W porównaniu do 26-osobowego składu, jaki rozpoczął zgrupowanie w Lienzu, Smuda postanowił skreślić Tomasza Jodłowca, Kamila Glika i Michała Kucharczyka. - Nie popełniłem błędu moich poprzedników, nie dopuściłem do tego, by chłopaki dowiedzieli się o mojej decyzji od dziennikarzy - podkreślał Franciszek Smuda. - Najpierw porozmawiałem na ten temat ze sztabem trenerskim, później z kapitanem Kubą Błaszczykowskim, a następnie powiadomiłem samych zawodników. Wytłumaczyłem im tę decyzję. Żaden z nich nie przyjął jej źle, ale najlepiej zachował się Michał Kucharczyk, który podziękował za powołanie. To zrobiło mu niesamowicie dużo przyjemności. Mówi, że jest młodym piłkarzem, przyszłość przed nim. Smuda dodał, że na jego decyzję wielkiego wpływu nie miały dwa rozegrane w Austrii sparingi z Łotwą i Słowacją. - Był to wynik całorocznych obserwacji - podkreślił. - Samo powiadomienie piłkarzy było na pewno trudnym momentem a żal mi jest każdego z tej trójki. Nie chcę teraz wygadywać o błędach tych chłopaków, żeby jeszcze bardziej ich nie załamywać. Oni wiedzą sami, nad czym muszą pracować. Poza tym nie są skreśleni na zawsze, pozostaną w szerokiej kadrze. Mistrzostwa Europy skończą się w lipcu, a niedługo po nich rozpoczną się mecze kwalifikacyjne. - Najtrudniejszym momentem tego zgrupowania było jednak 90 minut wczorajszego meczu ze Słowacją - zdradza selekcjoner. - Jeszcze nigdy tak nie przeżywałem meczu, modliłem się, aby nikomu nic się nie stało. Franz nie chciał porównywać swej reprezentacji do tych z poprzednich turniejów - MŚ 2002, MŚ 2006 i ME 2008. - Minęło kilka ładnych lat, piłka stała się bardziej dynamiczna, szybka, ale wiem jedno - mamy w składzie naprawdę najlepszych polskich piłkarzy - zapewniał selekcjoner "Biało-czerwonych". - Wszyscy wiemy, że nie mamy ich tylu, co Niemcy czy Holendrzy - oni mają z pewnością lepszy wybór, ale oby się potwierdziło, że się nie pomyliłem. - Boniek twierdzi, że mamy znacznie silniejszy skład niż Leo Beenhakker cztery lata temu? Drużyn Beenhakkera była bardziej doświadczona, jej piłkarze uczestniczyli w mistrzostwach świata, a później w Euro 2008. Z kolei u nas jest 90 procent piłkarzy, którzy zadebiutują w takim turnieju - porównuje trener Orłów. Skreślając trójkę piłkarzy, Franz brał pod uwagę nie tylko umiejętności, ale i mentalność zawodników. - Wiemy, jakie cechy potrzebne są piłkarzom w takim turnieju. Niejeden będzie musiał podczas meczów usiąść na trybunach i poczuje się nieprzyjemnie. Jednym z tych, którzy zostali w kadrze, jest Kamiński, który wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Chłopak ma dużą przyszłość, jest jeszcze młodziutki, ma dopiero 19 lat. Być może w przyszłości będzie stanowił o sile tej reprezentacji - prorokuje świetlaną przyszłość młodemu lechicie Franz. Selekcjoner był wręcz zachwycony przebiegiem zgrupowania w Lienzu. - Wszystko było super! Hotel, ośrodek treningowy, a przede wszystkim zachowanie piłkarzy, dziennikarzy również. Słyszeliście jakieś afery? "Fakt" musiał być nieszczęśliwy, aż mi go trochę żal - dowodził Smuda. Trener zachwalał też pojawienie się w sztabie psychologa Pawła Habrata. - Był tu naprawdę potrzebny. Z jego powodu mieliśmy dużo zabawy, chłopaki dogadywali sobie w żartach. Myślę, że Habrat przekonał niektórych swoimi filmami, rozmowami, ale ja zawsze podkreślam - jeżeli ktoś umie grać w piłkę, to nie potrzebuje psychologa - tłumaczył szkoleniowiec Orłów. W poniedziałek reprezentanci wracają do Polski. Piłkarze dostaną dwa dni wolnego. Nie będzie miał ich Damien Perquis, który na własne życzenie chce potrenować, a także bramkarz Grzegorz Sandomierski, awaryjnie ściągany na miejsce kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. Między innymi w związku z tymi dwoma kadrowiczami, z wolnego czasu rezygnuje też Smuda. - Do Krakowa wpadnę tylko po to, aby przepakować walizki, a później dojadę do trenujących w Warszawie chłopaków - tłumaczy. - Ale na resztę piłkarzy wolne dobrze wpłynie. Przecież niemal prosto po sezonie klubowym od razu zaczęli pracę na zgrupowaniu. Wprawdzie byliśmy parę dni w Antalyi, ale to nie wystarczyło, by wypocząć. Teraz chłopaki wrócą do domów, pobędą z rodzinami i dzięki temu samopoczucie, zaangażowanie będą mieli większe. Wy też, po kilku tygodniach, 12 godzinach dziennie ciągłego przebywania we własnym gronie nie moglibyście na siebie patrzyć - tłumaczył Franz Smuda. Michał Białoński, korespondencja z Lienzu