Wrażenie jest jedno - Euro-2008 dla Polaków i stolicy Karyntii dobiega końca... Nadzieję mogą mieć jeszcze tylko polscy piłkarze i kibice, bo cień szansy na awans do ćwierćfinału pozostał. Klagenfurt wieczornym meczem z imprezą żegna się definitiwnie. Przez tydzień od spotkania z Niemcami zmieniło się bardzo wiele. Piłkarze w dwóch meczach zdobyli jeden punkt i szanse na pozostanie w turnieju mają iluzoryczne i uzależnione od wyniku rywalizacji Austrii z Niemcami. Kibice z kolei nie bardzo wierząc, że "stanie się cud" sprawiają wrażenie, jakby przyjechali na wycieczkę zamiast na mecz, w dodatku za karę, a nie z własnej woli. Od czasu do czasu słychać na mieście tradycyjne "Polska, biało- czerwoni", ale w brzmieniu mocno przytłumione i jakby od niechcenia. "Przyjechaliśmy, bo co mieliśmy zrobić z biletami? Podrzeć i wyrzucić? Przecież zapłaciliśmy po 80 euro za sztukę. A atmosfera siadła już po spotkaniu z Austrią. Dzisiejszy mecz już praktycznie jest bez znaczenia. W dodatku Chorwaci drugi skład wystawiają" - powiedział PAP jeden z czterech kibiców, którzy samochodem przyjechali z Bytomia. Po raz pierwszy na Euro-2008 w dniu meczu polskiej reprezentacji kibice "biało-czerwonych" stanowią na mieście mniejszość. Chorwaci tryskają radością, śpiewają, bawią się. Dominują również na trasach dojazdowych do miasta. Nie może to jednak dziwić, gdyż Zagrzeb od Klagenfurtu dzieli ledwie 230 km, czyli mniej niż Warszawę od Krakowa. W południe przed meczem Polska - Niemcy okolice stadionu Woerthersee pełne były sympatyków futbolu, a w barach i restauracjach próżno było szukać wolnych miejsc. W poniedziałek- cisza i spokój. Po lokalach kręcą się tylko wyglądający z niecierpliwością klientów kelnerzy i barmani. Przed stadionem pojawili się za to pierwsi chętni do sprzedaży biletów. "Tylko 250 euro. Zresztą możemy się jeszcze potargować" - bez skrępowania rzekł mężczyzna w średnim wieku w biało-czerwonym szaliku. Przed inauguracyjnym występ polskich piłkarzy w ME w tym samym miejscu oferowano wejściówki za 500, a nawet 700 euro. Pustki również w biurze prasowym. Wolontariusz na widok dziennikarza podchodzącego w południe do stanowiska, gdzie można odebrać miejscówkę na trybunę, westchnął: "Nareszcie ktoś przyszedł". Przed tygodniem o podobnej porze trzeba było się sporo natrudzić, by znaleźć wolne miejsce. Podczas meczu stadion Woerthersee, którego część trybun za kilka dni zostanie zdemontowana i przetransportowana do Chin, będzie jednak pełny. Polska część trybun z jednakową uwagą co wydarzenia na murawie śledzić będzie doniesienia z Wiednia, gdzie równolegle Austriacy zagrają z Niemcami i tylko zwycięstwo współgospodarzy turnieju przedłuży nadzieje "biało-czerwonych" na występ w ćwierćfinale. Chorwaci myślami także będą w stolicy Austrii, ale przy zaplanowanym na piątek ćwierćfinałowym meczu z Turcją.