INTERIA.PL: Jak zareagowaliście w szatni na wynik meczu z Niemcami. Wściekli? A może jednak w sumie zadowoleni? Wojciech Szczęsny: Zdecydowanie wściekli. Trzeba było nas widzieć w szatni. Byliśmy o włos od pokonania Niemców, może była to jedyna okazja w życiu i przeszła koło nosa. Jeśli nie teraz, to kiedy? Rozmawialiśmy nawet z kolegami, że gdyby skończyło się 1-1, to bylibyśmy zadowoleni, bo Niemcy byli w sumie jednak zespołem lepszym. Ale prowadząc w 90. min 2-1, trzeba umieć wygrać. To grzech nie wygrać. Jaka jeszcze nauka płynie dla Was z tego spotkania? - Że możemy powalczyć z lepszymi. Może jesteśmy od Niemców słabsi technicznie, może brakuje nam organizacji gry, ale mamy charakter. Pokazaliśmy kibicom, że w spotkaniach dla kraju dajemy z siebie wszystko. Otarliście się dziś o atmosferę jaka czeka Was na Euro 2012? - Tak. Kibice nas bardzo mocno wspierali, a my im odpowiedzieliśmy. Stanęliśmy na wysokości zadania. To już była namiastka mistrzostw Europy. Ale na Euro 2012 presja wciąż będzie rosła. Dacie radę? - Możecie wywierać na nas presję, jaką chcecie. My sobie z tym poradzimy. To był dla Pana najtrudniejszy mecz w reprezentacji? - Tak. Najtrudniejszy. Niemcy grali tak szybko, że wymuszali na nas zbyt dużo błędów. Może za łatwo pozbywaliśmy się czasem piłki, ale w końcu daliśmy radę. Włożyliśmy w grę masę serca. Jak Pan oceni Damiena Perquisa? Bił mu Pan brawo, gdy schodził z boiska. - Bo uważam, że zagrał bardzo obiecująco. Miał dobry debiut. Ale z Arka Głowackiego też byłem zadowolony. Twierdzi, że nie faulował Thomasa Muellera. A jeśli tak, to nie powinno być gola na 1-1, a potem czerwonej kartki. Wtedy wszyscy ocenilibyśmy Arka inaczej. W ostatnich meczach z Niemcami na mundialu w 2006 roku i Euro 2008 najlepszy w zespole polskim był bramkarz. Teraz trener jest inny, inna drużyna, zmienił się nawet bramkarz, ale wciąż to on jest bohaterem. - Dzięki za komplement, ale robiłem tylko to, co do mnie należało. Niemcy trafiali piłką we mnie, więc moje zasługi nie są jakieś szczególne. Ale nie powiem: ze swojej gry też jestem zadowolony. Tak jak z postawy drużyny. Chciałby Pan jeszcze raz zagrać z Niemcami na Euro 2012? - No, nie wiem. Najlepiej w finale. Może wtedy udałoby nam się w końcu wygrać? To na prawdę znakomita drużyna. Tym bardziej żal tej straconej szansy. Nasz apetyt na zwycięstwo z nimi jest jeszcze większy. Kiedyś udać się musi, obym tego doczekał. Przed Panem trudny sezon. W Arsenalu, a także w reprezentacji będzie Pan miał pełne ręce roboty. - Nie martwcie się o mnie. Dam sobie radę. Rozmawiali w Gdańsku Dariusz Wołowski i Michał Białoński