W wyniku losowania w Kijowie "Biało-czerwoni" trafili do grupy A z Grekami, Rosjanami i Czechami. W Polsce, która zorganizuje przyszłoroczny turniej razem z Ukrainą, taki skład grup przyjęto z euforią. - Ja również uważam, że losowanie było dla nas bardzo korzystne. To grupa marzeń, ale... bardzo wyrównana, bez faworyta. Teraz chyba wszyscy kibice w Polsce, Grecji, Rosji i Czechach są zadowoleni. Pamiętajmy jednak, że na koniec fazy grupowej dwie drużyny będą płakać - podkreślił Sznaucner, w latach 2003-2007 piłkarz Iraklisu, a od czterech lat występujący w PAOK Saloniki. 32-letni obrońca przyznał, że Grecja - choć jest teoretycznie najłatwiejszym rywalem z trzeciego koszyka - może okazać się niewygodna. Właśnie z tym przeciwnikiem "Biało-czerwoni" zmierzą się na otwarcie turnieju, 8 czerwca na Stadionie Narodowym w Warszawie. - Grecy nie grają pięknie, ale solidnie. Mają doświadczonego trenera, Portugalczyka Fernando Santosa, z którym pracowałem trzy lata w Salonikach. Zresztą kilku moich kolegów klubowych z PAOK występuje obecnie w reprezentacji Grecji. Santos kładzie duży nacisk na obronę, dzięki czemu jego zespół prezentuje się bardzo solidnie w tej formacji. Atmosfera w kadrze jest dobra, trener potrafi dotrzeć do zawodników. On doskonale zna grecki futbol, oprócz PAOK prowadził również AEK Ateny i Panathinaikos. Umie przypilnować dyscypliny i porządku w drużynie narodowej - przyznał Sznaucner. Jak dodał dwukrotny reprezentant Polski, największą gwiazdą w zespole wciąż jest Georgios Samaras. - Gra w Celtiku Glasgow, strzela ważne gole dla Grecji. To bardzo ważny piłkarz dla swojej reprezentacji - podkreślił obrońca PAOK. - Gdybym miał się pokusić o porównanie siły poszczególnych drużyn w grupie A, na pierwszym miejscu wskazałbym Rosję, a na drugim Polskę razem z Grecją. Myślę jednak, że będziemy mieli troszkę większe szanse z racji roli gospodarza. Czechów postawiłbym na ostatnim miejscu, nie przekonywali mnie swoją grą w ostatnich latach - zakończył Mirosław Sznaucner.