"Sagan" walczył, biegał, wypracował na Euro jedynego gola strzelonego przez Polskę, ale i tak był niepocieszony. - W meczu z Chorwacją mieliśmy wygrać, by z honorem pożegnać się z turniejem, ale się nie udało. Biegaliśmy, walczyliśmy, jednak nic to nie dało - mówił zawodnik FC Southampton. Saganowski nie zgodził się z określeniem, że Chorwacji grali w rezerwowym składzie. - Nie mówmy o rezerwach! Ci ludzie jeszcze więcej biegali, by pokazać trenerowi, że należy im się miejsce w składzie - argumentował Marek. "Sagan" nie widzi konieczności rewolucyjnej przebudowy reprezentacji Polski w perspektywie eliminacji do mistrzostw świata. - Nie trzeba robić żadnej przebudowy. Wystarczy, że dojdą do nas kontuzjowani. Przed Euro wypadł najpierw Kuba Błaszczykowski, a później Tomek Kuszczak, po kontuzji nie zdążył odzyskać formy Bronowicki. Zwłaszcza Kuba był człowiekiem z pierwszej linii. Brakowało go - nie kryje Saganowski. - To trzeci duży turniej, w którym reprezentacja Polski nic nie osiągnęła, ale ten był występ najlepszy, bo do końca mieliśmy teoretyczne szanse na awans - porównywał napastnik. Czy Polakom w meczu z Chorwacją nie zabrakło determinacji? - Każdy - wychodząc z szatni wierzył w zespół i wygraną, pokrzykiwał, ale jak w meczu u każdego wyglądało, to nie wiem. Ja za siebie powiem, że nigdy nie zejdę do szatni, dopóki serca nie zostawię na boisku - zaręczył. Michał Białoński, Klagenfurt