INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Polska - Rosja. Początek o 20.45. INTERIA.PL: Co by się musiało stać, żeby był pan zadowolony po meczu z Rosją? Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji Polski: - Wystarczy tego meczu nie przegrać. A jak drużyna musi zagrać, żeby nie przegrała? - Niesamowicie konsekwentnie w obronie. Założenia taktyczne muszą być realizowane na perfekt. Czyli chcemy za wszelką cenę uciułać ten jeden punkt? Dawniej preferował pan inny styl - bez zważania na rywala próbować narzucić swoje warunki. - Pewne jest jedno - z Rosją nie można iść na wymianę ciosów. Gdybyśmy tak zrobili teraz, dla zespołu byłoby to utopią. Rosjanie też nie zawsze idą na taką wymianę, w niektórych momentach starają się rywala przyjąć na własnej połowie i skontrować. Ale z Czechami poszli jednak na wymianę ciosów. Jak by nie zagrali, my musimy być znacznie lepiej zorganizowani po stracie piłki niż w meczu z Grekami. Nasza koncentracja musi być wręcz żelazna. Szczęśliwy - w kontekście do obronionego przez Przemka Tytonia rzutu karnego - remis z Grekami, drużyna przyjęła jak porażkę. To powinno być dobre zjawisko dla pana, gdyż tę złość sportową można przekuć na dobry występ? - Najważniejsze, że cała presja, ciśnienie związane z otwarciem mistrzostw Europy już minęły, więc chłopaki powinni zagrać w swoim stylu. Zresztą gdyby z Grecją pokazali w drugiej połowie to, co przed przerwą, czy choćby wykorzystali sytuacje z pierwszej części gry, to na pewno byśmy wygrali i wszyscy by powiedzieli: "rewelacja"! Ale po przerwie chcieliśmy wygrać na stojąco. Dlaczego? - Być może złapaliśmy zadyszkę z powodu zamkniętego dachu. Duchota była niesamowita, w końcówce to powietrze aż śmierdziało, mojemu bratu Jankowi na trybunach zrobiło się słabo. W przerwie musiał wyjść, by zaczerpnąć powietrza. Ja się też niesamowicie pociłem przy ławce. Jerzy Dudek napisał w felietonie, że obawiał się, by nie usnąć, bo tak mało było tlenu w powietrzu. - Warunki były niecodzienne, ale nie ma się co nimi zasłaniać, bo Grecy mieli takie same. Tyle że oni są przyzwyczajeni do takich, żyjąc w podobnym klimacie. Ten mecz już za nami i okazuje się, że potęgi takie, jak Holandia, Portugalia, czy nieco słabsze Irlandia i Szwecja, marzyłyby o takim punkciku, jaki my wywalczyliśmy. Oni w ciemno wzięliby ten jeden punkt. On po pierwszej kolejce rozgrywek grupowych zostawia każdą alternatywę, a jego brak oznacza, że po ewentualnej następnej porażce trzeba się pakować i wracać do domu. Podobno planował pan, by na Rosję wycofać z wyjściowego składu Obraniaka? - Musiałbym oszaleć, by odsuwać od składu Ludo, który nie tylko świetnie wykonuje stałe fragmenty, ale i zastawia się, walczy, potrafi utrzymać się przy piłce. Czy Rosja zaskoczyła pana czymś w meczu z Czechami? - Podczas rozpracowania tego zespołu wiedzieliśmy, że są świetnym, doświadczonym zespołem. Dowiodły tego mecze kwalifikacyjne, a także towarzyski z Włochami. Selekcjoner Włochów - Cesare Prandelli twierdzi, że głównym atutem Rosjan jest niesamowita siła fizyczna, której należy się oprzeć, z nią nie przegrać. Zgadza się pan z tym, że Rosja to tylko brutalna siła? - Nie, oni są też świetnie zaawansowani technicznie. Rosjanie są po prostu silnym zespołem, a nie żadnym ułomkiem. Ich olbrzymia siła ofensywna powoduje, że z każdym przeciwnikiem są w stanie wygrać. Za nami pierwsza kolejka mistrzostw. Która z drużyn się panu spodobała najbardziej na Euro 2012? - Nie mam zdecydowanego faworyta, ale ogólnie na razie nikt nie ma prawa narzekać na mistrzostwa. Są naprawdę udane - z dramatycznymi, pięknymi meczami, pada dużo bramek, trybuny pękają w szwach. A to dopiero przecież początek, bo stawka będzie rosła, a drużyny z meczu na mecz będą się rozkręcały. W każdym turnieju trzeba znaleźć moment, w którym się "odpali". A co będzie z Polską? - Już wcześniej powiedziałem, że o naszym awansie zdecyduje trzeci mecz z Czechami i właściwie ten punkt wywalczony z Grekami nam gwarantuje, że w ostatnim spotkaniu nie będziemy grać o "pietruszkę". Powiedziałem też, że faworytem grupy jest Rosja. W piłce się wszystko może jednak zdarzyć. Ja też nie chcę, żeby ktoś mi mówił, że jesteśmy najlepsi. Mam świadomość tego, że my nabieramy doświadczenie, gdyż większość naszych piłkarzy po raz pierwszy gra na imprezie tej rangi. Na następnym będą dużo silniejsi i odporniejsi. Przed