defensywnych. I wywiązywał się z nich znakomicie. W 90. min we własnym polu karnym odebrał piłkę Ribery'emu, gdy ten już się szykował do strzału. Ogólnie Łukasz zanotował cztery odbiory i cztery straty (bez konsekwencji, najczęściej na połowie rywala), był trzykrotnie faulowany, a raz sam faulował. Co ciekawe, Piszczek wygrał sześć pojedynków, a przegrał tylko cztery. Wprawdzie nie oddał żadnego strzału, ale to on wypracował jedyną dobrą okazję strzelecką Lewandowskiemu, podając mu nad głową Jerome'a Boatenga, lecz "Lewemu" zabrakło precyzji. Ważną rolę Polaków w spotkaniu na szczycie Bundesligi, właściwie oddają statystyki. W tej sprintów, biorącej pod uwagę piłkarzy obu zespołów, na czele są właśnie Piszczek (20 sprintów) i Lewandowski (19). Kevin Grosskreutz miał ich 18, a najlepszy pod tym względem w Bayernie Arjen Robben - 16. Siła Borussi tkwi nie tylko w przygotowaniu taktycznym, technicznym, ale też w niesamowitej motoryce. Goście pokonali aż o 11 km więcej, niż Bayern (121,4 km - 110,9 km). To sporo. Od 70. min jakby "Bawarczykom" odcięło prąd, a podopieczni Juergena Kloppa hasali, jak sarenki. Aż czterech piłkarzy Borussi pod względem pokonanego dystansu, wyprzedziło wszystkich zawodników Bayernu: Sven Bender (13.09 km), Kevin Grosskreutz (12.53), Shinji Kagawa (12.48), Mario Goetze (12.02). Dopiero za nimi uplasował się najwięcej biegający w ekipie Heynckesa Luiz Gustavo (11.46) i tylko on w Bayernie pokonał większy dystans od Piszczka (11.22). Robert Lewandowski, z dystansem 10.46 km był w swoim zespole na ósmej pozycji. Pozostałe statystyki "Lewego", to: 12 wygranych pojedynków (łącznie z główkowymi), cztery przegrane, dwa razy faulowany, czteroktornie faulował, dwa odbiory piłki, jeden niecelny strzał i osiem strat. Większość strat Robert zanotował w I połowie, gdy w okresie przewagi Bayernu był często osamotniony na jego połowie, a poza tym wynikały one w sporej mierze z ryzyka, jakie podejmował. Polski napastnik błysnął także w 58. min, gdy pięknym zagraniem piętą wypuścił na czystą pozycję Kagawę, ale ten przegrał pojedynek z Manuelem Neuerem, który próbę lobowania obronił głową. Jeden z rajdów Piszczka zakończył się faulem Luiza Gustavo, za co pomocnik Bayernu został ukarany żółtą kartką. Jedno jest pewne - Franz Smuda musiał zacierać ręce, widząc w jakiej dyspozycji świeżo po zgrupowaniu reprezentacji Polski są jej liderzy. Wypada tylko żałować, że kapitan Orłów, Jakub Błaszczykowski, nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych w spotkaniu na szczycie. Być może wróci do Wisły i grą w polskiej lidze będzie szlifował formę na Euro 2012? Dyskutuj z autorem na jego blogu