Boenisch wrócił dopiero do gry po ciężkiej kontuzji kolana, którą odniósł we wrześniu 2010 roku. Franciszek Smuda powołał go na starcie z Portugalią (29 listopada) chcąc dać mu wyraz poparcia, akceptacji ze strony całej drużyny narodowej. - Przyjeżdżał na kadrę o kulach, więc dlaczego ma nie przyjechać teraz, gdy jest zdrowy - pytał retorycznie "Franz" podczas ogłaszania powołań. Pech chciał, że w niedzielę Boenisch doznał znowu kontuzji - tym razem ucierpiała jego kostka, gdy przypadkowo nadepnął na piłkę. Selekcjoner "Biało-czerwonych" jest na bieżąco z informacjami o stanie zdrowia jego podopiecznych. Te na temat z Boenischa ma z pierwszej ręki. - Właśnie rozmawiałem z Sebastianem. Najważniejsze jest to, że kontuzja kostki nie jest groźna, jej więzadła są tylko lekko naciągnięte. Do meczu z Portugalią powinien być gotowy - podkreśla "Franz". - Sebastian miał wielkiego pecha - dodaje Smuda. - Miał zagrać w Hamburgu, a więc byłby to jego powrót do składu Werderu po kontuzji. Tymczasem na przedmeczowej rozgrzewce jeden z trenerów kazał piłkarzom robić skipping do tyłu. Właśnie wtedy nadepnął na jedną ze stojących tam piłek i nabawił się tej kontuzji kostki.Piłkarz urodzony w Gliwicach, a wychowany w Niemczech, zadebiutował w reprezentacji Polski 4 września 2010 roku w meczu towarzyskim z Ukrainą. Trener Smuda nie może się już doczekać otwarcia dla reprezentacji Polski Stadionu Narodowego. - Nie wyobrażam sobie, abyśmy tam mieli nie zagrać z Portugalczykami. Mam nadzieję, że to będzie wielkie święto, przedsmak Euro 2012, a kibice dopiszą i stadion się zapełni. Pełne i głośne trybuny mogą nam tylko pomóc - podkreśla Franz Smuda.