Pewna znajoma opowiadała mi, jak nauczycielka poradziła sobie z jej rozrabiającym na historii synem. Postawiła go po drugiej stronie barykady i poprosiła, by zamiast przeszkadzać, poprowadził lekcję. Chłopak spisał się na medal, bo akurat był w historii oczytany. Zamiast uwagi, do dzienniczka dostał piątkę. Inny znajomy opowiadał o tym, że dziecko narzeka, bo pani na informatyce, zamiast prowadzić lekcję, przesiaduje na allegro. Z kilkoma odważnymi rodzicami ów znajomy udał się do pani dyrektor z prośbą, by jakoś na panią od informatyki wpłynąć. Efekt? Drastyczny spadek ocen dzieci trójki rodziców, którzy interweniowali u dyrektorki. Te dwa przykłady, zupełnie różnego podejścia do swych obowiązków, przypominają mi zamieszanie ze Stadionem Narodowym przed meczem o Superpuchar. Policja i samorząd Warszawy nie potrafią wykazać się zaradnością w zabezpieczeniu imprezy. Blokują wydanie zgody na mecz Legii z Wisłą o Superpuchar, bo brakuje im krat, ogrodzeń między sektorami i Bóg wie jeszcze czego. Znam wiele przykładów z Europy, zwłaszcza z ojczyzny futbolu - Anglii, gdzie policja i organizatorzy świetnie sobie radzą w wiele uboższych warunkach. Działają sprytnie, jak ta nauczycielka od historii, a nie byle jak, "na odwal się" jak owa informatyczka. Jeśli specjaliści od zabezpieczania sportowych imprez masowych z warszawskiej policji nie wiedzą jak rozwiązać problemy związane z Superpucharem, powinni zapytać swych kolegów z Krakowa. Pod Wawelem mają fachowców, którzy m.in. obserwowali, jak angielska policja i ochrona dopilnowały porządku w znacznie uboższych warunkach niż te panujące na Stadionie Narodowym. Na zabytkowym stadionie Craven Cottage Fulham Londyn zmierzył się z Wisłą Kraków, w momencie rozpoczęcia meczu okazało się, iż kibice mistrzów Polski nie są tylko na trybunie dla nich przeznaczonej, ale rozsiało ich po całym stadionie! Efekt był taki, że po krótkim czasie wszyscy Polacy znaleźli się w jednej części Craven Cottage, zresztą oddano im dodatkową trybunę. Jedynym incydentem, była przepychanka między fanami, do jakiej doszło po meczu, gdy kilku angielskich zawadiaków przedarło się do polskiego sektora .Kraty, przegrody, mury szanowni panowie z policji są passe. Odeszły do zamierzchłej przeszłości wraz ze stadionami osadzonymi na wałach ziemnych. Fakt, że pozostały na nowych obiektach Ekstraklasy, wynika z wymogów, jakie Ekstraklasa SA postawiła przed klubami oraz braku pomysłu na skuteczne wprowadzenie zasady: "zbrodnia równa się niemal natychmiastowa i nieuchronna kara". Swoją drogą, to ciekawe, że przy budowie Narodowego za dwa mld zł nikt nie pomyślał o zainstalowaniu systemu identyfikowania kibiców. On skutecznie przeciwdziała wchodzeniu na obiekt ludzi niepożądanych (z zakazami stadionowymi). Ale bez tegoż systemu można sobie również poradzić. Łatwiej jest jednak rzucać kłody pod nogi i nic nie robić. Nie tak dawano, bez wyraźnego i prawnego powodu w tym kraju przed "kibolami" zamykano kilka stadionów, na których był spokój, jak makiem zasiał. Tym razem wystarczy nie otworzyć jednego i też będzie spokój.