Dla Franciszka Smudy w czwartkowe popołudnie czas - chyba po raz ostatni przed finałami EURO 2012 - płynął stosunkowo wolno. Selekcjoner sam zagaduje różne osoby, wycisza się, aby po chwili żywo dyskutować. Kiedy widzi rubrykę średnia wieku finalistów w magazynie "Kicker" - przygotowanym specjalnie na EURO 2012 - uśmiecha się od od ucha do ucha. Tylko Niemcy mają młodszy zespół: 24,98. Polska 25,79. Średnia wieku kadry Grecji i Czech jest prawie dwa lata wyższa, a Rosji nawet trzy lata! INTERIA.PL: Tego panu nikt nie odbierze - odmłodził pan kadrę znacząco. Jedenastka - która za Leo Beenhakkera zaczęła mecz z Niemcami w finałach EURO 2008 - miała średnią wieku 28,37. Pańska jedenastka z Grecją będzie dużo młodsza. - W dodatku zabrałem dwóch piłkarzy, którzy - śmiało to mówię już dziś - będą dużo znaczyć w polskiej reprezentacji przez lata. 20-letni Marcin Kamiński prezentuje niesamowity spokój, jak na środkowego obrońcę. Jego gra oparta jest na technice. Ok - brakuje mu trochę doświadczenia, ale to przyjdzie z czasem. 19-letni Rafał Wolski to perła. Z piłką potrafi zrobić takie rzeczy, jakby urodził się w Brazylii. Myśli przy tym i zaskakuje nadzwyczajnie. Proszę zwrócić uwagę na jedno - konstruowałem kadrę z jedną podstawową myślą: "piłka nie może przeszkadzać w grze". Kto zna mnie z klubów, ten wie, że tak samo było wcześniej w Widzewie, Wiśle, czy Lechu. W pewnym momencie uznał pan, że w polskiej lidze wyraźnie brakuje piłkarzy klasowych, którzy mogą zapewnić sukces reprezentacji. Więc postawił pan na zawodników z polskimi korzeniami, za których zbiera pan sporo cięgów - przoduje w tym Jana Tomaszewski. - O Tomaszewskim nie chciałbym się wypowiadać. Pamiętam jednak, że pierwszym, który mnie zachęcał do podróży zagranicznych był Mateusz Borek. Prowadzący "Cafe Futbol" ciągle powtarzał: "Franiu, trzeba zobaczyć Boenischa, czy Acquafreskę. Nie możemy ich stracić, jak Podolskiego, czy Klose". Całkiem niedawno namawiał mnie na Pękalskiego, więc nawet wysłałem Jacka Zielińskiego, aby porozmawiał w Szwecji z tym pomocnikiem. Czy małpujemy po Niemcach? Nie, idziemy swoją drogą...Dla Polski w ostatnich latach grali już Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe i Brazylijczyk Roger Guerreiro. - Nie ma znaczenia, że Damien Perquis ma polskie korzenie? Nie ma znaczenia, że Eugen Polanski i Sebastian Boenisch w Polsce przyszli na świat? Niemcy w obecnej kadrze mają urodzonych w Polsce Miro Klose i Łukasza Podolskiego. Proszę mi wierzyć, że "Poldi" to jest tak sympatyczny chłopak, że naprawdę jestem pod wrażeniem. I ciągle podkreśla, że żyje Polską. A propos reprezentacji Niemiec - ojciec Mario Gomeza jest Hiszpanem, Samiego Khediry pochodzi z Tunezji, Jerome'a Boatenga z Ghany, a Mesut Oezil i Ilkay Guendogan pochodzą z rodzin tureckich. - I co? Nie jest to reprezentacja Niemiec? Nie boi się pan o formę Damiena Perquisa, czy Sebastiana Boenischa, którzy mieli problemy ze zdrowiem? - Wierzyłem w nich i... warto było. Damien po obozie w Austrii przyleciał od razu do Warszawy i każdego dnia trenował. Gdy pierwszy raz zobaczyłem Damiena w lidze francuskiej, to już wiedziałem, że będzie przydatny. Jego gra głową, to coś niesamowitego. Będzie ostoją defensywy. Co do Sebastiana to spotkania z Łotwą i Słowacją dużo mu dały. Teraz ważne jest, aby pracował nad koordynacją. Musi sobie radzić w sytuacjach jeden na jednego. Liczę na niego również w ofensywie. Wyjdzie pan przeciwko Grecji z czterema piłkarzami z polskimi korzeniami w podstawowej jedenastce - z czego trzech to debiutanci za pańskiej kadencji. Tylko Ludovic Obraniak już przed panem zakładał koszulkę z Białym Orłem.