spotkaniem z Grecją przestrzegałem, że nie będzie łatwo, bo to doświadczony rywal, który regularnie gra na największych imprezach, a my na Euro jesteśmy dopiero po raz drugi, ale ludzie nie chcieli słuchać. Czy potrafimy wesprzeć reprezentację? Dyskutuj na forum Po remisie z Grecją podniosła się krytyka. Wszyscy żałują zmarnowanej szansy. - Ludzie złoci! Nie jesteśmy Brazylią! Mamy młody zespół, który nabiera doświadczenia. Euro 2012 będzie dla niego tak cenną lekcją, że kto by tej drużyny nie prowadził w eliminacjach do MS 2014, to będzie miał z niej pociechę. A z nią spore szansę, by na mundial do tej Brazylii pojechać. Czy tym selekcjonerem będzie nadal Franciszek Smuda? - Nawet jeśli nie, to ja mu będę kibicował. Nie tylko dlatego, że zawsze trzeba wspierać reprezentację Polski, ale i z tego powodu, że wiem jak trudna jest to praca. Nie mamy w Polsce aż tak wielu utalentowanych piłkarzy, a poza tym na zgrupowaniach kadry nie masz czasu na to, aby wyćwiczyć to co sobie wymyślisz. Ja tych pomysłów mam tysiąc, ale później przychodzi taki mecz jak z Grecją - rozgrywany w saunie, po której piłkarze są "wypruci" i na ich prośbę trzeba o kwadrans skracać trening. A tych 15 minut tak bardzo brakuje.... Gdy to wszystko widzę, to dochodzę do wniosku, że krytykują nas ci, którzy się nie znają na piłce. Jeśli ja już od około 30 lat jestem trenerem, to przecież wiem, co robię! Wiem, kto ma wystarczające umiejętności, a komu ich brakuje. Do tych krytykantów zdążyłem się już przyzwyczaić, uodporniłem się na nich. Prędzej, czy później zawsze moi przeciwnicy dochodzą do wniosku i mówią: "Oooo, jednak Smuda ma rację". Dlatego doszedłem do wniosku, że lepiej się nie odzywać i przyjmować to na spokoju, a krytyczni wobec mnie ludzie się nie zmienią. Oni muszą krytykować, taka jest ich rola. A gdyby któryś z nich zszedł tam na dół, na moje miejsce, zobaczył, jaka jest presja, jakie ciśnienie ze strony tych 60 tysięcy kibiców, to by musiał założyć pampersa. Co do tego braku zmian krąży już dowcip: "Jak panu leci panie Franku? - A dziękuję, bez zmian", więc jak to jest z nimi? Tak bardzo się pan obawiał, abyśmy z Grekami nie przegrali? - Gdyby Wojtek Szczęsny nie dostał czerwonej kartki, to wprowadziłbym drugiego napastnika - Pawła Brożka i to było logiczne. Ale po tym, jak Wojtka straciliśmy, to inne zmiany - poza wymuszoną - spowodowałyby w zespole chaos. A ludzie, którzy nie są blisko tej kadry, nie czują naszej szatni, to im jest łatwo powiedzieć: "zmiany". Najlepiej pięć od razu! Mniej więcej tyle ich robiliśmy w towarzyskich meczach i było widać, co po nich działo z grą zespołu. Nie boi się pan, że przetrzymywanie na ławce przez cały mecz pretendujących do pierwszego składu zawodników może urazić ich ambicje, a w efekcie popsuć atmosferę w zespole? - Każdy musi wiedzieć i wie, że wybieram zawsze tych najlepszych. Nikomu jak dziecku nie będę tłumaczył takich oczywistości. Wyobraża pan sobie taką sytuację na początku sezonu, gdy Kuba Błaszczykowski nie grał w Dortmundzie, by chodził, "płakał", obrażał się na trenera Kloppa? Nie! Klopp ma 30 zawodników do dyspozycji, ja tylko 23 i obaj wybieramy tych, którzy są w najlepszej formie. Tak to funkcjonuje - albo ten trener nosi coś w spodniach, albo nie! Rozmawiał pan z Wojtkiem Szczęsnym po feralnym dla niego spotkaniu z Grekami? - Rozmawialiśmy, nadal to robimy. Są zawodnicy, z którymi należy często rozmawiać, ale są też tacy, którzy tego nie potrzebują. Zawsze trzeba znaleźć tren złoty środek. Który z bramkarzy wyjdzie na Czechy - Tytoń, czy Szczęsny? - Trudno mi teraz powiedzieć. Być może z Rosją Przemek zagra świetny mecz i nie będę miał podstaw, by go zmieniać. W spotkaniu z Grekami zespół zostawił na boisku sporo wysiłku. Zdążył odpocząć? - Przeprowadziliśmy optymalną regenerację. Nawet skróciliśmy niedzielny trening o kwadrans, bo chłopaki mnie poprosili o to, by byli jak najświeżsi na mecz z Rosją. Organizmy zawodników są kontrolowane przez naszych fizjologów, a jeśli okazuje się, że wychodzi zmęczenie, to regulujemy obciążenia treningowe. Czujecie nadal wsparcie kibiców? - Jak najbardziej. Widać to po naszych otwartych treningach na stadionie Polonii, gdzie przychodzi zawsze komplet kibiców. Na meczach Polonii takich tłumów nigdy nie widzieli, co na naszych treningach. Rozmawiał: Michał Białoński Jak zakończy się mecz Polska - Rosja? Dyskutuj na forum