INTERIA.PL: Jak pan odkrył Przemka Tytonia? Nie wszyscy byli zwolennikami powoływania go do kadry, niektórzy woleliby Kuszczaka, nie wspominając już o Borucu, który wypadł z innych względów. Jacek Kazimierski, trener bramkarzy reprezentacji Polski: - Wybrałem się do niego do Holandii na obserwację i zauważyłem, że chłopak ma wszelkie predyspozycje ku temu, żeby stać się bramkarzem dużej klasy. Bardzo dobre warunki fizyczne, dobra motoryka, gra dobrze nogami - zarówno lewą, jak i prawą. Zatem spełnia wszystkie kryteria, więc postanowiliśmy go powoływać. Wejście Tytonia w meczu z Grecją i obrona karnego wywarły wrażenie na wszystkich. A Przemkowi dodały pewnie skrzydeł? - Z pewnością tak, zwłaszcza że to był jego pierwszy kontakt z piłką. Pamiętajmy o tym, że obrona karnego to zawsze zabawa w zgadywankę. Karny to chyba jedyny strzał dla bramkarza, z którego nie jest rozliczany. Dzięki temu może podejść do niego na luzie, jego obciążenie psychiczne jest dziesięciokrotne mniejsze niż zawodnika, który strzela. Na treningach Przemek częściej bronił karne niż inni? - Nie ma reguły, że któryś bramkarz jest lepszy w karnych, a któryś gorszy. Akurat przyjęła się opinia, że Manuel Neuer dobrze broni karne, ale jak ktoś dobrze trafi, to i on jest bez szans. Bramkarz musi wybrać róg i "poszukać" tego strzelca karnego. Liczyć na jego pomyłkę. Niby Ronaldo się nie mylił przy karnych, ale i on zaczął się mylić. Dla bramkarza karny to również spora zgadywanka. "Kiedy się rzucę czy wcześniej, czy wyczekam? W który róg się rzucę?" - to są trudne wybory. Sporo zależy od odporności psychicznej. Jeśli wytrzymasz napięcie, nie odsłonisz bramki zbyt wcześnie przez położenie się w któryś róg, tym bardziej twoja sytuacja się poprawia. Trzeba wytrzymać do końca i wtedy dopiero napastnik wpada w panikę widząc przed sobą cały czas pewnie stojącego bramkarza. Znawca polskiego i holenderskiego futbolu, były menedżer reprezentacji za Leo Beenhakkera - Jan de Zeeuw twierdzi, że Przemek Tytoń jest bardzo dobry na linii, ale słabszy na przedpolu i ma kłopoty z górnymi piłkami. Zgadza się pan z tą opinią? - Jeżeli taki problem jest, to trzeba go wyeliminować. Poza tym, jeśli czasem ktoś odnosi wrażenie, że bramkarz popełnił błąd, musi pamiętać o tym, że dzisiejsze piłki są naprawdę bardzo szybkie. Dlatego te obliczenia przy wyjściu w górę trzeba poważnie skorygować, być bardziej ostrożnym przy wyjściu do piłki. Tym bardziej, że w polu karnym panuje zazwyczaj duży tłok. Za moich czasów, gdy się wychodziło do piłki i widział cię napastnik, to odpuszczał. Dzisiaj sędziowie nie zwracają już tak bardzo uwagi na kontakty z bramkarzem, nie gwarantują mu tak dobrej ochrony. Jakie rady przed meczem z Rosją dał pan Tytoniowi? - Żeby w miarę możliwości zapomniał o tym, że trybuny są wypełnione po brzegi i oczekiwania są niesamowite, a to pozwoli mu w pełni skoncentrować na właściwej pracy, na strzałach rywala. Taki jest jego zawód - on ważne mecze gra co tydzień w PSV Eindhoven, więc powinien zachowywać się normalnie, na luzie i "sprzedawać" to, co ma najlepszego... Gdy Tytoń dobrze wypadnie w meczu z Rosją, to przed meczem z Czechami zawnioskuje pan do Franciszka Smudy o pozostawienie go w bramce, czy wróci między słupki Wojtek Szczęsny? - Wiele zależy od Przemka, od tego, jak on wypadnie w meczu z Rosjanami. Myślę, że będziemy ich obu brali pod uwagę i przed spotkaniem z Czechami dokonamy wyboru, ale na dzisiaj najważniejsza jest Rosja. Zwycięstwo i remis są dla nas cenne, a porażka... Rosja jest specyficzna - ma silnych i szybkich piłkarzy. - Grając w Holandii, Przemek ma do czynienia na co dzień z różnymi piłkarzami z całego świata. Rosjanie prezentują styl europejski, a dla bramkarza większym utrudnieniem są drużyny grające stylem południowoamerykańskim. One stosują różne sztuczki techniczne, na które trzeba zwrócić uwagę. Natomiast Europa to jest Europa - mniej więcej podobnie grają Rosjanie, Niemcy czy Holendrzy. Jak na razie na Euro 2012 bramkarze spisują się na medal, poza Irlandczykiem Shayem Givenem, który chyba zawalił pierwszego gola w meczu z Chorwatami... - Faktycznie, Given mógł się lepiej zachować w tej sytuacji. Pamiętajmy jednak, że my widzimy sytuację w telewizorze, a nie z perspektywy bramkarza. Givenowi mogło coś przeszkodzić, może za późno zauważył piłkę, bo ktoś wszedł mu w linię strzału? Poza tym strzał też był niezły. Piłka wpadła mu po ręce do bramki. Ja wyznaję zasadę, że jak bramkarz ma już piłkę na ręce, to powinien ją obronić. To najbardziej bolesny moment, gdy wpada taki gol. Zobacz gola, jakiego puścił Shay Given: Rozmawiał: Michał Białoński "Biało-czerwoni" pokonają Rosję? Jak obstawiacie?