- Był taki moment, że nie można było zebrać jedenastu wartościowych piłkarzy. Teraz jest ich z trzydziestu. Jest fajny sztab wokół kadry. Ciężko będzie to wszystko zostawić...To już przesądzone, że pan pożegna się z kadrą po finałach EURO 2012? - Po finałach wiem jedno: lecę na wakacje do Włoch. Małżonka wszystko organizuje. Przez dwa tygodnie nie będę miał ze sobą nawet telefonu. No może wezmę, ale wrzucę go głęboko do walizki...A później - zaraz startują eliminacje finałów mistrzostw świata? - Najgorsze, jak człowiek przyspawa się do stołka. Nigdy tak nie robiłem. Miałem taką sytuację z prezesem Cupiałem, że narzekał po mistrzostwie Polski. Coś wspominał, że przegraliśmy jakiś mecz po drodze. Ubrałem się w garnitur, kupiłem butelkę dobrego trunku i pojechałem do prezesów Koźmińskiego i Basałaja. Wypiliśmy po kieliszku i mówię: "Panowie, dziękuję za wszystko. Od jutra spokojnie możecie szukać trenera". Słyszałem, że lukratywny kierunek to Chiny i już ktoś z panem rozmawiał... - Było zapytanie jednego z menedżerów, czy mnie to interesuje. Odparłem: na razie to interesuje mnie tylko i wyłącznie EURO 2012, ale po finałach może się odezwać... Teraz jestem głodny sukcesu, tak jak głodna jest cała Polska. Ludzie mnie zagadują, pozdrawiają, życzą sukcesu. Chcą to wszystko wspólnie przeżywać. Takiego turnieju w Polsce nie było i prędko nie będzie. Mam poczucie, że zrobiłem wszystko. Jeździłem po kraju, jeździłem po Europie. Zadbałem, aby przygotowaniem fizycznym zajęła się grupa Shada Forsythe'a, który od lat odpowiada za przygotowanie fizyczne reprezentacji Niemiec."Athletes' Performance" to słynna grupa, którą w Europie wypromował Juergen Klinsmann, a z której korzysta również Joachim Loew. - Rozmawiałem z nimi wiele razy, wszystko było monitorowane - jestem przekonany, że piłkarze będą mieli nie tylko kondycję, ale i świeżość.Nie za późno część zawodników dołączyła do kadry - na czele z trio z Dortmundu? - Nie, wszystko jest wyliczone. Proszę zwrócić uwagę na jedno, kiedy do kadry Niemiec dołączyli piłkarze Bayernu Monachium...Andorze w sobotę trzeba wbić kilka bramek... - Po pierwsze - trzeba, aby pojawiło się jak najwięcej automatyzmów w grze. Wyjdzie podstawowa jedenastka, ale w przerwie dokonam pierwszych zmian. Później zostanie jeszcze trzy-cztery dni treningów. Tylko we wtorek będą dwa. Piłkarze muszą być głodni gry. I głodni sukcesu, tak jak i ja jestem. Myślę, że naprawdę stworzyłem grupę, która wie, o co walczy, czego chce. Kiedy graliśmy sparingi i drużyna grała ofensywnie, to kibice byli zadowoleni. Nawet jak zdarzały się wpadki. Ludzie chcieli oglądać takie mecze, jak z Wybrzeżem Kości Słoniowej, USA, Niemcami, czy nawet z Australią, choć ten ostatni mecz przegraliśmy. Piłka nożna to nie może być mordęga - ani dla zawodników, którzy wychodzą na boisko, ani dla kibiców, którzy ją oglądają. To też moja filozofia trenerska. Jeszcze słowo o Łukaszu Fabiańskim - szkoda chłopaka... - I to jak szkoda! Miałem rację, że powołałem go do kadry. Udowodnił to w meczu z Łotwą. Na tych nieszczęśliwych zajęciach, na których doznał kontuzji, to ćwiczyliśmy rzuty karne. Bodaj na 25 strzałów Łukasz sparował 17! A później pech, kiedy interweniował po uderzeniu Marcina Wasilewskiego. To też było ryzyko brać Fabiańskiego z ławki rezerwowych Arsenalu. - Proszę zwrócić uwagę, że Fabiański jest jednak ukształtowanym bramkarzem. Jest dużo, naprawdę dużo dalej, niż wtedy, gdy zaczynałem kadencję selekcjonera. Stąd nie miałem żadnych wątpliwości, aby nominować go do 23-osobowej kadry. "Stadion oszalał, meksykańska fala..." - coś takiego już przeżywamy. Choćby dyskusja o pańskim garniturze. - Na ławce będę w dresie. Mnie garnitur paraliżuje. Dla mnie mecz to walka, a garnitur nie służy temu, aby walczyć. Kiedy wbijam się w garnitur, to zamieniam się w "spokojnego ptysia". Jakoś mnie to usztywnia. Nie ma odwrotu - zakładam dres! 21 lub 22 czerwca też będzie pan w dresie? - 22 czerwca mam urodziny... Wiem, wiem, że 21 i 22 to terminy ćwierćfinałów dla dwóch zespołów z grupy A. Nie chcę jednak spekulować. Interesuje mnie tylko mecz z Grecją. Wszystko jest temu podporządkowane. Cała moja koncentracja w najbliższych dniach... Rozmawiał Roman Kołtoń Dyskutuj na blogu o tekście z jego autorem - Romanem Kołtoniem