Selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda potrafi się pogodzić z krytyką, o ile jest ona uzasadniona i konstruktywna. Denerwuje go jednak czarnowidztwo i szukanie dziury w całym, którego nie brakuje w pomeczowych ocenach. Trzeba przyznać, że w sparingach kadra Franza gra nieźle, na pewno lepiej niż reprezentacja za poprzednich selekcjonerów w meczach towarzyskich, ale jest ciągle krytykowana. Może to taka nasza specyfika narodowa, że lubimy narzekać, a może ludziom przejadły się mecze "o pietruszkę"? - Bodaj dwa tygodnie po meczu z Niemcami spotkaliśmy się w Hanowerze na kawie z Joachimem Loewem, selekcjonerem Niemców - opowiada trener Smuda. - Mówię mu: "Słuchaj Joachim, polscy dziennikarze uważają, że graliście na 25-30 procent. Czy to możliwe?" On mówi: "Słuchaj, Franz. Mieszkałeś w Niemczech i wiesz dobrze o tym, że Niemcy nie mogą grać na 25-30 procent obojętnie przeciwko komu i o jaką stawkę grają. Gra reprezentacji to wielkie święto dla kibiców, którzy oczekują gry z pełnym poświęceniem. Dlatego niemożliwe jest, abyśmy wychodzili na boisko i grali na 25-30 procent. Zatem nie ujmujcie sobie tego waszego wysiłku, wyniku i dobrej gry, bo dawaliśmy z siebie wszystko, a graliśmy niemal w podstawowym składzie. No, bez trzech zawodników, ale nie wiadomo, czy z nimi w składzie nie radzilibyśmy sobie gorzej, niż z żądnymi pokazania się zmiennikami." - Nie mam pretensji do dziennikarzy, bo dziennikarz jest po to, aby krytykować. Ale u nas jest tak, że na każdym kroku szukamy problemów - przy budowie stadionów, dróg czy reprezentacji - porównuje Franz. - Zbudowaliśmy przyszłościową drużynę, która ma średnią wieku 24 lata i będzie nas godnie reprezentować przez długie lata. To nie tak, że po Euro trzeba będzie budować nowy zespół. Nie, owszem, będzie można dodać paru młodych, którzy wypłyną na wielką wodę, ale będzie już gotowy trzon zespołu, którym będzie można grać kwalifikacje do MŚ 2014 roku. To będzie olbrzymi komfort dla mnie bądź dla mojego następcy. Selekcjonerowi Orłów nie podobają się dążenia destrukcyjne w Polakach. - Jesteśmy narodem, któremu nie zależy na dobrej grze reprezentacji, czy zbudowaniu czegoś nowego. Najbardziej cieszymy się, gdy coś zniszczymy, zdemolujemy, podłożymy komuś nogę, coś skrytykujemy. Czarnowidztwo, negatywny przekaz dominuje: "Ale! Co ja zrobiłem, ale mu dowaliłem!" - podkreśla Smuda. - Nie chcę wymieniać nazwiska, ale jeden z tych krytykantów na okrągło nawija w jednej telewizji, bo gdzie indziej nie chcą go brać, wszystko widzi negatywnie. Nawet premiera chciał oddać do prokuratora za Stadion Narodowy. To jest skandal! Tacy ludzie nie powinni żyć w naszym kraju, bo ja w odróżnieniu od nich się cieszę, gdy coś dobrego zrobię dla Polski, cieszę się, gdy reprezentacja wygrywa mecze dla naszego środowiska i całego społeczeństwa. Raduje mnie, gdy widzę, że nasza gra dostarcza kibicom radości. - Ja nie myślę nawet o swoich zarobkach, czy o premii, którą mogę otrzymać - dodaje trener reprezentacji Polski. - Nadrzędne dla mnie jest dostarczenie wszystkim kibicom radości z gry reprezentacji. Chciałbym, żebyśmy się wszyscy cieszyli z tego, że mamy Euro 2012. Ale mam wrażenie, że wielu ludziom ta impreza jest nie na rękę i gdyby Platini ogłosił, że zabiera Polsce mistrzostwa Europy, to większość by się cieszyła! To jest ten problem w naszym narodzie. Tymczasem my powinniśmy się cieszyć z każdej pozytywnej rzeczy, z każdego dobrego ruchu, pomagać sobie wzajemnie, być zjednoczonymi, tak jak jesteśmy po tragediach narodowych. Niestety, najczęściej nie znajdujemy tego zjednoczenia przed tragedią, wielkim nieszczęściem - kończy selekcjoner. Czy podzielacie opinię Franciszka Smudy?