OCEŃ POSTAWĘ "BIAŁO-CZERWONYCH" W MECZU Z CZECHAMI! KLIKNIJ TUTAJ! Jeden punkt w pięciu ostatnich meczach, pozycja w tabeli nad San Marino, i grupa rozbitków nieudolnie próbująca sklecić coś z niczego - reprezentacja Polski to fragment idealne komponujący się z obrazem całej naszej piłki. Piłki biednej, zdezorganizowanej, bez perspektyw, w której przykłady działaczowskiej pychy i indolencji przeplatają się z występami mało zabawnych parodystów futbolu. Słuchałem wczoraj w TVP komentarzy kluczowego dla PZPN człowieka (Jerzy Engel). Komentarzy zupełnie nie pasujących do obrazu, o tym, że bezsprzeczną zasługą Stefana Majewskiego jest przywrócenie kadrze sposobu gry dwoma napastnikami. Mam do Pana Engela banalne pytanie: ile bramek zdobyli wczoraj ci dwaj napastnicy, bo mnie się wydaje, że zero. Ale już nie o to chodzi, wszyscy widzieliśmy, że jeśli jakiś mecz z tych ostatnich można było wygrać, to właśnie ten wczorajszy, bo Czesi od lat nie byli tak słabi. W grze Polaków nie zobaczyłem nawet zalążka nadziei na przyszłość, tymczasem inny członek Zarządu PZPN, selekcjoner tymczasowy Majewski powiadomił mnie po meczu, że kilku jego piłkarzy zagrało bardzo dobrze. Każdy z nas wie, że bez właściwej diagnozy nie można podjąć odpowiedniego leczenia. Wybaczcie terminologię medyczną, ale reprezentacja i cały polski futbol przypomina mi pacjenta, który dogorywa. Można ogłosić, że będzie dobrze, poprawiając chłopu na chwilę samopoczucie, po czym odwrócić się do niego plecami uznając, że organizm powinien poradzić sobie sam. Działacze PZPN nie mogą pojąc, że ich słodkie słowa to nie miód na serca kibiców, ale płachta na byka. Ile razy można patrzeć na bezładną kopaninę, w której rodzima myśl szkoleniowa widzi przesłanki do świetlanej przyszłości? Dla mnie tytułowymi piłkarskimi parodystami są więc nie tylko niedoszkoleni piłkarze przewracający się o własne nogi, ale ci, którzy ich do tego stanu doprowadzili. Z bezmyślnym uśmiechem na ustach. Są poważne obawy, że tego słodkiego mamrotania z PZPN będzie w ciągu najbliższych 36 miesięcy dzielących nas od mistrzostw Europy bardzo dużo. Stefan Majewski, albo jego równie zasłużeni dla naszej piłki następcy w każdym towarzyskim meczu zobaczą światełko w tunelu. A potem na warszawski Stadion Narodowy przyjdą dziesiątki tysięcy ludzi, by jeszcze raz przekonać się o tym, co już dziś wiemy. Że polski futbol jest na dnie. INTERESUJESZ SIĘ FUTBOLEM? POROZMAWIAJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM